poprzedni nastepny świadectwa
linki autorzy opracowań książki kontakt lista tematyczna lista chronologiczna strona główna  

Maciej Strzyżewski

Podróżowanie z Bogiem

Moja przygoda z Panem Bogiem rozpoczęła się kiedy miałem piętnaście lat. Wyraźnie czułem, że kończyło się moje dzieciństwo. Stawałem się niezależny emocjonalnie. Obecność rodziny przestawała być dla mnie wystarczająca. Coraz częściej wyglądałem na zewnątrz. Niestety, to co widziałem przerażało mnie i przygnębiało. Widziałem wiele zła wokoło i czułem się wobec niego bezsilny.

W tym czasie zacząłem bardziej interesować się Panem Bogiem. Często chodziłem do kościoła. Bardzo to lubiłem. Spotkania te były dla mnie ukojeniem, a z czasem stały się częścią mojego życia, źródłem moich zainteresowań, a także i rozrywką.

Gdy miałem szesnaście lat zdecydowałem się przyłączyć do Kościoła Adwentystów Dnia Siódmego. Nie zrobiłem tego na zasadzie buntu względem kościoła katolickiego. Poszedłem tam, gdzie widziałem Boga wyraźniej. Moja decyzja spotkała się z wielkim niezadowoleniem i sprzeciwem moich rodziców, dalszej rodziny, sąsiadów i nauczycieli. Moje pragnienie poznawania Boga było jednak tak silne, że stanowisko tych wszystkich osób nie mogło mnie potrzymać. Przez następnych kilka lat stosunki rodzinne były nie do zniesienia. W domu zrobiło się bardzo nieprzyjemnie. Sytuację jeszcze pogarszały moje kłopoty w szkole. Wiązano je z moimi poszukiwaniami duchowymi. Nie było to jednak prawdą. Powodem moich szkolnych niepowodzeń była trudność w zaakceptowaniu instytucji szkoły w formie z jaką się zetknąłem. Nie mogłem się przystosować do istniejących ram.

W tym czasie byłem pochłonięty przez fotografię i żeglarstwo. Dużo pływałem i jeździłem na rowerze. Pomimo sprzeciwu w domu zająłem się także ulicznym kolportażem literatury chrześcijańskiej. Zatrudniłem się także na poczcie jako doręczyciel telegramów. Zajęcia te dostarczały mi funduszy i satysfakcji życiowej.

Mając dwadzieścia lat zdecydowałem się opuścić swój dom i atmosferę w nim panującą. Udałem się do Podkowy Leśnej, by uczyć się w Szkole Języka Angielskiego przy Seminarium Duchownym Kościoła Adwentystów DS. Miałem ukończone jedynie dwie klasy liceum. Przyjęto mnie pod warunkiem, że równolegle będę kontynuować naukę w liceum. Przez dwa kolejne lata dojeżdżałem do pobliskiego Pruszkowa. Moim marzeniem było ukończenie wieczorowego liceum i zdanie matury. Atmosfera panująca w seminarium bardzo mi sprzyjała. Ukończyłem obydwie szkoły. Nauczyłem się języka. Nawiązałem wiele przyjaźni i kontaktów. Jedną z rzeczy, które najbardziej cenię z tamtych lat był fakt, że wyzbyłem się kompleksów, nabrałem pewności siebie, zdobyłem szereg cennych umiejętności. Nauczyłem się życia z ludźmi i pomiędzy ludźmi. Po raz pierwszy zawiązałem trwałe przyjaźnie. Zawdzięczam to wszystko Bożej atmosferze tam panującej, młodym, znakomicie wykształconym wykładowcom i międzynarodowej, inspirującej atmosferze, jaka mnie otaczała. Bardzo mi też pomogła moja pierwsza dziewczyna, Laurie Procell, która na co dzień była moją nauczycielką w szkole.

Nie byłem już taki przygaszony, niezaradny, przerażony. Szukałem wyzwań i byłem gotowy je podejmować. Jednak moje życie z Bogiem określiłbym jako ceremonialne. Czerpałem z niego pewne błogosławieństwa duchowe. Nie mogę jednak powiedzieć, że w tamtym czasie oddałem swoje życie Bogu i uczyniłem Go Panem swojego życia.

Wciąż byłem młody. Popełniałem wiele błędów m.in. zadłużyłem się, by kupić kamerę video, rozbiłem koledze drogi samochód. To sprawiło, że popadłem w kłopoty finansowe. Teraz musiałem poszukiwać rozwiązań moich nagłych problemów. Wyjechałem do Stanów Zjednoczonych, by "spłacać błędy dzieciństwa" jak to nazwał mój przyjaciel Krzysztof.

Wiele wycierpiałem za granicą. Przez to jednak stanąłem twardo na nogach. W mojej świadomości upadło wiele mitów dotyczących życia, wyzbyłem się złudzeń. Przez piętnaście następnych miesięcy w USA nauczyłem się więcej niż przez poprzednie dziesięć lat. Chwytałem się niemal wszystkiego, by jak najszybciej pozbyć się ciężaru zobowiązań finansowych. Byłem malarzem, kucharzem, niańką do dzieci, gospodynią domową, stolarzem, kelnerem, sprzątaczką, nauczycielem. Nigdy przedtem nie modliłem się tyle co w tamtym czasie.

