Ewangelia, którą głosimy.

PYTANIE, OD KTÓREGO ZALEŻY PRZEZNACZENIE

  Był pewien młody człowiek, który żył na Zachodzie Stanów Zjednoczonych. Nie czynił on nigdy nic szczególnie złego. Lecz pewnego dnia, grając w karty, stracił  panowanie nad sobą. Dobywszy rewolweru, zabil swego przeciwnika. Został aresztowany, osądzony i skazany na  śmierć przez powieszenie. Ale powołując się na jego dotychczas nienaganne życie,  przyjaciele i krewni złożyli petycję o ułaskawienie. Zdawało się, że wszyscy chcą podpisać tę prośbę. Słyszano o tym w innych miastach i wsiach i mieszkańcy chętnie
składali swe podpisy. W końcu zaniesiono petycje do gubernatora, który był chrześcijaninem; łzy stanęły mu w oczach, gdy zobaczył kosze wypełnione petycjami. Zdecydował się ułaskawić młodego człowieka, podpisał odpowiedni akt, a nastepnie, przebrany za duchownego, poszedł do więzienia. Gdy zbliżył się do celi śmierci, młody człowiek przyskoczył do kraty i zawołał:
"Odejdź. Nie chcę cię widzieć. Już siedmiu klechów przychodziło tu do mnie. Dość miałem religii w domu".
"Lecz", odpowiedział gubernator, "poczekaj chwilę, młody człowieku, mam coś dla ciebie, pozwól, bym mówił z tobą."
"Słuchaj", zawołał młody skazaniec z gniewem, "jeśli natychmiast stąd nie wyjdziesz, to zawołam strażników żeby cię wyrzucili."
"Ależ, młody człowieku," zawołał gubernator, "mam dla ciebie nowinę, najlepszą nowinę. Czyż nie chcesz, bym ci ją przekazał?"
"Słyszałeś, co powiedziałem" rzekł skazaniec, "jeśli natychmiast stąd nie wyjdziesz, zawołam strażników".
"Trudno", powiedział gubernator i z ciężkim sercem zawróciwszy, opuścił więzienie.
W parę chwil później nadszedł strażnik.
"No, młodzieńcze" - powiedział "widzę, że miałeś wizytę samego gubernatora."
"Co?" - zawołał skazaniec. "Ten człowiek w stroju duchownego był gubernatorem?"
"Tak", odpowiedział strażnik, "przyniósł on ci ułaskawienie, ale ty  nawet słuchać go nie chciałeś."
"Daj mi papier, pióro i atrament" - zawołał młody człowiek. I usiadłszy, napisał: "Drogi Panie Gubernatorze,
winienem Pana przeprosić. Żałuję, że w ten sposób potraktowałem Pana..." i tak dalej. Gubernator otrzymawszy list, napisał na odwrocie: "Pozostawić bez rozpatrzenia."
Nadszedł dzień, w którym skazaniec miał ponieść śmierć.  "Czy chcesz coś powiedzieć przed śmiercią?" - zapytano   go. "Tak," - odpowiedział. "Powiedzcie młodym ludziom w całej Ameryce, że nie umieram za swoją zbrodnię. Nie umieram za to, że jestem mordercą. Gubernator ułaskawił mię. Mogłem żyć. Powiedzcie im, że umieram dlatego, iż nie chciałem słuchać propozycji gubernatora.'

Przyjacielu, jeśli jesteś zgubiony, to nie z powodu  twoich grzechów, lecz dlatego, że nie chcesz przyjąć tego,
co ci Bóg ofiaruje przez swego Syna. Bo jeśli odrzucisz Jezusa Chrystusa, to cóż Bóg będzie mógł uczynić dla
ciebie? Niweczysz w ten sposób jedyną nadzieję zbawienia.
W roku 1892 Wilson i Porter zostali skazani na śmierć przez powieszenie za ograbienie poczty amerykańskiej.
Porter został stracony, Wilsona zaś ułaskawiono. Odmówił on jednak przjęcia ułaskawienia i prezes Sądu Najwyższego, John Marshall, cofnął łaskę, uzasadniając to następująco:
"Ułaskawienie jest rzeczywiste, lecz dla jego ważności istotne jest uwolnienie, lecz uwolnienie nie może się dopełnić bez przyjęcia. Może ono zatem być odrzucone przez osobę, którą ułaskawiono; jeśli zaś zostało odrzucone, to Sąd nie widzi się władny do zmuszenia osoby skazanej, aby przyjęła ułaskawienie."
Odpowiedzialność zatem spoczywa na tobie. Jeśli nie przyjmiesz ułaskawienia od Boga, to On cię nie zmusi.
"Jakoż uciekniemy, jeśli zaniedbamy tak wielkiego zbawienia?" (Hebr. 2: 3).
 

