"ONE DAY"
sztuka z wierszem
OSOBY
poetka - Jola
depreska - Milczucha
yuppiszonka - Wigi
sasiadka - Iza
ankieterka - Monica
pastor - Marcin
rezyser - Mo
SCENA I
na scene wchodzi Reżyser i wszyscy aktorowie. Reżyser próbuje zapowiedzieć sztukę i przedstawić osoby, ale aktorzy przeszkadzają
REŻYSER: Teatr "O.K.NO" ma nieprawdopodobny zaszczyt przedstawić sztukę pod tytułem "One day"...
PASTOR: No, tytuł już jest kiepski. Po co ta maniera z językiem angielskim, kiedy mamy ojczysty, prawda, piękny język...
REŻYSER: To pastor Kowalski.
PASTOR: Kasiński!!!
REŻYSER: W roli głónej wystąpi POETKA...
YUPPI:No właśnie! Ja mam zastrzezenia do głównej bohaterki, która moim zdaniem tej roli nie udźwignie, powtarzam, no nie udźwignie, więc...
REŻYSER: To przedstawicielka krwiożerczego pokolenia yuppiszonów.
SĄSIADKA: Ja popieram ten wniosek i Depreska chyba też?
REŻYSER: To sąsiadka, osoba z osobowością koloru blond... Cel życia: zamążpójście, ale uwaga - ciągle na etapie poszukiwań (Sąsiadka wyjmuje z kieszeni lupę i podchodzi bliżej widowni) A obok niej ostatni krzyk mody! Musisz tomieć czyli ... Depreska...
DEPRESKA: Ja się dziś źle czuję, mam depresję i to wszystko już mnie męczy...
POETKA: To może zrezygnuj z występu...
ANKIETERKA: Tak, a wtedy ty zostaniesz sama na scenie, o to ci chodzi, tak? Chciałabym zwrócić uwagę, że główna bohaterka ma poważną wade wymowy i nie podnosi górnej wargi w czasie wygłaszania kwestii... Uważam, że widownia powinna znać prawdę. Taki teatr to czysta amatorszczyzna!
REŻYSER: To kolejne uosobienie znaków czasu - Ankieterka-domokrążca...
PASTOR: No właśnie, teatr to kiepski pomysł, podejrzany religijnie i ja ogólnie nie popieram, nie popieram...!
REŻYSER: Czy ja bym coś mogła...?
YUPPI: No jak widać niewiele możesz, kotku, niewiele. Ja wychodzę, czas to pieniądz...
ANKIETERKA: Ja zaś czuję sie obrażona i to już w pierwszej scenie. Żegnam.
wychodzą wszyscy, zostają Reżyser i Poetka
SCENA II
POETKA: To co ja niby mam tu robić? Wiersze pisać?
REŻYSER: A potrafisz?
POETKA: No pewnie, jestem profesjonalistką. Zaraz ci pokażę ostatni... (zaczyna czegoś nerwowo szukać po kieszeniach, załamany Reżyser wychodzi, a Poetka mówi do widowni, nadal niechlujnie przetrząsając kieszenie a potem zrzucając ze stolika szpargały)
POETKA: Bo z pisaniem, kochani to jest tak... Wstaję rano, jem śniadanie, patrzę w okno, potem w drugie okno, jeśli jest brudne to idę do trzeciego, rozmyślam i około siedemnastej napada mnie natchnienie (chwyta się dramatycznie za szyję) i wtedy już muszę, muszę pisać... I piszę. No chyba że zdarzy się taki jeden dzień, w którym wszystko sprzymierza się przeciwko mnie, przeciwko poecie i poezji... No (pukanie) ktoś puka? Tak niemrawo to może tylko Depreska. Niech widownia przygotuje sie na falę najdzikszej rozpaczy. Płetwy wskazane. Ja w każdym razie (pociąga nosem) już czuję czarną wilgoć w powietrzu...
SCENA III
wchodzi Depreska
POETKA: No witam, Depresko. Co dzisiaj nowego złego u ciebie? Jakieś nowe czynniki spustowe? Trzęsienie ziemi w Tadzykistanie? A może odwołano tramwaj nr 4?
DEPRESKA: Wiesz...
POETKA: Wiem, wiem. Życie to nie herbatka z cytryną. Napijesz się...
DEPRESKA: Ja...
