Czyżby rzeczywiście dwunasty rozdział księgi proroka Daniela dotyczył przyszłości? Gdy po raz pierwszy spotkałem się z tym poglądem, reprezentowanym przez emerytowaną adwentystyczną nauczycielkę i autorkę Marian Berry z USA (ur. 1922), wydał mi się on co najmniej dziwny. Owszem, początek dwunastego rozdziału mówi wyraźnie o ostatnim wielkim ucisku, ale czyżby cały epilog tej księgi (Dan. 12, 5-13) miał znaleźć dopiero swoje prorocze wypełnienie? Przecież to powtórzenie wcześniejszego proroctwa z siódmego rozdziału o 1260 dniach-latach ("czas, dwa czasy i pół czasu" - Dan. 7,25 i 12, 7), rozszerzone jedynie o okresy prorocze 1290 dni i 1335 dni (w. 11-12)! Chyba każdemu adwentyście tak właśnie się to kojarzy... Ponadto zdajemy sobie sprawę z tego, ze wiele fałszywych interpretacji proroctw przyniosło już sporo zamieszania w historii chrześcijaństwa (by wspomnieć choćby preteryzm i futuryzm z okresu kontrreformacji), potrzeba więc pokory i rozwagi. Gdy jednak bliżej zapoznałem się z tym, co przedstawia wspomniana autorka, stwierdziłem, że naprawdę warto poświęcić więcej uwagi studium biblijnych proroctw. Chodzi o to, by nie spoczywać na laurach, zadowalając się tym, co już znamy (inaczej mówiąc: nie pozwalać sobie na duchowo-intelektualne lenistwo), lecz z wiara i modlitwa otworzyć się na Słowo... Bo przecież "trzeba z żywymi naprzód iść, po życie sięgać nowe"... (to z wiersza Adama Asnyka, o ile pamiętam).
Niech to, z czym chce się podzielić, będzie potraktowane jako mała próba recenzji z wydanej w jęz. niem. książki Marian Berry pt. "WARNUNG! in den Zeitlinien der 1260, 1290, 1335 Tage in Daniel 12", która powstała jako kompilacja fragmentów trzech książek autorki wydanych w języku angielskim.
Punktem wyjścia dla nowego zbadania 12-tego rozdziału księgi Daniela stała się dla Marian Berry wypowiedz E.G.White z 1903 roku: "Czytajmy i studiujmy dwunasty rozdział Księgi Daniela. Jest on ostrzeżeniem, które wszyscy musimy zrozumieć przed czasem końca." (15MR 228; cyt. wg: "Wydarzenia czasów końca", s.12). Niedwuznacznie wskazuje więc E. G. White na fakt, że chodzi tu o przyszłość (trudno ostrzegać przed czymś, co już jest historia!).
Pionierzy adwentyzmu w przekonaniu o bardzo bliskim powrocie Pana umieścili wspomniane wyżej 3 okresy prorocze z ostatniego rozdziału Daniela w przeszłości i na tamten czas była to w miarę spójna interpretacja. Nie chciałbym tu powiedzieć, byśmy lekceważyli naszych pionierów i szukali "na siłę" jakichś nowinek. Z czasów szkolnych pamiętam dobrze fragment wiersza: "... ale nie depczcie przeszłości ołtarzy, choć sami macie doskonalsze wznieść..." (to znowu Asnyk).
Nasuwa mi się tutaj pytanie: "czy E. G. White nawoływałaby tak dobitnie do studiowania ksiąg Daniela i Objawienia, gdyby interpretacje przyjęte za czasów naszych pionierów miałyby być nienaruszalne?" Czyż proroctwa maja tylko jedno wypełnienie?. Na pewno nie jest tak w przypadku 24-tego rozdziału Mateusza, gdzie Jezus wypowiedział proroctwo, dotyczące zarówno zburzenia Jerozolimy, jak i czasów ostatecznych (odsyłam do rozdziału pt. "Na górze Oliwnej" z książki "Życie Jezusa"). W tym miejscu zacytuję ważną, moim zdaniem, uwagę z książki "Przypowieści Chrystusa", s.69 (wyd. II): "W każdym wieku, dla każdego pokolenia miał Pan nowe rozpoznanie prawdy, nowe poselstwo dla ludzi". I historia to potwierdza – lubimy przecież podkreślać, jak to Bóg kierowal reformatorami, pozwalając im stopniowo odkrywać zapomniane nauki, wyznawane przez pierwszych chrześcijan. Obecnie zatem również, w półtora wieku po czasach pionierów ruchu ADS, gorliwi badacze Biblii pragną "nowego rozpoznania prawdy".