PIŁAT Piłat zadał pytanie: "Cóż tedy uczynię z Jezusem, którego zowią Chrystusem?" (Mateusz 27: 22). Oto jest pytanie, które decyduje o losie.  Piłat wciąż usilował ocalić Jezusa. W końcu, zrozpaczony, zwróciwszy się do ludu, zapytał: "Którego chcecie, abym wam wypuścił, Jezusa, czy Barabasza?"  Podburzeni przez kapłanów, odpowiedzieli: "Barabasza, Barabasza." Wtedy przyszła kolej na pytanie: "Cóż tedy uczynie z Jezusem? Wybraliście Barabasza, Jezus zaś nadal pozostał w moich rękach. Mam więc z Nim do czynienia, muszę z Nim coś uczynić. Cóż uczynię?"  Piłat, jak pamiętacie, usiłował zrzucić z siebie odpowiedzialność. Przede wszystkim powiedział, że jeśli Żydzi  Go pojmali, to i Żydzi powinni Go osądzić. Ale oni odpowiedzieli: "Nam nie wolno wydać człowieka na śmierć, a ten mąż godzien jest śmierci."
Następnie Piłat, usłyszawszy, że Jezus podlega władzy Heroda, posłał Go do Heroda. Lecz Herod rychło odesłał
Go z powrotem. Wreszcie Piłat, zrozpaczony, kazał przynieść misę wody, i obmywszy ręce przed zgromadzonym tłumem, powiedział jakby przez ten gest: "Już więcej nie jestem odpowiedzialny, umywam ręce od tej całej sprawy."
Zachowała się pewna legenda o Piłacie: przebywa on w najniższej głębi Hadesu i umywa swe ręce w misie
z wodą. Po każdym umyciu przygląda się swoim rękom, lecz za każdym razem pokryte są krwią. Więc .znów je
zanurza w miednicy z wodą i energicznie obmywa je, chcąc usunąć plamy. I znów je wyciąga z wody i patrzy,
lecz wciąż są splamione krwią. Wreszcie z trwogą w głosie woła: "Czy nigdy nie będą czyste? Czy nigdy nie będą czyste?" Nie, Piłacie, ręce twe nigdy nie będą czyste, ponieważ splamiły się krwią Syna Bożego.
Wyobraźmy sobie, że mógłbym dziś przywołać do siebie Piłata. Przypuśćmy, że mógłbym mu rozkazać, aby stanął przy mnie. Ciekaw jestem co by powiedział? Ponieważ Piłat żyje, pamiętajcie. Piłat żył przez wszystkie stulecia. Przez z górą dziewiętnaście wieków, Piłat rozmyślał o tym, co uczynił, gdy Jezus stał przy nim. Nie mógł tego zapomnieć. I zawsze będzie to pamiętać. Jego umysł wciąż jest czynny. Coż by więc powiedział?
Ach, lecz dla Piłata jest za późno. Jest to więc bez znaczenia, bo on nie mógłby być zbawiony. On już podjął
swoją wieczną decyzję. Ale dla ciebie jest jeszcze czas. Jeszcze jesteś w ciele. Jeszcze możesz zdecydować co
uczynisz z Jezusem i twoja cała wieczność zależy od tej decyzji.
 
