W Pierwszym Liście do Koryntian w 10 rozdziale znajdujemy dziwne w gruncie rzeczy słowa: "Tak więc wszystko, cokolwiek w jatce sprzedają, spożywajcie, niczego nie dociekając - dla spokoju sumienia" (1 Kor. 10:25, Biblia Tysiąclecia). "Jeżeli zaprosi was ktoś z niewierzących, a wy zgodzicie się przyjść, jedzcie wszystko, co wam podadzą, nie pytając o nic - dla spokoju sumienia" (1 Kor. 10:27).
Większości chrześcijan słowa te nie dziwią z kilku powodów. Przede wszystkim większość chrześcijan nie respektuje Bożych przepisów odnośnie tzw. diety biblijnej uważając, że nie obowiązują one ludu Bożego Nowego Testamentu. Nawet jednak chrześcijanie odrzucający powyższy pogląd, a więc stosujący się na codzień do diety biblijnej, nie widzą (a może raczej: starają się nie widzieć?) osobliwości wyżej zacytowanych tekstów. Jako chrześcijanie biblijni szanują oni bowiem Pismo Święte, a poza tym czytając wielokrotnie owe teksty przyzwyczaili się doń zatracając właściwy tylko nowicjuszom sposób naturalnego reagowania na treść czytanych słów.
A więc co jest dziwnego w 1 Kor. 10:25.27? Przede wszystkim są one niezgodne ze zdrowym rozsądkiem (z logiką, jak to się mówi). Jeżeli nie jesteśmy pewni, co nam podają do jedzenia, i jeżeli jest to dla nas ważne, to czy rzeczywiście normalny człowiek postępuje tak, jak zaleca to św. Paweł? Wtedy właśnie dla spokoju sumienia pytamy, co będziemy jedli. Przecież jeśli o nic nie zapytamy, to sumienie będzie nas dręczyć. Sumienie jest spokojne nie wtedy, kiedy brakuje nam wiedzy, lecz przeciwnie - jeśli posiadamy jej wystarczająco wiele, jeśli mamy pewność. Jak możemy mieć spokojne sumienie "niczego nie dociekając"?
Oczywiście, w niektórych sytuacjach można mieć spokojne sumienie niczego nie dociekając. Jeśli jestem w gościnie u brata, o którym wiem, że żywi podobne co ja przekonania na temat diety biblijnej, to nie muszę go pytać, czym mnie częstuje podczas posiłku. Ale nawet wtedy pytanie sprzyja spokojowi sumienia (oby tylko nie było obraźliwe przez ujawnienie naszego braku zaufania do gospodarza!). Jeśli mamy jakąkolwiek wątpliwość w stosunku do czegokolwiek, niekoniecznie jedzenia, to zadajemy pytania. Jest to naturalna reakcja każdego człowieka. Dlatego właśnie wyżej napisałem, że zacytowane teksty z 1 Kor. 10:25 i 27 są dziwne, bo niezgodne ze zdrowym rozsądkiem, ze zwykłą ludzką logiką postępowania.
A jednak u chrześcijan znajdujemy kilka usprawiedliwień dla tych słów. Mówi się na przykład, że jeśli nie wiem, że jem coś, czego jeść nie powinienem (w 1 Kor. 10 chodzi na pierwszym planie o mięso z ofiar składanych bożkom, ale Paweł Apostoł wypowiada też i ogólne twierdzenia na temat jedzenia i picia), to nie mam grzechu - robię to bowiem nieświadomie. W rozumowaniu takim jest jakieś racjonalne jądro. Jeśli zrobimy coś złego zupełnie niechcąco, całkowicie nieświadomie, to nie można nas obciążać winą. Czy jednak zasadę tę można rozciągać dowolnie szeroko? Czy stosuje się ona także do sytuacji, kiedy moja niewiedza jest przeze mnie zawiniona? Co powiedzielibyśmy, gdyby ktoś twierdził, że można przez okno wyrzucać na przykład doniczki z kwiatami, ale tylko wtedy jeśli nie dociekamy, czy ktoś stoi pod oknem? Czy rzeczywiście winni jesteśmy tylko wtedy, jeśli wyrzucamy doniczkę wiedząc doskonale, że ktoś stoi pod naszym oknem i możemy mu wyrządzić krzywdę? Pomijając nawet kwestię, że nie można śmiecić pod oknami naszych domów, nikt o zdrowych zmysłach nie powie, że jeśli nie wiemy, czy kogoś możemy skrzywdzić (a nie wiemy, bo z rozmysłem tego nie sprawdzamy), to możemy mieć spokojne sumienie! Nie możemy mieć spokojnego sumienia właśnie dlatego, że niczego nie dociekaliśmy. Nawet najzagorzalsi zwolennicy szerokiego stosowania zasady "niczego nie dociekajcie dla spokoju sumienia" gdy w sklepie mięsnym mają choćby najlżejsze wątpliwości, zadają pytanie, na przykład czy jest to świeże mięso. Zasady tej można bronić tylko teoretycznie, nigdy w praktyce!
