poprzedni nastepny
linki autorzy opracowań książki kontakt lista tematyczna lista chronologiczna strona główna  

Sang Lee

Chrześcijańska rzeczywistość

Sang Lee

W liście do Efezjan 2,4-6 znajduje się fragment, który długo nie dawał mi spokoju: "Ale Bóg, który jest bogaty w miłosierdzie, dla wielkiej miłości swojej, którą nas umiłował, I nas, którzy umarliśmy przez upadki, ożywił wraz z Chrystusem - łaską zbawieni jesteście - I wraz z nim wzbudził, i wraz z nim posadził w okręgach niebieskich w Chrystusie Jezusie".

Byłem zdumiony, gdy czytając ten tekst uświadomiłem sobie, że Bóg nie mówi nam tutaj, iż posadzi nas w okręgach niebieskich dopiero w przyszłości, ale oświadcza nam, że już to zrobił! Jednak naszym ograniczonym umysłom trudno jest to pojąć, tym bardziej, że przecież teraz znajdujemy się jeszcze tu na ziemi, a nie w niebie?

Według teorii względności Einsteina przestrzeń i czas nie stanowią wartości absolutnych, ale są względne. Powiedzmy, że lecę rakietą z prędkością zbliżoną do prędkości światła.

I nagle jakiś człowiek, lecący razem ze mną, wystrzeli do mnie z pistoletu akurat w chwili, gdy statek przekroczył prędkość światła. W tym momencie czas zacznie się cofać i kula powoli wróci z powrotem do lufy pistoletu. Zjawisko to jest jakby odwróceniem rzeczywistości. Oczywiście Boża rzeczywistość jest ponad prędkością światła, jest też ponadczasowa i nie jest ograniczona trójwymiarowym światem. Może jest ona nawet pięcio lub sześciowymiarowa? Tu na ziemi jesteśmy więźniami pewnych ograniczeń. W Bożej zaś rzeczywistości my już znajdujemy się w przyszłości. Podobnie jak ta kula, która w tej drugiej, przyszłej rzeczywistości wróciła z powrotem do lufy pistoletu..

Ponieważ bardzo pragnąłem jeszcze lepiej zrozumieć sens wypowiedzi Pawła, gorliwie modliłem się o to, pytając Boga, dlaczego w swoim Słowie mówi mi, że już posadził mnie wraz z Chrystusem na swoim tronie w okręgach niebieskich?

I wtedy przypomniałem sobie jak kiedyś nasz kot złapał małego królika. Gdy tylko to zauważyłem, natychmiast wyszedłem na dwór, aby go ocalić i wyrwać ze szponów kota. Śmieszne byłoby, gdybym zamiast go ratować otworzył okno i zawołał: Króliku! Pokutuj teraz! Jeśli natychmiast nie będziesz pokutował, to cię nie uratuję! Kocie! Czy mógłbyś zostawić mi mięso?! Ja jednak tak nie powiedziałem, ale wyszedłem i zupełnie bezinteresownie ocaliłem tego królika.

To prawda, że Bóg zbawił nas bez względu na to, czy jemy mięso, czy nie. Zbawienie jednak powinno dać nam motywację i moc do tego, aby z radością porzucić pewne niezdrowe i złe nawyki. A może zbawienie, to dla nas jedynie sucha teoria? Jest to sprawa ogromnej wagi, bo chodzi tu o nasze wieczne życie. Mnóstwo ludzi robi dzisiaj wrażenie pijanych teorią religii. Są pozbawieni mocy Ducha, która mogłaby dokonać w ich życiu wielu pozytywnych zmian. Często ci, którzy pozbawieni są Bożej miłości i jego Ducha wołają z podnieceniem: Alleluja! On nas zbawił! Możemy teraz jeść wszystko, co tylko chcemy! W takiej postawie nie ma Ducha ani prawdziwej mocy. Jeszcze inni mówią: On mnie zbawił, ale ja wciąż mam tyle złych nawyków. Bardzo chcę to zmienić. Próbuję i modlę się o to, ale nadal nie widzę żadnych zmian i bardzo mnie to zniechęca. Taka postawa również świadczy o braku akceptacji Bożego zbawienia a tym samym Bożej mocy.