Marian Berry rozważa 12-ty rozdział Daniela w szerokim kontekście biblijnym (Mat. 24, Obj. 13, Obj. 17 i 18 i in.), analizując także szereg uwag E. G. White, dotyczących czasów ostatecznych. Epilog księgi Daniela widzi M. Berry jako proroctwo dotyczące ostatniego pokolenia na ziemi przed powtórnym przyjściem Jezusa. W związku z faktem, że 12-ty rozdział Daniela nie jest napisany językiem symbolicznym, uważa ona za właściwą literalną interpretację wspomnianych trzech okresów proroczych – linii czasowych (1260, 1290, 1335 dni - nie lat!). Z jej studium wypływa wniosek, ze najwcześniej rozpocznie się najdłuższy z tych okresów. Początkiem jego ma być wydanie ustawy niedzielnej w USA (Obj.13,11 – głos smoka). Będzie to początek 1335 dni "oczekiwania" (Dan. 12,12), które zakończą się głosem od tronu Bożego (Obj.16,17). W dwa miesiące po zapoczątkowaniu okresu 1335 dni można się spodziewać ustaw niedzielnych poza USA. M. Berry widzi tu początek obu pozostałych okresów, wiązać moment początkowy z Obj. 13,5. Różnice pomiędzy 1260 a 1290 dniami wypełniają dwa 15-dniowe okresy z Obj. Św. Jana - dwie prorocze "godziny": najpierw krótkie rządy 10 królów (Obj.17,12), potem upadek Babilonu (Obj.18,10)... Zapyta ktoś: po co to wszystko? Z odpowiedzią przychodzą końcowe rozdziały "Wielkiego Boju", mówiące o trudnych dniach dla ludu Bożego: prześladowania, opuszczanie miast... Jeżeli interpretacja Dan. 12 proponowana przez M. Berry jest właściwa, to świadomość, iż od wprowadzenia ustaw niedzielnych, do Bożego "stało się" zwiastujacego oswobodzenie (zob. "WB", rozdz. XL) upłynie "tylko" 1335 dni, może być wtedy dla wierzących swego rodzaju ulga...
Zaznaczam, aby nie było nieporozumień, że M. Berry nie zamierza "bawić się" w probę ustalania daty powtórnego przyjścia Jezusa! Nie czyni ona siebie tez jakąś "prorokinią"; otwarcie mówi np., ze jeśli okres pomiędzy wydaniem narodowej ustawy niedzielnej w USA, a powszechnym nakazem świętowania niedzieli na świecie nie będzie wynosił 60 dni (jak wynika z jej zrozumienia), to będzie trzeba w pokorze dalej studiować Słowo...
Wszystkich, którzy by chcieli poznać dokładne uzasadnienie powyższej interpretacji, odsyłam do materiałów w języku angielskim i niemieckim (służę bliższymi danymi, mogę też przesłać coś droga pocztowa komuś, kto byłby skłonny zająć się tłumaczeniem na język polski).
Studium M. Berry jest bardzo wnikliwe i szczegółowe. Analizuje ona znaczenie poszczegolnych pojęć, biorąc pod uwagę ich oryginalny źródłosłów, przedstawia jak te terminy były rozumiane przez pionierów adwentyzmu, przez reformatorów itp. Frapujace jest np. studium znaczenia słowa "TAMIYD" ("codzienna" lub "ustawiczna" z Dan. 8, 11-13; 11,31; 12,11), którego przekład z dodaniem slowa "ofiara", nie występującego w oryginale, wprowadza wiele zamieszania. Tu powołuję się też na E. G. White, której Bóg coś ważnego w tym względzie objawił: "Widziałam potem, że odnośnie do słowa `ustawicznej` Daniel 8,12 słowo `ofiara` przez ludzką mądrość dodane zostało, gdyż słowo to do tekstu tego się nie odnosi, że Bóg tym dał właściwe zrozumienie tej kwestji, którzy głosili godzinę sądu Jego. Przed rokiem 1844, kiedy panowała jedność, wszyscy co do słowa `ustawicznej` słusznego byli zdania, ale od czasu zamętu w roku 1844 inne przyjęto poglądy, następstwem których była ciemnota i zamieszanie. (...)" ("Doświadczenia i widzenia", s.59 - wyd. polskie z lat międzywojennych, stąd taki archaiczny jezyk...; przy okazji chciałbym zapytać, czy istnieje jakiś nowszy przekład tej pozycji?)
