Studium biblijne na temat
ludzkiej natury Jezusa Chrystusa
w świetle nauki o usprawiedliwieniu przez wiarę.
Autor: E.H. "Jack" Sequeira - urodzony w 1932 roku w Nairobi (Kenia). W 1963 r. ukończył studia na Newbold Collage, a następnie wydział teologiczny na Andrews Uniwersity. Przez 17 lat pracował jako misjonarz w Ugandzie, Kenii i Etiopii. Obecnie jest starszym pastorem w adwentystycznym zborze "Capital Memorial Church" w Waszyngtonie.Tłumaczenie: Sławomir Gromadzki
Człowieczeństwo Jezusa Chrystusa było najistotniejszą częścią poselstwa głoszonego w 1888 r. Dzisiaj Kościół nasz rozpoznaje, że poselstwo to nie zostało w pełni zaakceptowane, w konsekwencji czego błogosławieństwa w postaci wylania Ducha Świętego w deszczu wieczornym i głośnego wołania trzeciego anioła zostały wycofane (RH, 27. 05. 1976).
Jednak po stu latach "błąkania się po pustyni", łaskawy Bóg ponownie daje nam szansę przyjęcia tej chwalebnej prawdy, która swoim blaskiem rozjaśnić ma całą ziemię. Niestety, również dzisiaj, podobnie jak w przeszłości, szatan robi wszystko, aby skłonić nas do odrzucenia Prawdy, która jest w Chrystusie i w ten sposób stłumić moc Ewangelii.
Obecnie, wielu spośród nas, zamiast koncentrować się na poselstwie, którym Pan ubłogosławił swój Kościół w 1888 roku, akceptuje i upowszechnia jedynie popularne poselstwo Ewangelii w wydaniu protestanckim. Nie jest ono jednak tym samym, które było głoszone podczas pamiętnej konferencji w Minneapolis.
Jedną z głównych różnic między protestanckim zrozumieniem Ewangelii, a nauką o usprawiedliwieniu przez wiarę z 1888 r. jest rozbieżność w zrozumieniu zagadnienia natury Jezusa Chrystusa. Wprawdzie, zarówno w jednym, jak i drugim przypadku istnieje zgodność, co do tego, że Wieczny Syn Boży dla naszego zbawienia stał się człowiekiem, to całkowitą rozbieżność poglądów obnaża odpowiedź na pytanie, czy człowieczeństwo, które stało się udziałem Syna Bożego było grzeszne, czy bezgrzeszne.
Ewangelia w zrozumieniu protestanckim uczy, że przyjmując jedynie nasze fizyczne słabości Chrystus stał się uczestnikiem bezgrzesznej natury Adama sprzed upadku. Jest to popularny pogląd zarówno Kościoła rzymskokatolickiego, jak i kościołów protestanckich. Jednak poselstwo z 1888 roku wykazało, że Chrystus musiał przyjąć na siebie naszą grzeszną naturę, gdyż właśnie ta natura potrzebowała odkupienia. Pomimo jednak przyjęcia naszego upadłego człowieczeństwa Zbawiciel prowadził doskonale bezgrzeszne życie i na krzyżu człowieczeństwo to odkupił.
Skoro powiedziano nam, że "natura Chrystusa jest dla nas wszystkim", zatem błędem jest twierdzić, że to czy Chrystus przyjął naturę Adama sprzed, czy po upadku, jest bez znaczenia. Wręcz przeciwnie, temat ten ma w kwestii zbawienia człowieka bezcenną wartość i należyte zrozumienie tego zagadnienia staje się dla wierzącego nieocenionym błogosławieństwem, pogłębiającym jego miłość do Pana i wdzięczność za niewyobrażalne poświęcenie i odwagę w walce o odkupienie grzesznej ludzkości.
Ewangelia w typowym protestanckim zrozumieniu, sprowadza całe poselstwo o sprawiedliwości przez wiarę jedynie do usprawiedliwienia, które oznacza, że Chrystus odkupił rodzaj ludzki swoim życiem i śmiercią. Uświęcenie natomiast, chociaż uznawane za ważne, nie jest częścią Dobrej Nowiny, ale jedynie próbą osiągnięcia świętego życia przez wierzącego, który w dążeniu do tego celu wspomagany jest przez Ducha Świętego.
Prawda przedstawiona w 1888 roku znacznie głębiej wyjaśnia to zagadnienie, pokazując że w życiu i śmierci Chrystusa upadła ludzka natura całkowicie została zbawiona od grzechu we wszystkich jego aspektach, a nie tylko od winy i kary za popełnione grzechy. Zatem, w świętej historii Zbawiciela, nie tylko usprawiedliwienie, ale i uświęcenie staje się przez wiarę naszym udziałem.
W 1888 r. podkreślono, że w życiu i śmierci Chrystusa, zakorzenione w człowieku "prawo grzechu i śmierci" (egocentryzm) zostało zwyciężone i potępione. Ta wspaniała Dobra Nowina daje wszystkim wierzącym nadzieję zwycięskiego życia w grzesznym ciele jeszcze tu na ziemi (Obj. 3,21). Możliwe jest to jedynie poprzez Chrystusa żyjącego swoim świętym życiem w nas (Gal. 2,20).
Tak więc, prawda przedstawiona w Minneapolis zaoferowała grzesznemu człowiekowi nie tylko pojednanie i zapewnienie nieba już teraz (pewność zbawienia), ale także całkowite zwycięstwo nad tyranią i mocą grzesznego ciała. Takie objawiające Bożą miłość i zwycięskie życie w grzesznym ludzkim ciele, musi zostać zademonstrowane dzisiejszemu zdeprawowanemu światu, jeszcze przed nastaniem końca (Mat. 24:14).