Moje historie i doświadczenia skrzętnie notowałem. Planuję je wydać w formie książki. Zacząłem już nad nią pracować, czego wynikiem jest pięć pierwszych rozdziałów. Tytuł roboczy brzmi "Podręcznik do podróżowania z Bogiem".

W marcu 1993 roku stało się coś niezwykłego w moim życiu. Nazywam to nawróceniem. Dokonało się ono w przeciągu kilku tygodni, nagle, bez żadnej zapowiedzi czy mojego oczekiwania. Stało się to co powiedziała mi pewna kobieta, która przyjęła mnie do swojego domu: "Jezus chce się tutaj z Tobą spotkać". Mieszkając w małym domku pośrodku ogrodu o nazwie "Eden" doświadczyłem Boga mocniej i głębiej, niż kiedykolwiek przedtem. Dostrzegłem nowe wymiary życia duchowego i relacji pomiędzy Bogiem, a człowiekiem. Bóg spotkał się ze mną. Zachwycił mnie swoją osobą. Zacząłem się Nim rozsmakowywać i znalazłem w Nim odpoczynek. Teraz stał się moim Panem i Zbawicielem, a ja Jego ukochanym dzieckiem. To co On pragnął ode mnie i dla mnie było teraz znacznie ważniejsze od tego co ja pragnąłem dla siebie. Od tych kilku tygodni na Florydzie minęło już wiele lat, a ja cały czas tak samo mocno pragnę służyć Jemu i żyć jedynie dla Niego.

To silne doświadczenie rzuciło światło na całe moje życie. Przestałem być słabym, przestraszonym, zakompleksionym Maćkiem, a zacząłem funkcjonować jako silny Boży uczeń. Pojawiły się z mojej strony kazania, świadectwa, niezwykła potrzeba organizowania spotkań biblijnych i modlitewnych. Będąc posłusznym, Bóg mógł czynić coraz większe rzeczy przeze mnie. Powierzano mi coraz poważniejsze stanowiska w kościele, coraz częściej liczono się z moim zdaniem. To wszystko nie przypominało zupełnie mojego życia sprzed dwóch lat. Nie to mnie jednak cieszyło najbardziej, ale ludzie, którzy się nawracali, rozsmakowywali w Bogu, Duch Święty w nich działający, owoce Bożej obecności w ich życiu. Cuda stały się licznymi dowodami, że jestem współpracownikiem Królestwa Bożego, a tego najbardziej pragnąłem. Znalazłem swoje miejsce w świecie, życiu, a stało się tak, bo znalazłem się w najważniejszym miejscu we wszechświecie, u stóp Zbawiciela.

Moja przygoda z Panem Bogiem wciąż trwa. Pan Bóg dał mi wspaniałą poświęconą dla Niego żonę, Agatę. Tworzymy chrześcijański dom, bez telewizora, bez nerwów, czy obaw. Agata gra na gitarze i jest bardzo utalentowana plastycznie. Sprawia, że nasz dom jest przyjemnym miejscem.

Pan Bóg dał mi także wspaniałych twórczych przyjaciół, Tomka i Pawła, którzy wiele wnoszą swoimi osobami do życia mojego.

Otrzymaliśmy także w darze wspaniałą satysfakcjonującą pracę. Pracujemy jako nauczyciele językowi we własnej szkole o nazwie Instytut Języków Obcych "School by the Sea". Mamy wspaniałą możliwość łączenia pracy zawodowej z ewangelizacyjną.

Z Agatą nie mamy swojego mieszkania, nie mamy swoich mebli, ostatnio po czterech latach małżeństwa, kupiliśmy sobie lodówkę, a jednak mieszkamy w wolnostojącym domu z czterema pokojami i nowoczesnym systemem grzewczym, 200 m od morza, za który nie musimy płacić. Traktujemy to jako ewidentny dar od Stwórcy. Nie odnosimy światowych sukcesów, ale mogę stwierdzić, że czuję się jak osoba, która jest właściwym człowiekiem, we właściwym miejscu, o właściwym czasie.

Jedynym moim pragnieniem w chwili obecnej jest stała nigdy nie słabnąca miłość do Boga i ludzi oraz głębokie poszukiwanie Królestwa Bożego i jego sprawiedliwości, a wierzę, że wszystko inne będzie dodane, gdyż tak się działo do chwili obecnej. Niech Panu będzie wszelki hołd, cześć i uwielbienie, bo jest niezwykły, wspaniały i w Nim jest cała pełnia mądrości. Maciek

 

Świadecctwo udostępniono: 19.11.1999 r.


kontak z autorem serwisu
Sylwestrem Szady
Jeżeli chcesz nawiązać kontakt z autorem świadectwa to pisz na adres: magic69@polbox.com lub na adres naziemny:
Maciej Strzyżewski
ul. Nadmorska 25
78-132 Grzybowo (Kołobrzeg)

Adres serwisu:
http://www.eliasz.pl

Ostatnie zmiany: 19.06.1999 r.

[początek]