TYLKO JEDNA ALTERNATYWA Jest tylko jedna alternatywa. Musisz albo przyjąć Chrystusa, albo Go odrzucić. "Lecz,  powiadasz,
mogę pozostać neutralny. Nie muszę stawać po tej czy tarntej stronie. Nie przyjmę Go, ale i nie odrzucę Go."
Słuchaj, mam dla ciebie prezent w mojej kieszeni, ale nic nie mówię ci o tym. A zatem możesz być neutralny.
Lecz  w chwili, gdy wyciągnę go z kieszeni i zaoferuję ci, musisz podjąć decyzję. Nie możesz dłużej pozostać neutralny.   Zanim cokolwiek słyszałeś o Panu Jezusie Chrystusie możesz być neutralny. Lecz w tym momencie, gdy On ci został zaoferowany, musisz podjąć decyzję. I odtąd nie możesz być neutralny. Ilekroć słyszysz zaproszenie, musisz się zdecydować.
Jeśli dziś nie przyjmiesz Jezusa Chrystusa, to znaczy, że Go odrzucasz. Jedno albo drugie. Możesz pozostać na
swym miejscu i nie uczynić najmniejszego poruszenia. Ale przynajrnniej przez to okażesz, że Go odrzucasz.
A więc? Co będzie? Czy odrzucisz Go na nowo, czy też właśnie teraz przyjmiesz Go, jako osobistego swego
Zbawiciela? Do ciebie należy decyzja.
 
PODSTAWA SĄDU BOŻEGO Niech mi wolno będzie podkreślić, że Bóg cię będzie sądzić na podstawie twojej ostatniej decyzji. Przypuśćmy,
na przykład, że się decydujesz odrzucić w tyrn momencie Chrystusa, lecz jednocześnie postanawiasz zmienić swą  decyzję i w niedzielę wieczorem przyjąć Go. A przecież możesz umrzeć przed następną niedzielą. Pomyśl, że Bóg cię będzie sądzić na podstawie nie tego, co mogłeś uczynić, ale na podstawie tego, co uczyniłeś.
Pytanie w dniu Sądu Ostatecznego nie będzie dotyczyć twego grzechu, lecz twego stosunku do Syna Bożego, do
Jezusa Chrystusa. "Co uczyniłeś z Synem moim?" - zapyta Bóg. "Panie," odpowiesz, "zawsze byłem religijnym
człowiekiem. Uczęszczałem do kościoła..." "Zaczekaj," - przerwie ci Bóg. "Nie pytałem cię nigdy o twoje życie
religijne. Jedno ci tylko pytanie zadaję, bardzo proste: co uczyniłeś z moim Synem?" "Panie," - odpowiesz
znowu, "życie moje zawsze było przykładne. Nigdy nie uczyniłem nic złego." A Bóg znowu: "Nigdy cię nie pytałem o sposób twego życia. Moje pytanie jest proste: co uczyrriłeś z moim Synem?" "Ależ Panie," - odpowiesz, "zawsze uważalem. że Twój Syn był najlepszym z ludzi." "Nigdy nie pytałem cię, co myślisz o moim Synu"- przerwie ci Bóg znowu. "Natomiast pytam cię, co  u c z y n i ł e ś  z moim Synem. Powiedz mi więc, czy przyjąłeś Go czy odrzuciłeś?"  A ty zamilkniesz. Nie będziesz mieć odpowiedzi, ponieważ nic nie uczyniłeś. Zlekceważyłeś Go. Dlatego będziesz zgubiony, nie z powodu tego co uczyniłeś, leez czego zaniedbałeś uczynić.
 
DLACZEGO LUDZIE BĘDĄ ZGUBIENI? Dlaczego ludzie będą zgubieni? Jeśli ludzie mają pójść na zatracenie z powodu swoich grzechów, to dlaczego będą zgubieni? Pewna młoda dama była raz bardzo chora. Była ona pobożną członkinią Kościoła. Pewnego dnia wpadła w zachwycenie i wydawało się jej, jakby w śnie, że umarła i stanęła u drzwi niebios przed archaniołem Gabrielem, który przewracał karty w księdze życia. Po chwili, z nieprzyjaznym obliczem, spojrzał Archanioł na tę osobę. "Niewiasto," - powiedział, "nie ma twojego imienia w księdze żywota." "Co!" - zawołała
kobieta. "Nie ma tu mojego imienia? Ależ musi być. Spójrz raz jeszcze!" Jeszcze raz przejrzał strony księgi archaniol Gabriel i jeszcze raz stwierdził: "Nie. Nie ma tu twojego imienia."  "Dlaczego - zawołała, "cóż uczyniłam, że nie ma w księdze mojego imienia?" "Niewiasto," - odpowiedział archanioł Gabriel. "Nie dlatego coś uczyniła nie ma tu twojego imienia, leez dlatego, czego n i e   u c z y n i ł a ś. Zaniedbałaś bowiem wielkiego zbawienia."  W tym momencie obudziła się i chociaż była chora, zeszła z pościeli, uklękła i po raz pierwszy w swym życiu otworzyła serce przed Jezusem Chrystusem i przyjęła Go, jako swego osobistego Zbawiciela.  Dlaczego ludzie będą potępieni? Niech Bóg da odpowiedź.
"Ten, kto weń wierzy, nie będzie potępiony" (Jan 3: 18) "Ten, kto nie wierzy weń, już jest osądzony."
Dlaczego? Czy dlatego, że nie należał do Kościoła? Czy dlatego, że zgrzeszył? Słowo Boże mówi wyraźnie: "Kto nie wierzy, już jest osądzony, ponieważ nie uwierzyl..."
Oto, przyjacielu, jedyna przyczyna, dla której ludzie są osądzeni. Nie będziesz zgubiony dlatego, że jesteś zbrodniarzem. Bóg może przebaczyć nawet mordercy. Nie zginiesz dlatego, że jesteś pijakiem lub złodziejem. Bóg może przebaczać pijakom i złodziejom. Lecz jest jeden grzech, kórego Bóg przebaczyć nie może, a tym grzechem jest odrzucenie Jego Syna. Jeśli odmówisz przyjęcia Jezusa Chrystusa jako swego Zbawiciela, to nie ma żadnej nadzżei dla ciebie, Bóg bowiem nie ma innego planu.
 