To właśnie z tego powodu, poselstwo z I888 roku zostało zidentyfikowane z poselstwem trójanielskim (Obj. 14), którego końcowym celem jest dokonanie żniwa ziemi (0bj. 14:15). Przedstawienie tej cudownej Prawdy ponad sto lat temu sprawiło, że już wtedy Pan obdarował swój lud szczególnym błogosławieństwem w postaci początku wylania Ducha Świętego w "późnym deszczu" i "głośnego wołania trzeciego anioła". Błogosławieństwa te jednak zostały cofnięte, ponieważ wówczas prawda ta nie została należycie doceniona.
Tak
więc, poselstwa z Minneapolis nie można do końca identyfikować z tradycyjną
protestancką interpretacją Ewangelii, gdyż głównym celem jest tam
jedynie usatysfakcjonowanie egocentrycznej potrzeby zbawienia.
Po
upadku, cały rodzaj ludzki nie tylko został potępiony w Adamie (Rzym. 5:12.18),
ale sama natura człowieka dostała się w niewolę grzechu i została "zaprzedana
grzechowi" (Rzym.7:14; 3,9; Jan.8:34; 2Piotr 2.19). W konsekwencji czego,
od chwili upadku święte i bezgrzeszne życie bez Bożego dzieła odkupienia
stało się dla grzesznego człowieka czymś niemożliwym (Gal. 2:16).
Jednakże
to, "czego Zakon nie mógł dokonać" z powodu upadłej natury ("grzesznego
ciała"), "tego dokonał Bóg przez zesłanie Syna Swego w postaci grzesznego
ciała, ofiarując je za grzech potępił grzech w ciele" (Rzym. 8:3).
Przyjmując
na swoją boską (bezgrzeszną) naturę naszą (grzeszną) naturę, Chrystus nie
tylko zbawił całą ludzkość zgodnie z wymaganiami Prawa, ale przez swoje
święte życie i swoją śmierć wyzwolił również upadły rodzaj ludzki z niewoli
grzechu. Dokonał tego przez potępienie prawa grzechu w grzesznym ciele
(Rzym. 8:2-3).
Tak
więc, właściwe i pełne zrozumienie Dobrej Nowiny prowadzi do wniosku, że
Jezus Chrystus oferuje grzesznemu człowiekowi możliwość uzyskania przez
wiarę, nie tylko legalnej sprawiedliwości, ale również pełnię uświęcenia,
możliwość świętego życia w zepsutym świecie, a także uwielbienie (przemienienie)
podczas swojego chwalebnego powrotu: "Teraz zaś, po wyzwoleniu z grzechu
i oddaniu się na służbę Bogu, jako owoc zbieracie uświęcenie. A końcem
tego - życie wieczne" (Rzym. 6:22 - BT).
To
właśnie ten temat był centralnym punktem nauki przedstawionej w Minneapolis.
Jest to Ewangelia, którą Bóg przekazał nam po to, abyśmy zwiastowali ją
"na świadectwo wszystkim narodom" zanim jeszcze Zbawiciel powróci, aby
sądzić ziemię.
Zanim
przystąpimy do czysto biblijnej analizy doktryny o człowieczeństwie Chrystusa,
warto pokrótce wspomnieć o tym, jak nauka ta kształtowała się w naszym
kościele.
Przez
długi okres czasu dominowało w naszej społeczności dość jednomyślne przekonanie,
że Jezus Chrystus na swoją boską naturę przyjął nasze grzeszne człowieczeństwo,
i że pomimo tego żył świętym i bezgrzesznym życiem.
Było
tak aż do 27 maja 1976 roku, kiedy to w czasopiśmie Review and
Herald grupa przywódców Kościoła
ADS przedstawiła oświadczenie na temat sprawiedliwości przez wiarę. Artykuł
ten zawierał również zaskakującą dla wielu wypowiedź dotyczącą człowieczeństwa
Jezusa Chrystusa. Po wyjaśnieniu obydwu ścierających się wzajemnie poglądów,
oświadczono tam, że obydwie teorie są właściwie możliwe do przyjęcia, co
oznaczało, że nie jest odstępstwem, gdy ktoś uważa, iż Chrystus przyjął
naturę Adama sprzed upadku i tak samo nie można potępiać tych, którzy nauczają,
że człowieczeństwo, które przyjął Zbawiciel było grzesznym człowieczeństwem.
W ten sposób,
zarówno jedna, jak i druga teoria
do dzisiaj akceptowane są w społeczności Adwentystów. Wcześniej jednak
Kościół nasz nie zajmował takiego niezdecydowanego stanowiska w tej sprawie.
Rzetelny przegląd naszej historii, szczególnie po 1888 roku dowodzi, że
chociaż pozycja na ten temat nie była oficjalnie ustalona, to w lekcjach
Szkoły Sobotniej i książkach publikowanych do 1950 roku uczono, że Chrystus
na swoją bezgrzeszną, boską naturę przyjął naszą grzeszną naturę, dzięki
czemu mógł stać się naszym Zbawicielem.
Wszystko
wskazuje na to, że ta radykalna zmiana stanowiska w kwestii człowieczeństwa
Chrystusa była wynikiem kontaktów i dialogu z innymi protestanckimi teologami.
Choć jedynie Bóg wie, co skłoniło wiodących teologów oraz przywódców naszego
Kościoła do tej zaskakującej zmiany poglądu na temat ludzkiej natury Syna
Bożego, to wiele wskazuje na to, że była to próba pozbycia się czegoś,
co powodowało, iż Kościół nasz określano mianem sekty. Przyjęcie zaś stanowiska
popularnego wówczas w innych protestanckich denominacjach miało sprawić,
że zyskalibyśmy w ich oczach uznanie.
Niestety,
jak można było się spodziewać, smutną konsekwencją tej pochopnej decyzji
jest to, że Kościół nasz zbiera dzisiaj żniwo w postaci nieugruntowanego
stanowisko w kwestii ludzkiej natury Jezusa Chrystusa i raz po raz nękany
jest nieporozumieniami oraz sporami dotyczącymi tego zagadnienia.
Co
więcej, problem ten, w co wierzę osobiście, będzie trwał nadal i stanie
się jednym z głównych mierników miedzy prawdą, a fałszem w czasie przesiewu,
będącego końcową próbą wiary.
