poprzedni nastepny
linki autorzy opracowań książki kontakt lista tematyczna lista chronologiczna strona główna

"Pasja" Gibsona: problemy z estetyka

 

Obejrzalem wreszcie wczoraj „Pasje“ M.Gibsona. Zalezalo mi na tym, bo juz wiele komentarzy i recenzji sie naczytalem, wiele opinii slyszalem i... byly one skrajnie rozne: od zachwytu po calkowita wrecz dezaprobate.


No coz, ja mam tzw. „mieszane“ odczucia z przewaga negatywnych.

Bardzo pozytywnie zapowiadal sie poczatek filmu: tekst z Izajasza 53 jako motto. Udana byla muzyka do filmu. Dobrze bylo czasem zamknac oczy i pozwolic sluchowi wyprowadzic sie jakby ze zgielku, ktory „musial“ sledzic wzrok. Urzeczony bylem brzmieniem jezyka aramejskiego, przyblizal on widzom zapewne w lepszy sposob atmosfere tamtych czasow. Moze byloby dobrze, gdybysmy wszyscy na swiecie mowili „Jeszua“? Imion i nazw geograficznych nie powinno sie, moim zdaniem, tlumaczyc.

Pozytywne byly dla mnie tez w tym filmie krotkie nawiazania do wczesniejszych momentow biografii Jezusa. Zwlaszcza sceny z ostatniej wieczerzy i fragmenty kazania na gorze byly przemawiajace, bo stanowily ogromny kontrast dla brutalnej rzeczywistosci.


Ale wlasnie: jak to to jest (jak bylo) z ta rzeczywistoscia i jej brutalnoscia. W odczuciu mojej zony tak straszne znecanie sie nad czlowiekiem-Jezusem doprowadziloby do tego, ze nie doszedlby w ogole zywo na Golgote. Realizm jest prawie zawsze mile widziany, ale czy to nie byl juz... surrealizm? Nie powatpiewam w brutalnosc Rzymian, ale czy nie bylo to przerysowane? Ale jesli nawet nie bylo to ukazane z przesada, to... czy trzeba to w taki sposob przedstawiac? Czemu to sluzy? Ania, moja zona, wyszla z seansu 20 min. przed koncem projekcji, bo juz nie mogla zniesc tej „rzezni“. Nasuwa sie pytanie, czy wspolczesny widz potrzebuje naprawde takich srodkow, by cos do niego dotarlo? Czy to nie „lopatologia stosowana“? Dla Ani i dla mnie to ukazanie brutalnosci spowodowalo, ze trudno bylo sie nam skupic na tym, co bylo wazniejsze w temacie pasji Jezusa, na jego zbawczym dziele odkupienia. Ania stwierdzila, iz nie mozna bylo wrecz plakac, skoro chcialo sie... rzygac. W sumie wiec raczej niesmak nam pozostal.


Zastanawiam sie nieraz nad problemem estetyki dziela sztuki. Aby cos do mnie przemowilo, musi byc to podane w jakiejs „strawnej“ formie. Z reguly nie ogladam np. jakichs horrorow, thrillerow lub czegos, co odbieram jako glupie. Tu w filmie Gibsona razil mnie np. stale powracajacy glupowaty ryczacy smiech oprawcow.


Mysle, ze naszym zadaniem jako chrzescijan, jest przekonac ludzi, ze bez porownania lepiej zrozumiec mozna misje i cierpienia Jezusa, czytajac i rozmyslajac nad przekazami biblijnymi. Razi mnie zawsze, gdy w filmach, gdzie podstawa fabuly sa prawdziwe zdarzenia z historii biblijnej wprowadza sie rozne obce „wtrety“. Tak jest w „Pasji“, tak jest w wielu innych filmach, nawet w produkcjach dla dzieci, ktore czesto moga miec trudnosci w rozgraniczeniu miedzy fikcja i rzeczywistoscia i w koncu biblijne historie wlozyc wraz z innymi pomiedzy bajki.


W filmie Gibsona dziwny wydal mi sie takze sposob ukazania postaci Marii, matki Jezusa. Tragedia tej prostej kobiety zostala przedstawiona jakby zbyt filozoficznie (tu znowu sporo fantazji rezysera, wybiegajacych poza watki biblijne). Bol Marii chyba znacznie lepiej oddaje tekst „Stabat Mater“, po ktorych juz tak wielu kompozytorow siegalo. Wyeksponowanie roli Marii w „Pasji“ moze byc tez odebrane (zwlaszcza przez protestantow) jako zamierzone przygotowanie gruntu pod przyszla akceptacje dogmatu o Marii jako wspolodkupicielce (co znow wybiega poza przekaz Biblii, mowiac delikatnie).


Konczac chce powrocic jeszcze do spraw estetyki i podzielic sie dwoma przykladami z mojej (muzycznej) dzialki. Przed wielu laty na festiwalu muzyki wspolczesnej „Warszawska Jesien“ wyszedlem przed zakonczeniem jednego z koncertow, bo... nie moglem dluzej sluchac kompozycji na dwa fortepiany preparowane K.- H. Stockhausena. Utwor trwal juz 70 minut i doprawdy odebralem to jako estetyczne znecanie sie nad sluchaczem. Z innej strony: takze w przypadku „glosnej“ muzyki popularnej (hard rock, heavy metal itd.) bombardowanie przez dluzszy czas sluchacza decybelami, czy ostrymi dysonansowymi brzmieniami mija sie - w moim zrozumieniu - z poczuciem estetyki. Nierzadko sluchacze rockowego koncertu wychodza z niego wymeczeni i sfrustrowani, choc wybierali sie na impreze... rozrywkowa.

W podobnym sensie my z zona wcale nie czulismy sie dobrze po „Pasji“ ze wzgledu na estetyczny belkot filmu.


Bogdan Olma

e-mail: bogdanolma@aol.com


Essen, 22.04.2004


Ostatnie zmiany: 28.04.2004 r.

początek | strona główna | odtwarzanie MIDI | dodaj do ulubionych | rekomenduj znajomym | St@rtuj z Eliaszem