POETKA: Wiem, wiem, biedactwo... Cytryna to zły pomysł.Ja ostatnio piję tylko melisę, bo żyję w strasznym stresie... Ale jakoś nie pomaga!
DEPRESKA: biorąc do ręki pudełko, zbolałym głosem Bo to jest rumianek...
POETKA: Faktycznie! Ale może przeczytam ci mój nowy wiersz, Reżyser kazał napisać, a stare gdzieś zgubiłam... (do widowni) tzn. chcę powiedzieć, że na pewno wydrukowano je w poczytnych pismach dla prawdziwie inteligentnych i wrażliwych odbiorców... (w tym czasie zdruzgotana Depreska wychodzi, a Poetka krzyczy za nią)
POETKA: Idziesz już? Tak, wiem, być albo nie być... (do widowni) No szkoda, że wyszła. Mówi niewiele, ale wygląda na wielbiciela Herberta lub co najmniej Henrego Jonsona Juniora... Cóż, piszmy dalej... (pukanie) O, może wróciła?
SCENA IV
POETKA: Tak, wiem, wiem. Jest źle, ale poznaj fakty - będzie jeszcze gorzej... (wchodzi Sąsiadka) Aaa, to moja miła sąsiadeczka.
SĄSIADKA: Cześć. Chyba nie przeszkadzam?
POETKA: (nieszczerze, nie słucha Sąsiadki, pisze) Nieee, skąd. Mam pilną robotę, piszę jak widzisz nowy wiersz, ale to dla mnie pryszczyk. Co słychać?
SĄSIADKA: (zaczyna szlochać) Mam problem z Robertem.
POETKA: Z tym wysokim blondynem?
SĄSIADKA: Nie, to był Piotr, rzuciłam go w zeszłym tygodniu...
POETKA: Taaak, to już stare dzieje. A cóż ten Robercik? Upija się? Kręci z inną? A może drań nie sprząta po sobie w łazience?
SĄSIADKA: No, to też! Ale najgorsze, że mi nawymyślał.
POETKA: Tak? Co takiego?
SĄSIADKA: Powiedział mi, że mnie nie rozumie. I że mam ... zbyt skomplikowaną osobowość!
POETKA: No, tu już przesadził! Kłamie w żywe oczy (siada i próbuje pisać) Zostaw go
SĄSIADKA: Jak to zostaw? To z kim ja bym chodziła do parku? Jola chodzi z Szymonem, Ewa z Jasiem, a ja co, sama? Chyba zwariowałaś?
POETKA: No faktycznie, sprawa jest poważniejsza niż myślałam. A słuchaj, masz może psa? Albo kotka jakiegoś?
SĄSIADKA: Nie. A ty co z tym psem?
POETKA: Bo zwierxę to najlepszy przyjaciel człowieka i można z nim śmiało chodzić do parku, a na dodatek nie powie ci, że masz skomplikowaną osobowość ani żadnych innych kłamstw.
SĄSIADKA: Wiesz, masz rację. Ale ze zwierząt to ja mam tylko rybki.
POETKA:( wstając i odprowadzając sąsiadkę do drzwi) Oj rybki będą nawet lepsze niż pies. Zadnych kłótni, pełna harmonia. No to pa!
SĄSIADKA: Dzięki. Na ciebie zawsze można liczyć.
POETKA: (nieszczerze) No pewnie! (po wyjściu sąsiadki, do widowni) Wiem, wiem, nie był to ani Freud ani nawet Eichelberger, ale... jestem tylko poetką. Swoją drogą ciekawe, czy gdyby Miłosz miał takich sąsiadów, udałoby mu się dostać tego Nobla. (pukanie) No nie, czyżby rybki przemówiły? Teraz czasy takie, że wszystko możliwe...(do drzwi) Kto tam?
SCENA V
wchodzi Pastor
POETKA: O, co za niespodzianka. A jaka miła! Pastor Kowalski, prawda?
PASTOR: Kasiński.
POETKA: Oj, sorry. Słowa, słowa, słowa - jak mawiał mój kolega Szekspir. Czemu zawdzięczam ten zaszczyt (próbuje uprzątnąć stół)
PASTOR: No, pozwoliłem sobie... Akurat byłem w pobliżu...
POETKA: Ach rozumiem, rozumiem... Czyli to taki przypadek?
PASTOR: A niezupełnie. Chciałem odwiedzić, zapytać co słychać, dawno się nie widzieliśmy...