Niektórzy chrześcijanie twierdzą, że słowa Pawła Apostoła były wypowiedziane do Koryntian i trzeba uwzględnić kontekst historyczny i kulturowy. A więc w owym czasie i na owym terenie podobno nie hodowano na przykład świń, a już na pewno nie składano ich w ofierze pogańskim bożkom. Słowa Pawła dotyczyłyby wyłącznie czystego mięsa z ofiar składanych bożkom. W ten sposób dochodzi się do wniosku, że 1 Kor. 10:25.27 nie kwestionują zasadności diety biblijnej (zakazu spożywania tzw. pokarmów nieczystych).
Pewien znany mi osobiście zwolennik diety biblijnej ilekroć przychodzi do dyskutowania wspomnianych tekstów, zawsze przytacza słowa trenera Kazimierza Górskiego, jakie słyszał w telewizji, że mieszkając kilka lat w Grecji nie mógł nigdzie dostać "porządnej" świńskiej kiełbasy. Wydaje się jednak, że problematyka diety biblijnej jest zbyt ważna życiowo, aby rozstrzygać ją w oparciu o - po pierwsze, coś zasłyszanego w polskiej telewizji; po drugie - o słowa trenera piłki nożnej; i po trzecie wreszcie - o opinię dotyczącą życia w Grecji ale dwa tysiące lat po napisaniu listu do Koryntian. Wolelibyśmy znaleźć odpowiednie argumenty w samej Biblii.
Pogląd, że list do Koryntian dotyczy tylko ludzi mieszkających w tym mieście blisko dwa tysiące lat temu, a ci z całą pewnością (nawet poganie! - por. 10:27) nigdy nie jedli wieprzowiny, jest jednak niezbyt przekonujący. W pierwszym wieku naszej ery Cesarstwo Rzymskie miało charakter wielonarodowy i wielokulturowy. Trudno z całą pewnością wykluczyć przynajmniej sporadyczne spożywanie w Koryncie przez niektórych na przykład mięsa świńskiego, skoro spożywano go i na terenach, którymi wędrował Jezus (Mt. 8; Mk. 5; Łuk. 8 - mowa tam jest o pasących stada świń, a nikt nie pasie stad, jeśli nie ma z nich korzystać). Przypomnijmy też sobie, że Antioch Epifanes (w proroctwie mowa jest o nim w 8 rozdziale księgi Daniela jako o "małym rogu" przez 2300 wieczorów i poranków bezczeszczącym świątynię) nakazał składanie ofiar ze świń nawet w świątyni jerozolimskiej. Czy na pewno można wykluczyć możliwość znalezienia się w Koryncie takiego niewierzącego, który czasami przynajmniej jadał coś, czego zakazuje dieta biblijna? Czyżby wszyscy Koryntianie, co do jednego, stosowali się do niej? Nawet Żydzi potrafią złamać ten Boży zakaz, a cóż dopiero niewierzący!
Poza tym zasada "niczego nie dociekajcie - dla spokoju sumienia" choć w 1 Kor. 10 odnosi się przede wszystkim do mięsa ofiar składanych pogańskim bożkom, to jednak ma charakter ogólny, jak zresztą wiele innych zasad biblijnych. Gdyby zasady biblijne można było stosować tylko do tych sytuacji, do których je zastosowano w Biblii, to sama Biblia miałaby dzisiaj tylko niewielkie zastosowanie praktyczne. Trudno bowiem znaleźć obecnie dokładnie takie sytuacje, o jakich w niej mowa. Przypadki opisane w Piśmie Świętym są tylko wzorcowymi przykładami dla nas, którzy znajdujemy się w podobnych, niekoniecznie identycznych sytuacjach. Ostatecznie przecież inne rady, które znajdujemy w liście do Koryntian, stosują się nie tylko do mieszkańców tego miasta, stosują się one także i do nas.