Chociaż
prawdą jest, że nadal wielu teologów twierdzi, iż Chrystus przyjął bezgrzeszną
ludzką naturę, to jednak niemało jest i takich, których stanowisko odnośnie
tego przedmiotu zgadza się z poglądem głoszonym w 1888 roku. Do grona tych
teologów należą między innymi: Anders Nygren, Karl Barth, J.A.T. Robinson,
T.P. Torrance, C.E.B. Cranfield, Nels S. Ferre, Harold Roberts, Lesslie
Newbigin i wielu innych.
Na
przykład Anders Nygren, który był profesorem teologii systematycznej na
Uniwersytecie Lund w Szwecji, w swoim bardzo popularnym komentarzu do Listu
do Rzymian napisał: "Paweł stara się zapewnić nas, że kiedy Chrystus przyszedł
na ten świat znalazł się w takim samym położeniu jak każdy z nas i podlegał
tym samym niszczycielskim mocom, którymi zniewolony został człowiek. Chrystus
będąc "w ciele" pokonał grzech w jego własnym królestwie, gdyż przyszedł
On w postaci grzesznego
ciała" (Commentary to Romans, 8:1-11).
Fakt,
że wielu znanych współczesnych teologów akceptuje obecnie pogląd, mówiący
o tym, że Zbawiciel przyjął grzeszną ludzką naturę powoduje, że nikt
z nas nie musi już dłużej obawiać się, że społeczność, do której należy będzie
określana mianem "sekty" z powodu poglądów na temat wcielenia Syna Bożego.
Podstawą
chrześcijańskiej wiary jest fakt, że Syn Boży stał się człowiekiem. To,
jak wielkie znaczenie prawda ta odgrywa w planie zbawienia, E. White wyraziła
w następujących słowach: "Człowieczeństwo Chrystusa jest dla nas wszystkim.
Jest to złoty łańcuch wiążący nasze dusze z Chrystusem, a przez Niego
z Bogiem. Temat ten ma być przedmiotem naszych studiów" (7 BC 904).
Często
słyszymy twierdzenie, że człowieczeństwo Syna Bożego to temat spowity tajemnicą
i nigdy nie będziemy w stanie zrozumieć tego zagadnienia, więc nie powinniśmy
poświęcać mu zbyt dużo czasu. Prawda ta jednak "ma być przedmiotem naszych
studiów" i nasze śmiertelne umysły mają dążyć do tego, aby uchwycić tę
kluczową biblijną prawdę na tyle, na ile Duch Święty nam ją objawi, gdyż
to czego Chrystus dokonał w ludzkim ciele "jest dla nas wszystkim".
Kluczem
do zrozumieniu prawdy o człowieczeństwie Jezusa Chrystusa jest uświadomienie
sobie tego, że Słowo Boże jednoznacznie określa Chrystusa mianem "ostatniego
Adama": "Tak też napisano: Pierwszy człowiek Adam stał się istotą żywą,
ostatni Adam stał się duchem ożywiającym" (1 Kor. 15:45).
Fakt,
iż Biblia nazywa Chrystusa "ostatnim (drugim) Adamem" oznacza, że w Synu
Bożym zjednoczona została cała ludzkość, i że stał się On przedstawicielem
całego rodzaju ludzkiego, gdyż słowo "Adam" w języku hebrajskim oznacza
"rodzaj ludzki".
Dzięki
temu, Jezus Chrystus jako przedstawiciel ludzkości przez swoje życie
i śmierć mógł dokonać legalnego odkupienia wszystkich ludzi (1Kor. 1:50;
Efez. 1:3). Prawda ta stanowi sedno Dobrej Nowiny Ewangelii. Co więcej,
identyfikując się z upadłą ludzkością Zbawiciel zademonstrował też, że
zjednoczony i kontrolowany przez Ducha Świętego człowiek jest w stanie
żyć w posłuszeństwie względem Bożego Prawa miłości, co z kolei jest nadzieją
i celem życia chrześcijanina.
Wcielenie
Syna Bożego było konieczne, aby mógł On uzyskać prawo stania się drugim
Adamem, gdyż pozwoliło Mu to na reprezentowanie upadłego rodzaju ludzkiego
w dziele odkupienia. Drugoplanowym zaś celem wcielenia, a nie pierwszoplanowym
- jak niektórzy twierdzą - było to, że Chrystus miał się stać przykładem
wierzącego człowieka i zapewnieniem możliwości odnowienia w nim Bożego
charakteru.
Z
listów Pawła jasno wynika, że Adam był "obrazem tego, który miał przyjść",
czyli Chrystusa (Rzym. 3:14). A fundamentalna prawda Nowego Testamentu
mówi, że "jak w Adamie wszyscy umierają, tak też w Chrystusie wszyscy zostaną
ożywieni" (1Kor. 15:22). Uzasadnienie tego twierdzenia znajduje się w Rzym.
3:12-21. Z tego powodu niektórzy spośród współczesnych teologów uważają
tę część Listu do Rzymian za klucz do zrozumienia poselstwa Ewangelii,
a nawet za najistotniejszy fragment w całym Piśmie Świętym.
Zawarta
tam wypowiedź apostoła Pawła daje nam do zrozumienia, że "jak przez upadek
jednego człowieka przyszło potępienie na wszystkich ludzi, tak też przez
dzieło usprawiedliwienia jednego przyszło dla wszystkich ludzi usprawiedliwienie"
(Rzym. 5:18).
Oznacza
to, że tak jak naszym udziałem stały się konsekwencje grzechu Adama, tak
też naszym udziałem jest to wszystko czego dokonał Chrystus, a to dlatego,
że zarówno pierwszy Adam, jak i drugi Adam (Chrystus) reprezentowali całą
ludzkość (hebr. Adam = rodzaj ludzki).
Aby
w pełni zrozumieć i docenić to, czego Bóg dokonał w Jezusie dla grzesznej
ludzkości musimy najpierw zrozumieć naszą sytuację w Adamie.