Tak więc widząc królika w niebezpieczeństwie, wyszedłem na dwór. Złapałem kota i wyciągnąłem królika z jego szponów. Mojemu kotu bardzo się to jednak nie podobało. Nie dając za wygraną wpił swoje pazury w moją rękę tak, że zaczęła krwawić. Do dzisiaj pozostała mi po tym zdarzeniu pamiątka w postaci blizny. Złapałem więc kota i wyrzuciłem go za płot, królika natomiast wziąłem na ręce. Objąłem go moją zakrwawioną dłonią i patrzyłem na niego z wyrazem troski i miłości. On niczym sobie na to nie zasłużył. Ocaliłem go tylko dlatego, że ja po prostu kocham króliki. Jednak ten biedny królik nie wiedział nawet o tym, że jego prawdziwą rzeczywistością było to, że on już został uratowany.

Dokładnie tak samo wygląda w obecnej chwili również nasze położenie. My także już teraz żyjemy w rzeczywistości zbawienia. Jednak wielu z nas, podobnie jak ten królik, nie robi wrażenia kogoś kto już został zbawiony, ale raczej kogoś kto o tym nie wie i ciągle jeszcze boi się śmierci i drży o swoje zbawienie.

Kiedy delikatnie dotknąłem królika, on trzęsąc się ze strachu zawołał: Kot! Kot! Jedno dotknięcie mojej dłoni sprawiło, że był jeszcze bardziej przerażony. Co miałem zrobić, żeby pocieszyć i uspokoić tego biednego królika? Wiedziałem, że prawdziwego odpoczynku sabatu mógłby doznać tylko wówczas gdyby zrozumiał, że jest zbawiony.

Powiedziałem więc do królika: Mój drogi króliku. Kota już nie ma! Teraz przyszedł czas na twój sobotni odpoczynek. Królik jednak ciągle myślał, że kot nadal mu zagraża. Powiedziałem więc jeszcze do królika: Popatrz na moją rękę. Ona krwawi. Ta krew ciebie zbawiła. On jednak nadal żył w swojej własnej, fałszywej rzeczywistości i swoją uwagę bardziej koncentrował na kocie niż na swoim zbawicielu. Teraz bał się nawet mojej obecności. Jak mógłbym uwolnić go od tego omamienia? Jak mógłbym sprawić, by odnalazł się w tej nowej, zbawiennej rzeczywistości?

Opowiadanie ludziom o cudownym zbawieniu jest celem mojej działalności wszędzie gdziekolwiek się udaję. Niestety często nawet chrześcijanie podchodzą do mnie i mówią: O, doktorze Lee, nie wiem czy Bóg chciałby zbawić kogoś takiego jak ja. Czuję się tak jakbym już umierał. Nie wiem, po co w ogóle żyję i chyba popełnię samobójstwo.

I tak mówi chrześcijanin! Patrzę wtedy na takiego człowieka i myślę: W jakiej rzeczywistości ty żyjesz? Naszą rzeczywistością jest to, że my już znajdujemy się w Jego ramionach! Pozwólcie, że zadam wam pytanie: Wasza, czy Boża rzeczywistość jest tą właściwą rzeczywistością? Boża rzeczywistość jest absolutna, prawdziwa i niezmienna. Nasza natomiast jest względna. Nie możecie ufać naszej rzeczywistości. My jednak, większym zaufaniem wolimy darzyć naszą względną, niż Bożą absolutną rzeczywistość. To właśnie stanowi nasz największy problem. Choć w przeciwieństwie do tego królika jesteśmy inteligentnymi istotami, to często nasza postawa względem zbawiennej łaski Bożej niewiele różni się od zachowania tego ocalonego, ale ciągle jeszcze drżącego z bojaźni przed śmiercią zwierzęcia.