Ci, którzy twierdzą, że słowa te odnoszą się wyłącznie do ówczesnych Koryntian, niech odpowiedzą na pytanie, czy podobnie tylko do nich odnoszą się na przykład słowa "To czyńcie na moją pamiątkę" zaraz z następnego rozdziału tego samego listu?
Jeśli poważnie traktujemy Biblię, to musimy uznać, że zasada "niczego nie dociekajcie - dla spokoju sumienia" odnosi się także do dzisiaj spotykanej sytuacji - często przytaczanej przez wrogów diety biblijnej - jedzenia posiłku u kogoś obcego. Ale jeśli zasada ta jest słuszna, to wydaje się ona bezpośrednio godzić w poglądy zwolenników diety biblijnej.
Wróćmy jednak do omawianych tekstów 1 Kor. 10:25 i 27. Powiedziałem wyżej, że są one dziwne, bo niezgodne ze zdrowym rozsądkiem. Są one jednak dziwne także i z dużo ważniejszych powodów, ostatecznie przecież zdrowy rozsądek jest ludzkim sposobem myślenia, który należy podporządkować Bożym regułom.
Zasada "wszystko, cokolwiek w jatce sprzedają, spożywajcie, niczego nie dociekając - dla spokoju sumienia" oraz ściśle z nią związana druga "jeżeli zaprosi was ktoś z niewierzących, a wy zgodzicie się przyjść, jedzcie wszystko, co wam podadzą, nie pytając o nic - dla spokoju sumienia" są niezgodne z tzw. bliższym i dalszym kontekstem biblijnym. Biblia bowiem, jak się wydaje, zakazuje spożywania mięsa z ofiar składanych bożkom. Przeczytajmy dwa teksty Nowotestamentowe z Apokalipsy św. Jana: "Ale mam nieco przeciw tobie, bo masz tam takich, co się trzymają nauki Balaama, który pouczył Balaka, jak podsunąć synom Izraela sposobność do grzechu przez spożycie ofiar składanych bożkom i uprawianie rozpusty" (Obj. 2:14); "ale mam przeciw tobie to, że pozwalasz działać niewieście Jezabel, która nazywa siebie prorokinią, a naucza i zwodzi moje sługi, by uprawiali rozpustę i spożywali ofiary składane bożkom" (Obj. 2:20).
Są to słowa samego Jezusa! Wynika z nich niedwuznacznie, że spożywanie ofiar składanych bożkom jest grzechem, którego winniśmy się wystrzegać. Oczywiście, prawdopodobnie słów tych nie należy rozumieć dosłownie: spożywanie ofiar składanych bożkom byłoby tylko symbolem innych grzechów. Rozstrzygnięcie tej sprawy nie jest tu istotne, gdyż nie ulega wątpliwości, że symbolem grzechu nie może być w Biblii coś nienagannego i czystego. Na przykład symbolem odstępstwa od prawdziwej wiary jest nierząd, ale i sam nierząd rozumiany dosłownie również zasługuje na potępienie.
Ale jeśli tak, to jak to jest możliwe, by jeden apostoł (Jan) nauczał czegoś inngo niż drugi (Paweł)? Jeśli Koryntianie winni wystrzegać się spożywania ofiar składanych bożkom, to dlaczego Paweł zachęca ich, by niczego nie dociekali? Jeśli to jest ważna sprawa (a widzieliśmy, że jest), to właśnie dla spokoju sumienia należy pytać!
Co więcej, sam Paweł w tym samym liście i w tym samym rozdziale wypowiada, jak się wydaje, identyczną opinię, którą czytaliśmy w relacji świętego Jana. "Dlatego też, najmilsi moi, strzeżcie się bałwochwalstwa! /.../ to, co ofiarują poganie, demonom składają w ofierze, a nie Bogu. Nie chciałbym, byście mieli coś wspólnego z demonami. Nie możecie pić z kielicha Pana i z kielicha demonów; nie możecie zasiadać przy stole Pana i przy stole demonów. Czyż będziemy pobudzali Pana do zazdrości? Czyż jesteśmy mocniejsi od Niego?" (10:14.20-22). Jak to więc możliwe, że parę wierszy dalej ten sam autor, który przestrzega, by Koryntianie nie mieli nic wspólnego z demonami, wykazuje taką niefrasobliwość i zachęca, by machnąć na to wszystko ręką i o nic się nie pytać? Jeśli nie można pić z kielicha Pana i kielicha demonów i jeśli nie można zasiadać przy stole Pana i przy stole demonów, to jest to bardzo ważna sprawa - nie można tu osiągnąć spokoju sumienia przez zwykłe lekceważenie sprawy, niczego nie dociekając.