Uważnie
śledząc treść Rzym. 5:12-2I zauważymy, że wszyscy muszą umrzeć, dlatego,
że zgrzeszyli w Adamie. Cały rodzaj ludzki skupiony został w Adamie, dlatego
też można powiedzieć, że grzech Adama dotknął każdego z nas. O tym, że
byliśmy częścią Adama może świadczyć choćby zastanawiające wyrażenie zawarte
w 1Moj. 2:7, mówiące o tym, że Bóg "tchnął w nozdrza jego (Adama) dech
życia".
Znamienne
jest to, że w języku hebrajskim zwrot "dech życia" napisany został w liczbie
mnogiej, co oznacza, że Bóg tchnął w nozdrza Adama wiele tchnień, albo
inaczej, że skupił w nim cały rodzaj ludzki. Podobnie w Dz. Ap. 17:26 czytamy,
że "z jednego (z Adama) uczynił Bóg wszystkie narody".
Rasa
ludzka jest zatem powieleniem życia Adama. Zanim jednak Adam zaczął powielać
to zjednoczone w nim życie, niestety zgrzeszył. A skoro ten, w którym Bóg
skupił cały rodzaj ludzki zgrzeszył, to jednocześnie smutną prawdą jest
to, że w nim zgrzeszył każdy z nas. Prawda ta została tak jasno wyrażona
w 5 rozdz. Listu do Rzymian, że każdy kto próbuje ją podważyć odrzuca Słowo
Boże.
Każdy
człowiek, każde nowonarodzone dziecko, już od chwili urodzenia rozpoczyna
życie, które zgrzeszyło w Adamie, życie które już zostało potępione i skazane
na śmierć. Dokładnie to miał na myśli Paweł, oświadczając w 1Kor. 13:22,
że "w Adamie wszyscy umierają".
Również
E. White wyjaśnia, że "każdy człowiek otrzymuje od Adama nic innego tylko
winę i karę śmierci" (6BC 1074).
Właściwe
zrozumienie i akceptacja tej fundamentalnej prawdy jest podstawą do zrozumienia
sedna Ewangelii i tego w jaki sposób Bóg w Chrystusie uwalnia nas
od grzechu w Adamie oraz wszystkich konsekwencji tego grzechu.
Po
przedstawieniu naszego godnego pożałowania położenia w Adamie (Rzym. 5:
12-14), Paweł dalej zmierza do wykazania, że Adam jest typem (obrazem),
wskazującym na Chrystusa (Rzym. 5:14).
Mówiąc
jednak o Chrystusie jako o ostatnim (drugim) Adamie, Paweł z całą pewnością
nie określił Chrystusa tym mianem po to, żeby dać nam do zrozumienia, iż
przyjął On naturę Adama sprzed upadku, ale wyłącznie, dlatego, że podobnie
jak pierwszy Adam, tak i Chrystus - jako drugi Adam - reprezentował wszystkich
ludzi.
Popularne
wśród niektórych teologów twierdzenie, że Chrystus jest nazwany drugim
Adamem, ponieważ przyjął naturę Adama sprzed upadku nie ma żadnego uzasadnienia
w Piśmie Świętym. Mówiąc o Chrystusie jako o drugim Adamie, Paweł uzasadnia
tylko to, że tak jak cały rodzaj ludzki zgrzeszył w Adamie i został potępiony,
tak też cała ludzkość posłuszna była w Chrystusie i dlatego została usprawiedliwiona
zgodnie z wymaganiami Prawa.
W pierwszym
Adamie wszyscy zgrzeszyli, bo każdy
człowiek znajdował się w nim, a w Chrystusie wszyscy byli posłuszni, bo
wszyscy byli w Nim, gdy żył swoim życiem i gdy umarł na krzyżu i zmartwychwstał.
Z
tego powodu, tak jak nieposłuszeństwo i grzech Adama jest naszym udziałem,
tak też doskonałe posłuszeństwo i druga śmierć Chrystusa (drugiego Adama)
są również naszym udziałem (1Kor. 15:22).
Prawda
ta jest niepodważalną nauką Słowa Bożego i każdy, kto szczerze podchodzi
do tego zagadnienia musi się z nią zgodzić. Ta kluczowa zasada grzechu
w Adamie i sprawiedliwości w Chrystusie jest ściśle powiązana właśnie
z człowieczeństwem naszego Zbawiciela. Jest tak, dlatego że Chrystus mógł
stać się drugim Adamem (drugim rodzajem ludzkim), mógł reprezentować grzeszną
ludzkość, a każdy z nas mógł znaleźć się w Nim tylko wówczas gdy przyjmiemy,
że na swoją boską naturę wziął On nasze grzeszne człowieczeństwo.
Człowieczeństwo
Syna Bożego musiało być zjednoczonym w Nim człowieczeństwem upadłej rasy,
bo tylko takie człowieczeństwo, a nie bezgrzeszne, wymagało odkupienia.
Gdyby
Pan Jezus wziął na siebie naturę Adama sprzed upadku, wtedy w Nim mógłby
znaleźć się wyłącznie bezgrzeszny Adam i tylko takiego człowieka mógłby
On reprezentować w walce z grzechem. Syn Boży pokazałby wtedy jedynie,
że wolny od upadłej natury Adam nie musiał zgrzeszyć.
Gdyby
Jezus Chrystus, jako drugi Adam, nie utożsamił się z naszym człowieczeństwem
w jego upadłym stanie, wtedy nie mógłby nas reprezentować, a my - grzeszni
ludzie, nie moglibyśmy powiedzieć, że byliśmy doskonale posłuszni w Chrystusie,
oraz że w Nim nasz stary grzeszny, potępiony człowiek (upadła natura) został
uśmiercony drugą śmiercią: "Wiedząc to, że nasz stary człowiek został wespół
z nim ukrzyżowany, aby grzeszne ciało zostało unicestwione" (Rzym. 6:6).