W trosce o życie królika zabrałem go do swojego domu. Przygotowałem dla niego skrzynkę i umieściłem go w niej. Potem dałem mu trochę marchwi. Ale on był tak przestraszony, że nie chciał jeść. W tamtym czasie mój syn był jeszcze małym chłopcem. Zaczynał dopiero uczyć się gry na gitarze. Poprosiłem go, żeby zszedł na dół: Dawidzie! Zejdź tutaj i popatrz na tego królika! Gdy tylko przyszedł i zauważył, że moja ręka była zraniona, zapytał: Co się stało, tato? Wówczas opowiedziałem mu historię zbawienia małego królika. Wyjaśniłem mu, że niestety ten królik ciągle jeszcze nie wierzy w swoje zbawienie. Wtedy mój syn powiedział: O, biedny króliczku. Przecież mój tata już cię zbawił. On nawet zranił dla ciebie swoją rękę. Ona krwawi dla ciebie. Dla mojego syna była to wspaniała lekcja na temat zbawienia. Nie musiałem mu niczego wyjaśniać. Powiedziałem tylko: Widzisz synku, ten królik nie wierzy w swoje zbawienie. Wydaje mu się, że ratując się ucieczką sam może się zbawić. Jak myślisz Dawidzie, co moglibyśmy zrobić dla tego biednego królika, żeby on mógł posiąść wewnętrzny pokój? Wtedy mój syn przyniósł swoją gitarę i zagrał królikowi jedyną piosenkę jaką znał: "Jezus kocha mnie ja wiem, bo tak Biblia mówi mi". I chociaż na króliku nie zrobiło to większego wrażenia, to mój syn zrozumiał to, co najważniejsze: Tato - powiedział - ten królik umrze, jeśli nie uświadomi sobie, że już został zbawiony! Może lepiej pomódlmy za niego. Klęknęliśmy więc i zaczęliśmy się modlić: O Boże spraw, żeby królik uświadomił sobie, że jest zbawiony i że kot już mu nie zagraża. I w końcu, po trwającej blisko godzinę modlitwie, Bóg dokonał cudu i królik się uspokoił! Zaczął nawet jeść marchewki! Widząc to, razem z synem zawołaliśmy: On je marchewki! Sprawiło to nam wielką radość. Zrozumiałem wówczas, jaka radość ogarnia aniołów, gdy my stajemy się chrześcijanami. Wreszcie królik zaczął nam wierzyć więc uradowani poszliśmy spać.

Przez cały następny dzień królik był spokojny. Rano mój syn udał się do szkoły a ja do swojego gabinetu. Gdy jednak wróciłem z pracy do domu zauważyłem, że królika nie było w skrzynce. Zacząłem więc rozglądać się dookoła szukając go wszędzie. I już po chwili znalazłem go. Siedział za kanapą, trzęsąc się ze strachu. Nie chciał pozostać w swoim "kościele" ani dalej trwać w zbawieniu. Znowu sam chciał się zbawić.

Zaniosłem go z powrotem do skrzynki, ale tym razem podwyższyłem jej ściany tak, aby królik nie mógł już z niej wyskoczyć. Aby jeszcze lepiej chronić królika zbudowałem te ściany z "Ducha Proroctwa" i "poselstwa zdrowia". Następnego dnia, gdy wychodziłem do pracy, zaniosłem skrzynkę razem z królikiem do mniejszego pokoju i położyłem przy samym oknie w dobrze nasłonecznionym miejscu. Okno było szeroko otwarte, żeby królik mógł słyszeć śpiew ptaków oraz wszelkie inne odgłosy przyrody. Chciałem, aby cieszył się pełnią naszego programu zdrowia, włącznie ze świeżym powietrzem.