Naturalnie, nie chcę powiedzieć, że słowa "zasiadanie przy stole i picie z kielicha" należy rozumieć dosłownie jako spożywanie posiłków. Jest to metafora uczestniczenia w jakiejkolwiek postaci w pogańskich obrzędach religijnych. Wydaje się jednak, że spożywanie mięsa ofiar składanych bożkom podpada w intencji Pawła Apostoła również pod to miano - pisze on bowiem, że ofiary te składane są demonom, a z tymi chrześcijanie nie powinni mieć nic wspólnego. Ci, którzy twierdzą, że Pawłowi chodziło o coś znacznie poważniejszego niż tylko zjadanie mięsa ofiar, muszą uświadomić sobie wszystkie konsekwencje takiego poglądu. Wynika z niego bowiem, że Paweł potępia uczestnictwo chrześcijan koryncckich w pogańskich obrzędach religijnych nie jako biernych obserwatorów (jak to się i nam dzisiaj zdarza!), ale uczestnictwo najzupełniej poważne. Czy jednak możliwy był aż tak niski poziom chrześcijaństwa w I wieku n.e.?
Ale nawet jeśli rzeczywiście te słowa Pawła odnoszą się do stuprocentowego bałwochwalstwa niektórych "chrześcijan" z Koryntu, to nie można zaprzeczyć, iż cytowane wyżej wersety z Objawienia św. Jana (2:14 i 2:20) wyraźnie zakazują nawet i tak "niepoważnej" czynności jak zjadanie mięsa ofiar składanych bożkom.
W 8 rozdziale 1 listu do Koryntian Paweł również wypowiada kilka opinii na temat prawa chrześcijan o mocnym sumieniu do jedzenia ofiar składanych bożkom, jednak niedwuznacznie krytykuje korzystanie z tego prawa.
1 Kor. 10:25.27 są więc niezgodne nie tylko ze zdrowym rozsądkiem (który ostatecznie musi ustąpić przed werdyktem Biblii), są one także niezgodne z samą Biblią, w tym także - jak się wydaje - z twierdzeniami, jakie znajdujemy w tym samym rozdziale tego samego listu. Czy jednak teksty te rzeczywiście brzmią tak, jak je zacytowaliśmy? Pytanie takie nieuchronnie musi się pojawić każdemu chrześcijaninowi szanującemu Biblię i uznającemu jej natchniony charakter. Jeśli apostoł Paweł pisał pod natchnieniem Bożym, to nie mógł sobie przeczyć, nie mógł też przede wszystkim przeczyć słowom Jezusa zarejestrowanym w Objawieniu św. Jana. Bóg, rzeczywisty Autor Biblii, nie praktykuje Orwellowskiego dwójmyślenia!
Pamiętajmy jednak, że kiedy czytamy Biblię, to nie czytamy tego tekstu, który naprawdę jest natchniony. Naprawdę natchniony jest tekst oryginalny, hebrajsko-grecki (z niewielkimi fragmentami w innych językach). My zaś mamy do czynienia jedynie z tłumaczeniami, z rezultatem pracy translatorskiej ludzi o różnych poglądach, często ludzi którzy nienawidzą Prawa Bożego albo je lekceważą. O ile tekst oryginalny Biblii jest natchniony, to na pewno natchnione nie muszą być jej tłumaczenia na języki narodowe. Nie powinniśmy nigdy o tym zapominać.
Poniżej przedstawię grecki tekst 1 Kor. 10:25 i 27 z dosłownym angielskim tłumaczeniem (za The New International Version Greek-English New Testament, by Alfred Marshall, Zondervan Publishing Co., Grand Rapids 1976). Tekst ten uzupełnię pod spodem dosłownym tłumaczeniem polskim.
25 pan to en makellw pwloumenon esqiete mhden
Everything in a meat market being sold eat ye nothing
Wszystko w jatce sprzedawane jedzcie *nic*
anakrinontez dia thn suneidhsin
examining because of - conscience;
sprawdzając z powodu sumienia.