Słowo
Boże wyjaśnia jednak, że tak jak wszyscy zgrzeszyli w Adamie, tak Bóg sprawił,
że wszyscy stali się posłuszni w Chrystusie. Było to możliwe tylko dzięki
temu, że Bóg w cudowny sposób zjednoczył w Chrystusie świętą boską naturę
z "ciałem grzechu". To właśnie ta Prawda stanowi Bożą tajemnicę zbawienia
objawioną na kartach Nowego Testamentu.
Tę
najświętszą i najbardziej drogocenną biblijną prawdę, Ellen White wyraziła
w następujących słowach: "Przez swoje posłuszeństwo w stosunku do wszystkich
Bożych przykazań, Chrystus dokonał odkupienia człowieka. Nie uczynił tego
przez wyjście z Siebie i wejście w kogoś innego, ale przez umieszczenie
ludzkości w Sobie. Dzięki temu Chrystus dał ludzkości egzystencję z Siebie.
Dzieło odkupienia polegało na tym, aby ludzkość znalazła się w Chrystusie
i aby doprowadzić do zjednoczenia upadłej rasy z boskością. Chrystus wziął
ludzką naturę, aby człowiek mógł stanowić z Nim jedno, tak jak On stanowi
jedno z Ojcem, i żeby Bóg mógł miłować człowieka tak, jak miłuje swego
jedynego Syna, i aby dzięki temu człowiek mógł stać się uczestnikiem boskiej
natury i mieć w Nim pełnię" (1SM 250, 251).
Biorąc
pod uwagę tę prawdę Ewangelii, ludzka natura Chrystusa musiała być grzeszna,
gdyż właśnie ta natura, a nie bezgrzeszna, wymagała odkupienia. Z chwilą
kiedy odrzucamy tę prawdę i upieramy się przy tym, że Chrystus przyjął
naturę Adama sprzed upadku, zrywamy więź i jedność Chrystusa z ludzkością,
którą przyszedł zbawić. Czyniąc zaś tak nauczamy Ewangelii, która zasługuje
na miano nieetycznej nauki, pomijającej wymagania niezmiennego Bożego Prawa,
które nie od bezgrzesznej, ale grzesznej ludzkiej natury domaga się doskonałej
sprawiedliwości i drugiej śmierci.
Te
dwa konieczne do zbawienia upadłego człowieka warunki (doskonała sprawiedliwość
i śmierć), mogły zostać spełnione wyłącznie przez Zbawiciela, który utożsamił
się z tym, co tego zbawienia potrzebowało. Jeśli twierdzimy inaczej wówczas
może się okazać, że pogląd, który głosimy podważa Bożą sprawiedliwość
i autorytet Jego Prawa.
Jaka
ludzkość poniosła w Chrystusie (na krzyżu) karę za grzechy, grzeszna czy
bezgrzeszna? Jeśli twierdzimy, że grzeszna, wówczas nie tylko sprawiedliwe
i słuszne żądania Prawa zostały spełnione na krzyżu, ale upadły człowiek
przez wiarę może uczciwie zidentyfikować się ze śmiercią w Chrystusie,
która uwolniła go od "przekleństwa prawa'', gdyż jak wyjaśnia Paweł: "Chrystus
wykupił nas od przekleństwa zakonu, stawszy się za nas przekleństwem, gdyż
napisano: Przeklęty każdy, który zawisł na drzewie" (Gal. 3:13). To samo
miał na myśli ten sam autor mówiąc: "Co do zakonu, zabity zostałem przez
prawo, abym mógł żyć dla Boga. Z Chrystusem jestem ukrzyżowany, żyję więc
już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus" (Gal. 2:19-20).
Z
drugiej jednak strony, jeśli twierdzimy, że na krzyżu śmierć poniosło bezgrzeszne
człowieczeństwo, wówczas oskarżamy Boga o niesprawiedliwość, ponieważ On
sam powiedział, że sprawiedliwy i niewinny nie może ponieść śmierci zamiast
niesprawiedliwego i winnego (5Mojż. 24:16; Ezech. 18:20). Poza tym, pogląd
taki powoduje, że niemożliwością jest dla upadłego człowieka zidentyfikowanie
się ze śmiercią Chrystusa na krzyżu, a przecież właśnie tego wymaga od
nas prawdziwa wiara: "Bo jeśli wrośliśmy w podobieństwo jego śmierci, wrośniemy
również w podobieństwo jego zmartwychwstania, wiedząc to, że nasz stary
człowiek został wespół z nim ukrzyżowany" (Rzym. 6:5-6).
Ewangelia
z czasów reformacji, która obecnie głoszona jest przez "ewangelicznych"
Adwentystów, znalazła się w ogniu krytyki i nazwana została przez Kościół
rzymskokatolicki oraz religię Islamu "prawną fikcją". Powodem tego jest
to, że ci, którzy twierdzą, iż Chrystus przyjął bezgrzeszną naturę ludzką
zmuszeni są też nauczać, że zmarł On na miejscu (zamiast) grzesznej ludzkości.
Katolicy oraz wyznawcy Islamu twierdzą, i to nie bez racji, że żadne normalne
świeckie prawo, a tym bardziej Boże, nie zezwala na to, aby sprawiedliwy
był karany zamiast niesprawiedliwego i niewinny na miejscu winnego.
To
właśnie dlatego, zwolennicy poglądu o bezgrzesznym człowieczeństwie Chrystusa,
nie są w stanie obronić prawnej pozycji Ewangelii, gdyż zmuszeni są też
nauczać, że sprawiedliwy Syn Boży umierał zamiast niesprawiedliwych grzeszników.
Jeśli
jednak zaakceptujemy biblijną prawdę mówiącą o tym, że w Chrystusie zjednoczony
został cały świat, i że reprezentować ten świat mógł On dzięki przyjęciu
naszej upadłej natury, wówczas możemy powiedzieć, że niewinny i sprawiedliwy
Zbawiciel umarł nie zamiast winnego i niesprawiedliwego grzesznika, ale
jako on, a to czyni kolosalną różnicę i sprawia, że tak głoszona Ewangelia
posiada legalną podstawę i już nie można określić jej mianem "prawnej fikcji".