Kiedy po pracy wróciłem do domu, wchodząc do małego pokoju powiedziałem: Jak się czujesz króliczku? Ale gdy zajrzałem do skrzynki, zauważyłem, że niestety nasz mały, biedny króliczek był martwy. Zaskoczony tym widokiem zapytałem: Boże, co się stało? I w tej samej chwili, gdy postawiłem Bogu to pytanie, usłyszałem przechodzącego pod oknem kota, który powiedział: Miauuu! I wtedy wszystko stało się jasne. Chociaż królik był całkowicie bezpieczny, to słysząc miauczenie kota odczuwał strach. Kot mówił do niego: Ty wcale nie jesteś jeszcze zbawiony. Musisz ciężko pracować, żeby sobie na to zasłużyć.

I wówczas biedny królik ponownie zapomniał o tym, że może mieć pewność zbawienia. I po raz kolejny próbował sam się zbawić. Chciał o własnych siłach wejść do odpocznienia sabatu. Zaczął więc skakać, skakać i skakać, ale ściany były za wysokie. Brak pewności zbawienia sprawił, że Duch Proroctwa i poselstwo zdrowia okazały się dla niego przeszkodą nie do pokonania. W końcu zmęczył się, jego organizm się wyczerpał i królik padł martwy.

Duchowa śmierć, na podobieństwo śmierci tego królika, ciągle jeszcze ma miejsce wśród chrześcijan. Choć wiedzą oni, że są zbawieni, to nie doświadczają mocy dającej wewnętrzny pokój. I zawsze, kiedy słyszą inne głosy, zaczynają się bać. Czując brak pokoju i strach próbują uciec od tej fałszywej rzeczywistości. Często całkowicie wtedy rezygnują, zupełnie odchodząc od Boga lub popadają w drugą skrajność twierdząc, że teraz mogą robić wszystko, na co tylko mają ochotę. Jesteśmy zbawieni - mówią - więc nasze postępowanie nie ma już żadnego znaczenia. Na świecie jest wiele fałszywych kierunków zbawienia. Już najwyższy czas, aby każdy z nas sprawdził czy jego udziałem jest autentyczna radość zbawienia. W Psalmie 51, Dawid woła do Boga: Przywróć mi radość zbawienia! Odnów to we mnie, bo w tej radości jest moc!

Ma to ogromne znaczenie, gdyż tylko wtedy będziecie z radością dążyć do zmiany swoich złych nawyków. Pozbawiona tej radości zmiana sposobu żywienia, czy jakiekolwiek inne zmiany staną się bolesnym doświadczeniem. A wtedy albo całkowicie zrezygnujecie z dalszych prób naśladowania Chrystusa, albo zaczynacie się usprawiedliwiać mówiąc: Ja i tak jestem zbawiony. Jednak w takim zbawieniu nie ma mocy, a to jest równoznaczne z utratą zbawienia. Tacy chrześcijanie oszukują samych siebie przy pomocy tej "wygodnej" teologii zbawienia. Prawdziwe zaś chrześcijaństwo charakteryzuje obecność w życiu wierzącej osoby autentycznej, zbawiennej mocy, prowadzącej do ujarzmienia złych skłonności i nawyków.

Pamiętam jak po zakończeniu stażu podyplomowego z interny, nadal odbywałem praktykę na Uniwersytecie w Detroit. Pracowałem wtedy w szpitalu dla weteranów. Było tam bardzo dużo alkoholików. Często więc zdarzało się, że w wyniku ostrego zatrucia alkoholem mieli oni ataki delirium. Pewnej nocy wezwano mnie do jednego z takich pacjentów. Był bardzo podniecony i trzeba było go uspokoić. Z przerażeniem patrzył na swoje ciało i krzyczał: Robaki! Robaki! Robaki! Spojrzałem na niego i powiedziałem: Ja nie widzę żadnych robaków! Zatrucie alkoholem sprawiło, że on faktycznie je widział. Nie miałem za bardzo pojęcia, co robić w takiej sytuacji. Zacząłem więc udawać, że strząsam z niego te robaki, wołając przy tym: Wynoście się stąd brudne robaki! Potem powiedziałem do niego: Już nie ma żadnych robaków. On jednak z niedowierzaniem popatrzył na swoje ciało i znowu zaczął krzyczeć: Robaki! Nadal łażą po mnie! Zrozumiałem wtedy, że nic już nie mogę dla niego zrobić. Ten człowiek w swojej fałszywej rzeczywistości widział robaki, ale w mojej prawdziwej rzeczywistości ich nie było.