27 ei de tiz kalei umaz twn apistwn kai qelete
If anyone invites you of the unbelievers and ye wish
Jeśli ktoś zaprasza was z niewierzących i chcecie
poreuesqai pan to paratiqemwnon umin esqiete mhden
to go, everything being set before you eat nothing
pójść, wszystko stawiane przed wami jedzcie* nic*
anakrinontez dia thn suneidhsin
examining because - conscience.
sprawdzając z powodu sumienia.
Dosłowne tłumaczenia dokonywane słowo w słowo nie są, jak widać, zbyt zgrabne językowo. Należy je wygładzić stylistycznie. Na przykład w oryginalnym tekście brakuje przecinków. Każdy tłumacz na język polski winien je uzupełnić, gdyż tego wymagają reguły naszego języka. Łatwo zauważyć, że zarówno w 1 Kor. 10:25 jak i w 1 Kor. 10:27 można postawić przecinek alternatywnie w dwu różnych miejscach (zaznaczyłem te miejsca gwiazdkami *) otrzymując dwie różne co do sensu wypowiedzi:
25 Wszystko w jatce sprzedawane jedzcie, nic sprawdzając z powodu sumienia (czyli poprawnie po polsku dodając dziwną dla innych języków podwójną negację, która się nie znosi: Wszystko w jatce sprzedawane jedzcie, nic nie sprawdzając z powodu sumienia) - jest to tekst zgodny z cytowanym w artykule tłumaczeniem Biblii Tysiąclecia;
albo po postawieniu przecinka w drugim miejscu:
25 Wszystko w jatce sprzedawane jedzcie nic, sprawdzając z powodu sumienia (czyli poprawnie po polsku: Nie jedzcie wszystkiego sprzedawanego w jatce, wszystko sprawdzając z powodu sumienia).
Podobnie otrzymamy dwie wersje wiersza 27:
27 Jeśli ktoś z niewierzących zaprasza was i chcecie pójść, to jedzcie wszystko stawiane przed wami, nic niesprawdzając z powodu sumienia - jest to tekst zgodny z tłumaczeniem BT;
albo po postawieniu przecinka w drugim miejscu:
27 Jeśli ktoś z niewierzących zaprasza was i chcecie pójść, to nie jedzcie wszystkiego stawianego przed wami, wszystko sprawdzając z powodu sumienia.
A więc te kontrowersyjne wiersze można tłumaczyć i rozumieć dwojako, zależnie od tego, w którym miejscu postawimy przecinek (jest to sytuacja analogiczna do powszechnie znanego innego kontrowersyjnego wiersza dotyczącego życia pozagrobowego - Łuk. 23:43: "Zaprawdę, powiadam ci: Dziś będziesz ze mną w raju" bądź "Zaprawdę, powiadam ci dziś: Będziesz ze mną w raju").
Cały ów fragment 1 Kor. dotyczący jedzenia mięsa ofiar składanych bożkom brzmieć może następująco:
20 Ale właśnie to, co ofiarowują poganie, demonom składają w ofierze, a nie Bogu. Nie chciałbym, byście mieli coś wspólnego z demonami.
21 Nie możecie pić z kielicha Pana i z kielicha demonów; nie możecie zasiadać przy stole Pana i przy stole demonów. 22 Czyż będziemy pobudzali Pana do zazdrości? Czyż jesteśmy mocniejsi od Niego?
23 Wszystko wolno? Ależ nie wszystko jest stosowne. Wszystko wolno? Ależ nie wszystko buduje. 24 Niech nikt nie szuka własnego dobra, lecz dobra bliźniego!
25 Tak więc nie jedzcie wszystkiego, co w jatce sprzedają dociekając dla spokoju sumienia.
26 Pańska bowiem jest ziemia i wszystko, co ją napełnia. 27 Jeżeli zaprosi was ktoś z niewierzących, a wy zgodzicie się przyjść, nie jedzcie wszystkiego, co wam podadzą, pytając dla spokoju sumienia.
28 A gdyby ktoś powiedział "To było złożone na ofiarę" - nie jedzcie przez wzgląd na tego, który was ostrzegł i z uwagi na sumienie.
29 Mam na myśli sumienie nie [tylko] twoje, lecz [i] bliźniego. Dlaczego bowiem [wyłącznie] czyjeś sumienie miałoby wyrokować o mojej wolności?