Słowo
Boże jasno i wyraźnie naucza, że to nie sam Chrystus, ale także my w Nim
(cała grzeszna ludzkość) ponieśliśmy śmierć: "Wiedząc to, że nasz stary
człowiek został wespół z nim ukrzyżowany" (Rzym. 6:6); "...jeden za wszystkich
umarł; a zatem wszyscy umarli" (2Kor. 5:14); "...wy umarliście ... przez
ciało Chrystusowe" (Rzym. 7:4); "Z Chrystusem jestem ukrzyżowany" (Gal.
2:20).
Jedynie
w taki sposób Bóg może usprawiedliwić nas i pozostać sprawiedliwym, czyli
postępującym z nami zgodnie z wymaganiami swojego Prawa. Jeśli zaś twierdzimy,
że Chrystus przyjął bezgrzeszną naturę, wtedy jednocześnie głosimy nieetyczną
Ewangelię, która podważa Sprawiedliwość Boga.
"Ewangeliczni"
Adwentyści, którzy upierają się przy stanowisku, że Chrystus przyjął bezgrzeszną
naturę Adama, na próżno starają się bronić Ewangelii od strony prawnej
(etycznej). Broniąc swego stanowiska, cytują oni tekst biblijny, który
mówi, że Chrystus jest ponad prawem, i że ponieważ sprawował kontrolę nad
swoim życiem miał prawo oddać je za grzesznych ludzi.
Argumenty
te nie mają jednak biblijnego uzasadnienia, bo jeśli przyjmiemy, że Chrystus
mógł zbawić nas "naginając" prawo, bo jest "ponad nim", wówczas oświadczenie
Pawła z Rzym. 3:26 wyjaśniające, że Bóg jest "sprawiedliwy usprawiedliwiając
wierzącego" traci na znaczeniu, a prawo Boże nie może być dłużej objawieniem
Jego sprawiedliwego charakteru, lecz jest tylko zbiorem zasad, nakazów
i zakazów odnoszących się do stworzeń, a nie Stwórcy.
W
Biblii jednak czytamy, że "Bóg jest miłością" (1Jan 4:8), a "miłość (czyli
Bóg) jest wypełnieniem prawa" (Rzym. 13:10), co świadczy o tym, że Bóg
nazwany tu "miłością" również wypełnia swoje Prawo, zawsze postępując zgodnie
z nim.
W
Rzym. 3:31 Paweł mówi, że Boży sposób zbawienia rodzaju ludzkiego przez
wiarę w Chrystusa, w pełni utwierdza prawo. Ewangelia zaś, której podstawą
jest przyjęcie przez Chrystusa bezgrzesznej ludzkiej natury nie może "utwierdzić
prawa", ale wręcz przeciwnie podważa jego autorytet.
Jeśli
chodzi o drugi argument, to chociaż prawdą jest, że Chrystus sprawował
kontrolę nad swoim boskim życiem i położył je dla swoich "owiec", to jednak
musimy pamiętać, że tym co faktycznie zmarło drugą śmiercią na krzyżu nie
mogło być Jego boskie życie, gdyż było nieśmiertelne, ale potępione z powodu
przyjęcia upadłej natury ludzkie życie. Wieczne, boskie życie Syna Bożego
połączone z naszym człowieczeństwem jest najbardziej drogocennym darem
Bożym dla upadłej ludzkości (1Jan. 5:11).
Obecnie
wielu teologów nie zauważa prawdziwego znaczenia krzyża, ponieważ akceptują
oni nie mającą uzasadnienia w Piśmie Świętym naukę, mówiącą o tym, że dusza
ludzka jest nieśmiertelna i z tego powodu uważają oni, że ludzka natura
Pana Jezusa nie mogła umrzeć drugą - wieczną śmiercią. Nowy Testament jednak,
jasno uczy, że w Chrystusie na krzyżu grzeszna ludzka natura została uśmiercona
i to raz na zawsze (2Kor. 5:14; Gal. 2:20; Kol. 2:20; 3:3; 1Piotr. 2:24).
W ten sposób Chrystus zadośćuczynił wymaganiom prawa (Rzym. 6:7; 7:1.4.6).
Poza
tym, kierowany nieskończoną miłością Bóg dał nam wieczne życie swojego
Syna, dzięki któremu my sami możemy znowu żyć (1Jan. 3:1). Jest to chwalebna
prawda Ewangelii: "Tak więc, jeśli ktoś jest w Chrystusie, nowym jest stworzeniem;
stare przeminęło, oto wszystko stało się nowe" (2Kor. 5:17). Prawda ta
może znaleźć swoje wypełnienie tylko wówczas, gdy człowieczeństwo Chrystusa
zidentyfikujemy z naszą zjednoczoną w Nim grzeszną i potrzebującą odkupienia
ludzkością.
Celem
odkupienia jest odwrócenie skutków upadku i pokonanie mocy grzechu oraz
odkupienie "zaprzedanej grzechowi" upadłej natury. Było to możliwe tylko
dzięki Zbawicielowi, który przyjął na siebie naturę upadłej ludzkości,
która znalazła się w potrzebie zbawienia, bo to czego nie przyjął nie mogło
zostać odkupione.
Chrystus
nie był jedynie człowiekiem żyjącym wśród ludźmi, ale w Nim skupiona została
cała ludzkość. W ten sposób Jego doskonałe i święte czyny są faktycznie
naszymi czynami, Jego śmierć jest naszą śmiercią, Jego zmartwychwstanie
naszym zmartwychwstaniem i Jego uwielbienie naszym uwielbieniem.