POETKA: (trochę przestraszona) Bo ja teraz chodzę na Lwowską. To taki mały kościółek, kameralna atmosfera...
PASTOR: A.. to wszystko wyjaśnia
POETKA: Tak... (zapada krępująca cisza, nagle Poetka poważnieje zupełnie i mówi serio) A ja się w sumie cieszę z tego przypadku, bo chciałam z pastorem porozmawiać. Od jakiegoś czasu odczuwam niepokój, że moja poezja nie umie wyrazić charakteru czasów, w których żyjemy, że bładzę we własnych uczuciach, roztkliwiam sie nad sobą, pomijając to co najważniejsze. Dlatego czegoś jej brak. Jest swiadectwem mojej stagnacji duchowej. Pastor rozumie moje obawy?
PASTOR: (skonsternowany) Taaak... Rzadko się zdarza taka szczerość, taka szczerość. Porzuć, dziecko, grzechy swoje, a wszystko będzie, że tak powiem, dobrze. (przechodzi do celu swojej wizyty) Ja właściwie przyszłem w innej sprawie do ciebie. Moja córka, Karolinka, to bardzo, bardzo zdolne dziecko: angielski, hiszpański, tenis. snowbord..bynajmniej... Ale w szkole jakaś złośliwa polonistka jest, może na tla religijnym? Wypracowanie zadała, o tu zaraz przeczytam, a dziecko sobie nie radzi, prawda, nie radzi.. POEZJA A WARTOŚCI DUCHOWE WSPÓŁCZESNEGO CZŁOWIEKA, no głupie to jakieś i nikomu niepotrzebne. W Ameryce, prawda, dzieci nie muszą takich rzeczy wiedzieć i jakoś żyją, i bezrobocia nie ma... No i chciałem, żebyś swoim niezakopanym talentem pomogła dziecku, bo ja poezji osobiście nie lubię... Chyba że psalmy, na przykład taki 119, mogę przeczytać?
POETKA: (rozczarowana i lekko złośliwa) W Ameryce, tak? (pastor zostawia kartkę na stole i wychodzi spłoszony do wyjścia) Psalm 119? Nie wszyscy lubią poezję? (do widowni)
Niektórzy lubia poezję
Niektórzy -
czyli nie wszyscy.
Nawet nie większośc, ale mniejszość.
Nie licząc szkół, gdzie się musi,
i samych poetów, będzie tych osób chyba ze dwie na tysiąc.
Lubią-
ale lubi się także rosół z makaronem,
lubi się komplementy i kolor niebieski,
lubi się stary szalik,
lubi się stawiać na swoim,
lubi się głaskać psa.
Poezję-
tylko co to takiego: poezja.
Niejedna chwiejna odpowiedź
na to pytanie padła.
A ja nie wiem i trzymam sie tego
jak zbawiennej poręczy...
(zamyślona siada do stołu i próbuje pisać)
SCENA VI
(pukanie, wchodzi Yuppiszonka)
YUPPI: Witaj, pasożycie ludzkości!
POETKA: (wyraźnie przygnębiona) Dzięki za dobre słowo, ideale epoki... Na wszelki wypadek: nic nie sprzedam, nic nie kupię, nic nie zrobię, bo mam wiersz do napisania, a społeczeństwo mi nie pomaga.
YUPPI: Czyli że potrzebujesz forsy? (nie czekając na odpowiedź) T znakomicie sie składa! Zatrudniam cię! Nie dziękuj!!!
POETKA: Co? Ty? W fabryce gwoździ czy wytwórni musztardy? W każdym razie - jestem wzruszona! Szczególnie z powodu musztardy.
YUPPI: No, wiedziałam, że sie zgodzisz. Ty, poetka, masz gadane. Sprawa jest taka: trzeba ułozyć hasło reklamowe...
POETKA: Musztardy?
YUPPI: Nie, no co ty! Z musztardą już skończyłam. Teraz... (prezentuje buty z jaskrawymi sznurowadłami) nadciąga era sznurówki!!!
POETA: To... po prostu ... fascynujące! I co ja niby mam tym sznurówkom zrobć, hm?
YUPPI: Ty im pommóż dostać sie na rynek. A potem - zawojować pół Europy!
POETKA: (trzeźwo) Które pół? To na wschód bardziej? Sznurówka zjednoczonej Europy!