30 Jeśli ja coś spożywam dzięki czyniąc, to czemu mam być spotwarzany z powodu tego, za co dzięki czynię? 31 Przeto czy jecie, czy pijecie, czy cokolwiek innego czynicie, wszystko na chwałę Bożą czyńcie.
32 Nie bądźcie zgorszeniem ani dla Żydów, ani dla Greków, ani dla Kościoła Bożego,
33 podobnie jak ja staram się przypodobać wszystkim pod każdym względem, nie szukając własnej korzyści, lecz dobra wielu, [ale w taki sposób] aby mogli być zbawieni.
Tłumaczenie to jest nie tylko zgodne ze zdrowym rozsądkiem, z bliższym i dalszym kontekstem biblijnym, ale także z tekstem oryginalnym. W wierszach 29 i 33 w nawiasach kwadratowych [ ] dodałem kilka słów niezbędnych dla koherencji tych wierszy. W wersji na przykład Biblii Tysiąclecia wiersz 29 jest niespójny: "Mam na myśli sumienie nie twoje, lecz bliźniego. Bo dlaczego by czyjeś sumienie miało wyrokować o mojej wolności?". Pierwsze zdanie tego wiersza (łącznie z wierszem 28) wskazuje na wagę sumienia bliźniego, drugie zaś (łącznie z wierszem 30) poddaje to w wątpliwość. W wyżej przedstawionym tłumaczeniu ta sprzeczność znika. Dodatek natomiast w wierszu 33 podkreśla oczywisty dla każdego chrześcijanina fakt istnienia granic w przypodobywaniu się innym. Z całą pewnością Paweł Apostoł nie zachęca do picia i cudzołożenia, aby przypodobać się pijakom i cudzołożnikom.
Wiersz 23, który przeciwnicy Prawa uznają za dowód, że zostało ono zniesione, bo mówi ono rzekomo, że wszystko wolno, można przetłumaczyć jak wyżej zaproponowano: "Wszystko wolno? Ależ nie wszystko jest stosowne! Wszystko wolno? Ależ nie wszystko buduje!", pamiętajmy bowiem, że znaków zapytania, tak jak i przecinków, brak w tekście oryginalnym. Tłumaczenie takie zgodnie z innymi fragmentami Pisma Świętego nie sugeruje już, iż chrześcijanom rzeczywiście wszystko wolno, bo przecież w istocie pewnych rzeczy im nie wolno.
Trzeba też przestrzec Czytelnika przed pewną inercją myślową, jaka może zniekształcać sens wyżej zaproponowanego rozumienia 1 Kor. 10:20-33. Trzeba bowiem pamiętać, by wierszy, które pozostały bez zmian, nie rozumieć zgodnie z dotychczas znaną interpretacją, ale dostosować je do obecnej. Najbardziej uderzającym przykładem tego niebezpieczeństwa jest wiersz 26: "Pańska bowiem jest ziemia i wszystko, co ją napełnia". Dotychczas bowiem rozumiano go tak, że skoro Pańska jest ziemia, to wszystko mogę zjadać - wszystko jest Boże! Przekonanie to wzmacnia się też czasami nie cytowanym dotąd w niniejszym opracowaniu wierszem 19: "Czy może jest czymś ofiara złożona bożkom? Albo czy sam bożek jest czymś?" Skoro bożek jest niczym - tak rozumują zwolennicy dotychczasowej interpretacji - to ofiara jest zwykłym mięsem i można ją zjadać bez żadnych wyrzutów sumienia.
Ale przeczytajmy w Biblii kontekst wiersza 19. Czy rzeczywiście Apostołowi Pawłowi chodzi tam o doprowadzenie czytelnika do wniosku, że skoro bożek pogański nie istnieje, to można zjadać wszystkie ofiary? Wiersz 20 wskazuje, że zgodnie z intencją autora listu powinniśmy dojść do innej konkluzji. Pawłowi chodzi o to, że skoro bożek pogański nie istnieje, to wszelkie ofiary jemu składane są w istocie składane demonom, które już istnieją w sposób rzeczywisty. A z tymi ostatnimi mamy nie mieć nic wspólnego! (W 8 rozdziale 1 listu do Koryntian Paweł Apostoł pisze, jak już wcześniej wspominałem - również w kontekście jedzenia mięsa ofiar składanych bożkom - o tym, jak to "wiedza", że istnieje tylko jeden Bóg, a w konsekwencji przypisywanie sobie prawa do jedzenia mięsa ofiar, wbija w pychę i może doprowadzić do zguby innych.)