Podaję to jako przykład, wątku tego nie będe teraz rozwijał.
Małym "odkryciem" było dla mnie też bardzo klarowne powiązanie Dan. 12 z Ew. Mat. 24, mianowicie pokrewieństwo pytań zawartych w Dan. 12,6 i w Mat. 24,3 oraz odpowiedzi: Dan. 12,11 i Mat. 24,15-16. W obu przypadkach w odpowiedzi na pytanie odnośnie czasu końca ("kiedy się to stanie...") wskazuje Biblia na "ohyde spustoszenia" (lub "obrzydliwość spustoszenia"). W poszukiwaniu biblijnej wskazówki odnośnie tego, czym jest owa "ohyda", wskazuje autorka na paralelny do Mat. 24,15-16 tekst z Ew. Łuk. 21,20-21, gdzie znakiem zbliżającego się spustoszenia jest otoczenie Jerozolimy przez wojska, oczywiście rzymskie. W konsekwencji M. Berry identyfikuje Rzym jako "ohyde spustoszenia" i to Rzym po trzykro:
Opis "ohydy spustoszenia" dotyczący przyszłości znajdujemy właśnie w Dan. 12, w.7 i 11. I to jest własnie "ostrzezenie", jakie miała na myśli E. G. White we wspomnianym na początku cytacie z 1903 roku.
Próbując jeszcze bliżej określić ową "ohydę spustoszenia", M. Berry analizuje, czym jest "miejsce święte" z Mat. 24,15. Co było tym świętym miejscem, na którym miały stać rzymskie wojska? Paralelne miejsce z Łuk. 21,20 mowi o otoczeniu Jerozolimy przez wojska. Skoro pozostały one poza murami miasta, to o jakie "świete miejsce" tutaj chodzi? Pomocą jest informacja zawarta w "Wielkim Boju": "Kiedy Rzymianie zatkną swe poganskie sztandary na ziemi świętej, na przedpolu Jerozolimy, wtedy naśladowcy Chrystusa mają się ratować ucieczką" (wyd. ósme, s.21). M. Berry idzie dalej w swojej analizie, szukając odpowiedzi na pytanie, co dokładnie było tymże miejscem, z czego wynikała jego świętość, jakie było jego przeznaczenie? Okazuje się, że wchodzi tu w grę kwestia... sabatu! Jak wiadomo w czasie sobotniego święta żądni sprzedawcy nie mieli prawa handlować w Jerozolimie. "Świeccy" handlarze musieli więc na czas Sabatu opuścić miasto. Aby jednak nie pozostawali tuz za jego murami, przyciągając uwagę Żydów z murów miasta, czy też tych, którzy musieli wyjść poza bramy w czasie trwania święta, ojcowie miasta wyznaczyli pewną jakby strefę ochronna, owo "święte miejsce", gdzie nie wolno było obozować handlarzom.
Niezwykle ciekawy szczegół dotyczy wspomnianych w powyższym cytacie z "Wielkiego Boju" rzymskich sztandarów. M. Berry podaje, że były one oznakowane symbolami, wskazującymi na kult słońca oraz na jedność władzy politycznej i religijnej, co miało wówczas (tak samo jak dziś!) swoją szczególną wymowę...
Tutaj chciałbym zakończyć, choć zdaję sobie sprawę z tego, iż omówiłem tylko niektóre wątki wspomnianego studium. Zachęcam wszystkich do zbadania koncepcji, jaką przedstawia siostra Berry, życząc Pokoju Bożego -
Bogdan Olma
Essen, w październiku 2002
P.S.
Miałem okazję obejrzec kilka kaset video z wykładami M. Berry; odniosłem bardzo pozytywne wrażenie i pomyślałem sobie, że w życiu tej sędziwej już kobiety sprawdza sie błogosławieństwo wynikające z badania Biblii, o którym pisała E. G. White: "Żadne studia nie wzmacniają psychicznie ani umysłowo tak silnie, jak poznawanie prawd objawienia." ("Wychowanie", s.88). A tak w ogóle to Marian Berry skojarzyłem sobie z... Berejczykami z Dziejów Apostolskich r. 17 (nomen - omen!)
kontak z autorem serwisu Sylwestrem Szady |
© Dzisiejszy Eliasz, 1998-2002 http://eliasz.dekalog.pl |
Ostatnie zmiany: 23.11.2002 r.