YUPPI: Bomba! Ty to masz główkę (zapisuje w notesie) ! Od Uralu po Pireneje - sznurówka BAYER, symbol zjednoczonej Europy! To pa, Einsteinie reklamy!
POETKA: Pa! (wzdycha i siada przy stoliku, Wychodząca Yuppi zderza się w drzwiach z Ankieterką)
SCENA VII
ANKIETERKA: Poeta przy pracy? Moje marzenie.
POETKA: (mile zaskoczona) To tak widac, że poetka? Och, dziękuję, dziekuję!
ANKIETERKA: No... jest zapisane na drzwiach:POETKA.
POETKA: Acha (zimno), to czym mogę słuzyć?
ANKIETERKA: Ja z osrodka analizy stanu duchowego społeczeństwa, mam kilka pytań.
POETKA: Duchowego. To coś dla mnie. Proszę.
ANKIETERKA: Co... słychać?
POETKA: A.. to już jest pytanie?
ANKIETERKA: Nie, psycholog kazał, żeby tak zagajać, żeby się klient nie spłoszył, żeby zaufania nabrał.
POETKA: No ufam już. Co słychać, noooooo... Jest nieźle, idzie wiosna, piszę nowy wiersz, odczuwam niepokój metafizyczny...
ANKIETERKA (przerywając brutalnie) Jak przedstawiają sie pani finanse?
POETKA: Finanse? A... czyli pieniądze. Duchowo! Do granic możliwości! No cóż, kocham je bez wzajemności, dramat miłosny, zmierzający do tragicznego finału...
ANKIETERKA: (znowu przerywając) Jakiego proszku do prania pani używa?
POETKA: Przepraszam, to trudne pytanie. Tego inteligentniejszego od tego, który ma aktywne komórki, tzn. cząsteczki...
ANKIETERKA: Co pani myśli o naszym sejmie?
POETKA: Szczerze?
ANKIETERKA: To może przejdę do następnego pytania. Kto jest dla pani autorytetem?
POETKA: No... to może Norwid...
ANKIETERKA: A jakiś Polak może?
POETKA: (wkurzona) A czy teraz ja mogę pytanko?
ANKIETERKA: Nie mam takiej rubryki, ale proszę!
POETKA: Ile pani zapłacą za wizytę u mnie?
ANKIETERKA: Nie wolno mi mówić, ale... 10 złotych.
POETKA: To proszę (szuka po kieszeniach, a w koncu podaje kartkę), proszę mój wiersz, jest warty o wiele więcej i ... do widzenia.
ANKIETERKA: (spłoszona) Do widzenia. (wychodzi)
POETKA: Co za dzień! Co za dzień! Norwidzie, wiem, co czujesz. Pomszczę cię! (pisze coś energicznie)
SCENA VIII
wchodzi Reżyser, w kolorowych sznurówkach BAYER, a za nią reszta aktorów również w tych sznurówkach
POETKA: O, jaka ta Europa zjednoczona! A jakie kolorki?
REŻYSER: Co z wierszem?
POETKA: Wiesz, to był szczególny dzień...
YUPPI: Ja wiedziałam, że tak będzie! To mistyfikatorka!
PASTOR: Szkoda talentu, że tak powiem...
DEPRESKA: Ja sie jakoś gorzej poczułam...
SĄSIADKA: Wiesz, mi pomagają rybki. Mówię ci, jaka harmonia!
ANKIETERKA: Czy mogę zadać jedno pytanie?
REŻYSER: Czy ja mogłabym....
YUPPI: Ależ... proszę bardzo! Połóż tę sztukę do końca!
SĄSIADKA: To znaczy, że nie dostaniemy oklasków?
PASTOR: To ja może przeczytam psalm 119!??
(kłócąc sie wszyscy wychodzą, zostaje Poetka, wchodzi przed widownię, sprawnym ruchem rozkłada kartkę i czyta)
jeden dzień
jeden dzień w amatorskim teatrze
tego bestsellera jakim jest świat
w roli głównej kaukaskie sznurówki
dzień pełen pytań
za trudnych
nadal za trudnych
jeden dzień
trzeba oglądać jak na scenie
własną niedoskonałość
dzien depresji
i dzień blond-absurdu
jeden dzień bez
poezji bycia z tobą
nie pomoże Norwid
rumianek
złota rybka
ułamek szczerości
kiedy ciebie
Dobry Boże
kiedy ciebie
w moim wierszu
nie ma
więc
przyjdź
koniec