CZŁOWIEK DOBRODUSZNY Powiesz, że to nie jest w porządku. Myślisz, że żyjesz przyzwoicie i nie możesz zrozumieć, dlaczego masz być
potępiony z tego powodu jedynie, że nie przyjąłeś Jezusa  Chrystusa. Posłuchaj, w mieście twoim mieszka dobroduszny człowiek. Jest on uprzejmy dla swoich rodziców, dla swoich dzieci, uprzejmy względem swoich przyjaciół i znajomych. Lecz bierze on swą żonę, której ślubował miłość i wierność, i nadużywszy jej w haniebny sposób, pozostawia ją na wpół martwą, leżącą na podłodze. Następuje aresztowanie. Wzywa się świadków, przychodzi ich cała setka. Wszyscy oni składają podobne zeznanie. "Ten człowiek", mówią, "był uprzejmy. Był uprzejmy i dobry dla swego ojca i matki, dla swych synów i córek. Był dobry dla
przyjaciół i znajomych."  W końcu, sędzia przemawia do kompletu sądzącego: "Nie zajmuję się nim na podstawie jego stosunku do innych," - powiada, "lecz sądzę go wyłącznie na podstawie jednego: traktowania własnej żony". Powiedzcie mi , co dobrego uczynił swej żonie?" Nie ma świadków. Następuje osądzenie i skazanie. I słusznie, jakkolwiek jego występek dotyczył tylko jednej osoby. Czytelniku, czy myślisz, że możesz być uprzejmy i dobry dla ludzi tego świata, a jednocześnie nieprzyjaznym względem Syna Bożego i pozostać bez winy? Przenigdy. Nie ma znaczenia, jakie życie prowadzisz, lub jak traktujesz ludzi, bliżnich swoich. Jeśli ignorujesz i gardzisz Jezusem Chrystusem, to Bóg policzy się z tobą. Nie możesz obrażać Syna Jego i ujść odpowiedzialności.   Dziewiętnaście stuleci temu Bóg dał Syna swego za ciebie. Jezus Chrystus zaniósł twe grzechy na drzewo krzyża. On umarł, byś ty mógł żyć. Bóg daje ci zbawienie bez pieniędzy i bez zapłaty i każe ci przyjąć swego Syna jako Zbawiciela. Jeśli odmówisz, to cóż On może uczynić prócz potępienia ciebie? Wszystko zatem zależy od twego stosunku do Jezusa Chrystusa. Twoje życie może być znakomitym przykładem. Prawdopodobnie nikt nie mógłby wnieść poważnych zarzutów co do twego charakteru. Wobec swoich przyjaciół i znajomych jesteś zawsze poprawny. Ale obraziłeś Syna Bożego. Wciąż i wciąż odrzucałeś zmiłowanie, które ci darował. Czekał On przez całe Iata poza drzwiami twego serca, lecz nigdy nie byłeś tak uprzejmy, by Go wpuścić do wnętrza. Pomyśl zatem, co powie Bóg, kiedy staniesz przed Jego obliczem? Czy twoja uprzejmość i dobroduszność wobec  bliźnich zrównoważy twą krnąbrność wobec Jezusa Chrystusa? Napewno nie, jeśli Biblia jest Słowem Bożym. A ona jest Słowem Bożym, ponad wszystko. Twoje inne grzechy zbledną i staną się nieważne wobec twego największego występku, jakim jest odrzucenie Syna Bożego.
 