Czy
możliwe jest bezgrzeszne życie w grzesznym ciele? Pytanie to było jednym
z przedmiotów, które omawiano podczas pamiętnej Konferencji w Minneapolis
w 1888 roku. Zarówno wtedy, jak i dzisiaj odpowiedź brzmi "Tak". Bezgrzeszne
życie w grzesznym ciele jest nie tylko możliwe, ale musi być celem każdej
wierzącej osoby.
W
Rzym. 7:14-24 Paweł wykazuje, że główną przeszkodą uniemożliwiającą nam
bezgrzeszne życie jest "prawo grzechu", mieszkające w "ciele" (naturze)
grzesznego człowieka. Grzech Adama nie tylko sprowadził potępienie na cały
rodzaj ludzki, ale spowodował również zepsucie ludzkiej natury sprawiając,
że wszyscy ludzie znaleźli się w niewoli grzechu (Jan. 8:32-34; Rzym. 3:9;
7:14). Jeśli więc Chrystus nie miał do czynienia z tym prawem grzechu
w swoim "ciele", wówczas musimy uznać, że dokonane przez Niego zbawienie
ludzkości nie miało pełnego wymiaru i w konsekwencji tego nie może też
być przykładem dla tych, którzy w Niego wierzą.
W
ten sposób, bezgrzeszne życie wierzącego człowieka w grzesznym ciele,
w tym doczesnym, pełnym pokus życiu, staje się czymś nierealnym. Pismo Święte
jednak jasno oświadcza, że my też możemy odnieść zwycięstwo nad grzechem
tak jak zwyciężył Chrystus: "Kto zwycięży, dam mu siedzieć z sobą na stolicy
mojej, jakom i ja zwyciężył i usiadłem z Ojcem moim na stolicy jego" (Obj.
3:21- BG).
O
tym, że Chrystus może być dla nas przykładem i może zwyciężyć w nas tak
jak zwyciężył gdy sam żył w grzesznym ciele, świadczy też napomnienie,
jakiego udzielił wierzącym ap. Paweł: "Niechże więc grzech nie panuje
w śmiertelnym ciele waszym, abyście nie byli posłuszni pożądliwościom jego"
(Rzym. 6:12). Również Piotr wyraża tą samą myśl słowami: "... wy też tą
myślą uzbrojeni bądźcie, że ten, co cierpiał w ciele poprzestał grzechu"
(1Piotr. 4:1-BG).
Wszystko
to ma dla nas ogromne znaczenie, ponieważ w świętej historii życia Jezusa
Chrystusa ludzkość została wyzwolona spod prawa grzechu i śmierci (Rzym.
8:2).
Obarczony
naszą grzeszną naturą, z całą jej mocą grzechu zamieszkującą upadłe człowieczeństwo,
Chrystus pokonał i potępił "prawo grzechu" przy pomocy "zakonu Ducha":
"Bo zakon Ducha, który daje życie w Chrystusie Jezusie, uwolnił cię od
zakonu grzechu i śmierci. Albowiem czego zakon nie mógł dokonać, w czym
był słaby z powodu ciała, tego dokonał Bóg: przez zesłanie Syna swego
w postaci grzesznego ciała, ofiarując je za grzech, potępił grzech w ciele"
(Rzym. 8:2-3).
Dzięki
zwycięstwu nad zamieszkującym naszą upadłą naturę "prawem grzechu", Chrystus
mógł stać się Odkupicielem świata i doskonałym przykładem dla wierzących.
Pan Jezus jednak, to nie tylko "teoria przykładu", jak mówią niektórzy
teolodzy, ale żywy przekład dla wszystkich wierzących.
Poważnym
błędem i nie mającą uzasadnienia w Biblii herezją jest też twierdzenie,
że zbawienie następuje na zasadzie naśladowania Chrystusa w Jego świętym
życiu. Nauka taka czyni uświęcenie środkiem zbawiennym, przez co staje
się formą legalizmu, będącego zaprzeczeniem zbawienia wyłącznie z łaski
przez wiarę.
Prawda
Ewangelii mówi, że człowiek może być zbawiony tylko i wyłącznie przez wiarę
w to, czego dokonał Jezus Chrystus. W Piśmie Świętym wszystkie elementy
zbawienia, zarówno usprawiedliwienie jak i uświęcenie oraz uwielbienie
mogą być grzesznemu człowiekowi wyłącznie udzielone na podstawie jego wiary
w Zbawiciela.
Tych
bezcennych wartości nie możemy uzyskać przez jakiekolwiek własne wysiłki
i starania, ani też w formie "substytutu". Sprawiedliwość, uświęcenie
i uwielbienie stają się naszym udziałem tylko dzięki temu, że akceptujemy
ten historyczny fakt, że kiedy Syn Boży żył doskonałym życiem tu na ziemi
i pokonał "prawo grzechu" w grzesznym ciele, i gdy zaniósł to ciało na
krzyż, to ponieważ był on "drugim Adamem" i w Nim Bóg umieścił każdego
z nas, to dzięki temu Jego zwycięstwo jest przez wiarę naszym udziałem,
nie zastępczo, ale faktycznie. Dlatego jedynym sposobem zbawienia człowieka
teraz i w czasie sądu jest usprawiedliwienie przez wiarę w czyny i śmierć
Jezusa Chrystusa.
Usprawiedliwienie
jednak (przypisana sprawiedliwość) nie jest końcem Bożego planu zbawienia,
bo gdy Bóg usprawiedliwia wierzącego, to również i uświęca, co stanowi
dowód i owoc usprawiedliwienia, a w końcu także i dokona przemienienia
przy powtórnym przyjściu Zbawiciela, co z kolei stanowi urzeczywistnienie
usprawiedliwienia.