Powróćmy teraz do wiersza 26. Przede wszystkim zauważmy, że nie jest prawdą, iż Pańska jest ziemia i wszystko, co ją napełnia. Wiersza tego nie można traktować jako opisu stanu rzeczywistego. Wiemy przecież, że szatan jest bogiem i władcą tego świata (por. Łuk. 4:6; Jan. 12:31; 14:30; 16:11; Gal. 1:7; Ef. 2:2). Z całą pewnością tymczasowo należy do niego jakaś część tego, co napełnia Ziemię. Zauważmy też, że wiersz 26 jest cytatem z Psalmu 24:1, znanego w czasach Starotestamentowych, a jednak nie wyciągano z tego wniosku, że można wszystko jeść (wszyscy chrześcijanie zgadzają się, że dieta biblijna obowiązywała przynajmniej do do czasów powstania chrześcijaństwa). Zdanie "Pańska jest ziemia i wszystko, co ją napełnia" należy raczej rozumieć jako postulat niż jako opis; raczej jako pragnienie ludu Bożego, niż jako rzeczywistość. Zdanie to tylko z pozoru pełni funkcję deskryptywną, podobnie jak niektóre hasła propagandowe. Hasło "Partia z narodem, naród z partią" nie był, rzecz jasna, opisem stanu faktycznego (skąd by się brały tzw. konflikty społeczne?), był to raczej postulat czy mówiąc językiem potocznym - "pobożne" życzenie.
Jak więc przy proponowanym rozumieniu 1 Kor. 10:20-33 pojmować sens wiersza 26? Wydaje się, że wiersz ten ma wzmacniać, ma stanowić podbudowę zaleceń Apostoła, by stosować się do Bożych przepisów w sprawie diety. Bóg bowiem zawsze widzi, co robimy. Nie umkniemy nigdzie przed jego wzrokiem. "Pańska jest ziemia i wszystko, co ją napełnia".
Zastanówmy się jeszcze, czy rozbieżności w tłumaczeniach rozmaitych fragmentów biblijnych można uniknąć. Okazuje się, niestety, że są one nieuchronne. Teoretycy translacji z jednego języka na drugi wskazują, że nie ma doskonałych tłumaczeń wiernych w stu procentach. Zawsze przynajmniej pewne niuanse są tracone (patrz B.L. Whorf, Język, myśl, rzeczywistość, Warszawa 1982). Języki naturalne są bogatym narzędziem porozumiewania się. Znaczenia słów i zdań nigdy nie są precyzyjne i jednoznaczne, stąd też od tłumacza zależy, które skojarzenia i możliwości wybierze. Tłumaczenie nie jest mechanicznym zabiegiem, ma charakter twórczy. Angażuje nie tylko znajomość składni i semantyki obu języków, ale także wiedzę tłumacza na temat poruszany w tłumaczonym tekście. Nic dziwnego, że tłumacze o odmiennych orientacjach teoretycznych mogą czasami otrzymać różne rezultaty. Jeśli tłumacz jest przekonany, że przykładowo Prawo Boże nie obowiązuje chrześcijan, to jasne jest, że w swoich zabiegach będzie preferował te możliwości, które zgodne są z jego przekonaniem. A ze względu na brak interpunkcji w tekstach oryginalnych możliwości te, jak widzieliśmy, są znaczne.
Naszym zdaniem jednak chrześcijanie są zobowiązani do przestrzegania Prawa Bożego. Chociaż zbawieni jesteśmy wyłącznie z wiary, a nie z uczynków (w tym tylko sensie można przyjąć, że "wszystko wolno"), to jednak należy odróżniać wiarę żywą, zbawiającą, od tej którą posiadają nawet demony i która zbawienia nie zapewnia (Jak. 2). A wiarę żywą poznaje się właśnie po uczynkach, po postępowaniu zgodnym z zasadami wyrażonymi przez Boga (nie wszystko jest korzystne, nie wszystko buduje). Wyżej zaproponowane tłumaczenie 1 Kor. 10:20-33 będąc zgodne z tekstem oryginalnym zakłada to nasze rozumienie roli Prawa Bożego.
(Głos Kaznodziejski 1993, nr 3-4 (51-53), s. 13-20).
kontak
z autorem serwisu Sylwestrem Szady |
© Dzisiejszy Eliasz, 1998-2002 http://eliasz.dekalog.pl |
Ostatnie zmiany: 12.10.2002 r.