TWÓJ WRÓG Czy wciąż jeszcze utrzymujesz, że Bóg jest niesprawiedliwy i że nie ma prawa cię potępić za to, żeś odmówił
przyjęcia Jezusa Chrystusa jako swego Zbawiciela?  Posłuchaj! Masz pewnego wroga. Wszelką krzywde,
jaka tylko leżała w jego mocy, wyrządził ci. Nienawidzi on twego widoku i dróg, po których chodzisz. Przezeń dom twój uległ rozbiciu, a twoje życie rodzinne obróciło się w ruinę. Lecz nadchodzi dzień, w którym ten twój
wróg jest głodny i bliski śmierci. Dowiadujesz się o tym i w dobroci serca idziesz by go odnaleźć i zaprosić
do swego domu. Dajesz mu jeść i zachęcasz go, by jadł. Lecz twoje zachety przechodzą niezauważone. On zaś siedzi przy stole pełnym odżywczych pokarmów, lecz ani razu nie sięga po nie ręką. W końcu słania się i pada
martwy u twych stóp. Powiędz, dlaczego umarł? Cóż wiecej można było dla niego uczynić? Nic! Umarł, ponieważ nie chciał żyć. Było w nim życie, lecz on wybrał śmierć. Co więcej, przynaglałeś go, by jadł, lecz on nie chciał. Oto dlaczego umarł. A jak mogło być inaczej? Czy wyjaśniłem to dostatecznie? Czy gotów jesteś teraz słuchać tego, co Bóg mówi? Czy przyjmiesz dziś Pana Jezusa jako swego Zbawiciela, uznawszy, że On zgładził grzech przez ofiarowanie samego siebie i że dzięki Jego śmierci otworzyła się Droga, na której możesz dostąpić zbawienia? I czy pojednasz się w tym momencie z Bogiem, przybliżając się do Niego jako biedny, bezradny grzesznik, zdający sie wyłącznie na Jego łaskę i miłosierdzie oraz wyłącznie na zasługi Jego Syna? Czy może pozostaniesz takim, jakim jesteś, ściągając tym samym na siebie straszny gniew Boży?
 
BEZ JEZUSA Pozwól, bym w pewnym sensie zmienił pytanie Piłata. Niech mi to bedzie wolno wyrazić w ten sposób: "Co
uczvnię b e z   Jezusa?"  Co uczynisz bez Jezusa w godzinę śmierci? Czyś gotów spot.kać się z tym ostatecznym twoim wrogiem w samotności? Za wszystkie bogactwa tego świata nie chciałbym wejść w doline cienia śmierci bez Jezusa Chrystusa. Co uczynisz bez Jezusa Chrystusa w dzień Sądu Ostatecznego? Czy staniesz przed Bogiem w samotności? Za wszystkie bogactwa świata nie chiałbym stanąć przed Bogiem bez obrońcy. Pragnę bowiem, by ktoś stał u mego boku i bronił mej sprawy. Co uczynisz bez Jezusa w wieczności? Za tysiąc lat
od tej chwili będziesz się musiał gdzieś znaleźć. Ach, tak, lecz gdzie? A przecież to będzie tylko początkiem. Czy będziesz mógł stanąć w obliczu niezliczonych wieków bez Jezusa? Co uczynisz bez Jezusa w godzinie smutku? Może jesteś jeszcze młody. Nigdy nie zaznałeś sieroctwa. Lecz zanim minie wiele lat dopełni się tragedia. Czy myślisz, że bedziesz mógł znieść smutek o własnych siłach?
 