Dzięki Chrystusowi jesteśmy wolni od Wszelkiego "robactwa" grzechu! Fakt ten jest dla Boga rzeczywistością! W jego oczach jesteśmy doskonale czyści!

Gdy niedługo przed swoją śmiercią Chrystus umywał nogi swoim uczniom, Piotr powiedział do niego: Nie będziesz umywał moich nóg! Wtedy Jezus odpowiedział mu: Jeśli nie pozwolisz mi umyć twoich nóg, nie będziesz miał ze mną nic wspólnego. Piotr był szczerze przywiązany do Chrystusa, więc odparł: Skoro tak Panie, to umyj mnie całego!

Na taką spontaniczną reakcję Piotra, Chrystus odpowiedział słowami, które mają niezwykle głębokie znaczenie. Ew. Jana 13,10: "Ten, który jest czysty nie ma potrzeby się myć, chyba tylko nogi, bo czysty jest cały". Ten, kto jest umyty - zapewnił Piotra Zbawiciel - czysty jest cały. Brudne są tylko stopy. W słowach tych zawarta jest wspaniała nauka. Ja cię zbawiłem - mówi Jezus - jesteś całkowicie czysty. Wyjątkiem są tylko stopy. Dlaczego? Jest tak, ponieważ nasze stopy ciągle jeszcze chodzą po tym skażonym grzechem świecie. W sensie duchowym są "brudne", gdyż symbolizują one nasze popełnione już po nawróceniu grzechy. Cudowne jednak jest to, że pomimo tego, iż te stopy są brudne, to dalej w tym samym wersecie Jezus mówi do nas: "I wy jesteście czyści". Tak wygląda Boża rzeczywistość w odniesieniu do nas. Jezus Chrystus obmył nas wszystkich! Jesteśmy całkowicie czyści! Jedynym problemem są tylko symbolizujące nasze niedoskonałości "brudne stopy". Wielokrotnie szatan wskazując na nie i chcąc odebrać nam pokój, przechadza się pod oknem naszych nie do końca zamkniętych jeszcze dla Boga serc i głośno "miauczy", mówiąc: Popatrz na swoje stopy. Ktoś taki jak ty nie może być zbawiony. Musisz jeszcze dużo nad sobą pracować, żeby zapewnić sobie zbawienie.

Zawsze pamiętajmy o tym, że Bóg całych nas obmył krwią swojego syna. A co z naszymi brudnymi stopami - zapytacie? Wyciągnijcie je po prostu w kierunku Chrystusa i powiedzcie: Panie, proszę, obmyj je. A Pan Jezus zawsze chętnie to zrobi.

Tak wygląda prawdziwa chrześcijańska rzeczywistość, która już teraz jest naszym udziałem. To właśnie dlatego Paweł używając czasu przeszłego napisał, że Bóg posadził nas wraz z Chrystusem w okręgach niebieskich.

 

PRZETŁUMACZYŁ I OPRACOWAŁ - SŁAWOMIR GROMADZKI - NA PODSTAWIE WYKŁADU DR Sang Lee WYGŁOSZONEGO W 1997 ROKU W NORYMBERDZE.


kontak z autorem serwisu
Sylwestrem Szady

Adres serwisu:
http://www.eliasz.pl

Chrzescijanski Serwis Promocyjny
Chrzescijanski Serwis Promocyjny

Ostatnie zmiany: 19.06.2000 r.

[początek]