DWIE MATKI INDIAŃSKIE Gdy miałem dziewiętnaście lat, byłem misjonarzem wśród Indian. Mieszkałem wtedy w rezerwacie indiańskim niedaleko Alaski. Pewnego dnia umarło małe niemowlę indiańskie. Zostało ono pochowane w grobie nad
brzegiem Pacyfiku, pod wiekowymi drzwiami wielkiego lasu. Matka patrzyla, jak grób pokrywa się ziemią. Nagle zaczęła rwać włosy z głowy, całymi kępami, tak, że po chwili głowa jej broczyła krwią. Potem wracając ulicą wioski krzyczała tak, że można ją było słyszeć na pół mili.  Jeszcze podczas mego pobytu w tych stronach umarło inne dziecko indiańskie. Wziąwszy martwe ciało na rece wstąpiłem na ścieżkę indiańską w kierunku Oceanu, a Indianie szli za mną długim rzędem. Potem w kaxnienistej ziemi wykopaliśmy niewielką mogiłkę i złożyliśmy w niej ciało. Gdy zasypaliśmy ją ziemią, matka, Indianka, stała obok, płacząc, bez krzyku i bez rwania włosów, lecz w milczeniu. A gdy było po wszystkim, powróciła do swej ubogiej chaty, płacząc w sobie.
Skąd taka wielka różnica? Obie matki utraciły swe dzieci. Obie matki kochały je tak, jak matki są zdolne
kochać swe dzieci. Lecz jedna mogła dźwigać swój ból, druga zaś nie. Skąd taka różnica? Pierwsza z matek była poganką. Nie znała ona Jezusa Chrystusa. Patrzyła ona na twarz swego dziecka i wołała - "już go nigdy nie zobaczę". Nic dziwnego, że rozpaczała tak głośno. Nic dziwnego, że rwała włosy. Druga matka była chrześcijanką. Znała Jezusa Chrystusa i radosna nadzieja zmartwychwstania pulsowała w jej sereu. "Ono nie wróci do mnie", powiedziała, "lecz ja pójdę do niego". wiedziała bowiem, że wielki Pasterz weźmie to jagniątko na swe ramiona i będzie je piastować dotąd, dopóki nie będzie mógł go zwrócić jej i że wtedy posiądzie je ona na wieki.  To zawsze tak jest. Ilekroć prowadzę orszak pogrzebowy dzieje sie to samo. Ci, którzy znają Jezusa Chrystusa są zdolni do znoszenia smutku dlatego, ponieważ xnają nadzieję zjednoczenia się w przyszłości. Ci zaś, którzy nie znają Go, nie mogą znieść smutku. Tacy przeważnie popadają w rozpacz. Nie wiem, jak możesz znosić smutek bez Jezusa Chrystusa.
 
TWOJA DECYZJA   "Cóż uczynię zatem z Jezusem, którego zowią Chrystusem?" Nie, przyjacielu, nie na tym polega pytanie. Pyta-
nie to powinno brzmieć: "Co uczyni Jezus ze mną?". I tak będzie ono brzmieć w przyszłości. Teraz jeszcze
brzmi ono: "Co uczynię z Nim?".  To, co Jezus uczyni z tobą w przyszłości, zależy od tego, co ty uczynisz z Nim teraz.   Cóż uczynię? Musisz coś uczynić. Musisz podjąć decyzję. Jest to decyzja osobista. Nikt inny nie będzie mógł zadecydować za ciebie. Będziesz musial zdecydować sam za siebie. Co zatem uczynię z Jezusem? Nie ma większego znaczenia to, do jakiego kościoła należysz, ani czy jesteś ochrzczony. Przede wszystkim ważne jest twoje stanowisko względem Jezusa Chrystusa. Co ty z Nim uczynisz? Co uczynię? A więc nie jest tu istotne w co wierzę, lecz co UCZYNIĘ! To nie jest kwestia intelektualna. To nie dotyczy twojego umysłu, lecz twego serca i twej woli. Czy przyjmiesz, czy odrzucisz Zbawcę? Twoja decyzja przesądzi o twoim wiecznym przeznaczeniu. Błagam cię przeto, zdecyduj się i to zdecyduj się teraz. Nie odkładaj tego do jutra, jutro może być za późno.
"Oto teraz czas przyjemny, oto teraz dzień zbawienia" (2 Kor. 6: 2).
Jaka zatem będzie twoja odpowiedź? Jeśli Go przyjmiesz, będziesz zbawiony. Jeśli Go odrzucisz, będziesz zgubiony. Przyjmij Go zatem, przyjmij TERAZ! Uczyń to teraz.
 
Powrót   Następna strona


Możesz napisać do mnie: 
garbul@logonet.com.pl
 

[początek]