Nigdzie
w całym Piśmie Świętym nie znajdziemy potwierdzenia teorii mówiącej o tym,
że uświęcenie to "dobre uczynki" wierzącego, które pojawiają się w wyniku
jego własnych wysiłków w kooperacji z Duchem Świętym. Jezus nie posłał
Ducha Świętego, aby zamieszkał On w ciele wierzącego po to, aby dopomóc
mu stać się dobrym, ale aby przeniósł sprawiedliwość Jezusa Chrystusa na
wierzącego i w ten sposób uzdolnił go do prowadzenia świętego życia, oczywiście
już nie po to, aby dać zbawienie, ale wykazać owoc usprawiedliwienia
z wiary. Chociaż wiara jest zmaganiem i w grzesznym ciele zawsze wymaga wysiłku,
to autentyczne uświęcenie jest pracą Ducha Bożego demonstrującego zbawienną
moc Ewangelii w życiu usprawiedliwionego chrześcijanina.
To
czego tak desperacko potrzebuje świat, to nie ludzka dobroć, ale Chrystus
objawiony w grzesznym ciele każdego wierzącego człowieka, czyli w Jego
Kościele. Kościół Chrystusowy nie ma być światłościami, ale "światłością
świata" (Mat. 5:14-16). Nie bez powodu, występujące tu słowo "światłość"
napisane zostało w liczbie pojedynczej, gdyż odnosi się wyłącznie do sprawiedliwości
i świętości Jezusa Chrystusa. To właśnie ta sprawiedliwość ma być odzwierciedlona
w życiu każdego, kto ją akceptuje. Ma to również swoje odzwierciedlenie
w biblijnej prawdzie, mówiącej o oczyszczeniu świątyni, co także zostało
ujęte w 1888 roku.
Tak,
więc prawdziwa Ewangelia, to nie "tania łaska", i choć udziela sprawiedliwości
i zbawienia w formie niezasłużonego daru, to z drugiej strony nie pozwala
pobłażać grzechowi i nie daje grzesznikowi żadnej możliwości, by mógł mieć
jakąkolwiek wymówkę do trwania w grzechu.
Ponieważ
temat ten nie zawsze jest właściwie rozumiany oraz interpretowany, warto
zaznaczyć, że wspomniane tu zwycięskie i bezgrzeszne życie nie może być
mylone z bezgrzesznością, czy perfekcjonizmem.
Bezgrzeszność
natury nie stanie się rzeczywistością, do czasu powtórnego przyjścia Chrystusa,
"kiedy to, co skażone, przyoblecze się w to, co nieskażone " (1Kor. 15:54).
Bezgrzeszne życie oznacza odzwierciedlenie charakteru Chrystusa i święte
życie w grzesznym ciele. Proces ten nie przynosi żadnej zmiany w kwestii
natury wierzącego, która pozostaje grzeszna aż do śmierci wierzącego człowieka
lub powrotu Chrystusa.
Ponieważ
sprawiedliwe życie wierzącego jest dziełem Boga w grzesznym ciele, dlatego
Pismo Święte określa je mianem "tajemnicy pobożności": "Bo bezsprzecznie
wielka jest tajemnica pobożności: Ten, który objawił się w ciele, Został
usprawiedliwiony w duchu" (1Tym. 3:16).
Tą
"tajemnicą pobożności" pierwotnie było święte życie Chrystusa w grzesznym
ciele i ta sama "tajemnica" może dokonać się również dzisiaj w grzesznym
"ciele" każdego z nas, jeśli tylko pozwolimy Chrystusowi w tym ciele zamieszkać.
Prawda ta ("tajemnica pobożności"), najpierw urzeczywistniła się w ziemskim
życiu Syna Bożego, a przez wiarę w Niego staje się nadzieją i celem wierzącej
osoby.
Przyjęcie
zbawienia jako Bożego daru uzyskanego przez wiarę w Chrystusa, powinno
wywołać w sercu szczerze wierzącego człowieka głębokie pragnienie świętego
życia. Nie może to być jednak życie "na własną rękę", ale ma to być święte
życie Chrystusa w "ciele" tej wierzącej osoby. Zasada ta została przez
apostoła Pawła wyrażona słowami: "Chrystus w was nadzieja chwały" (Kol.
1:27).
"Bo
wszystko, co się narodziło z Boga, zwycięża świat ("pożądliwość ciała,
pożądliwość oczu, i pychę życia" - 1 Jan. 2:16), a zwycięstwo, które zwyciężyło
świat, to wiara nasza" (1Jan. 5:4).
Jeśli
Chrystus ma być autentycznym przykładem wierzącego na płaszczyźnie świętego
życia, to niewątpliwie On sam musiał zmagać się z prawem grzechu (egocentryzmem)
oraz "pożądliwością ciała, pożądliwością oczu, i pychą życia" i pokonać
je w grzesznym ciele. Tego właśnie naucza Pismo Święte.
Wykazawszy
swoją całkowitą niezdolność do przezwyciężenia grzechu o własnych siłach,
Paweł podsumowując swoją wypowiedź na temat bezsilności w walce z zamieszkującym
go grzechem, zdesperowany woła: "Nędzny ja człowiek, któż mnie wybawi
z tego ciała śmierci?" (Rzym. 7:14-24).
Pytania
tego, nie pozostawia jednak bez odpowiedzi i natychmiast dodaje: "Bogu
niech będą dzięki przez Jezusa Chrystusa, Pana naszego" (w.25), co oznacza,
że dla każdego wierzącego zwycięstwo nad grzesznym ciałem jest możliwe
przez Jezusa Chrystusa.
Następnie,
apostoł wyjaśnia, w jaki sposób Bóg w Chrystusie otworzył człowiekowi drogę
do tego zwycięstwa. Paweł wykazuje, że w człowieczeństwie Chrystusa, które
było naszym grzesznym człowieczeństwem, "Prawo grzechu i śmierci" zostało
całkowicie pokonane i potępione: "Bo zakon Ducha, który daje życie w Chrystusie
Jezusie, uwolnił cię od zakonu grzechu i śmierci. Albowiem czego zakon
nie mógł dokonać, w czym był słaby z powodu ciała, tego dokonał Bóg: przez
zesłanie Syna swego w postaci grzesznego ciała, ofiarując je za grzech,
potępił grzech w ciele" (Rzym. 8:2-3).
Godne
uwagi jest to, że słowo "uwolnił" (w.2) w języku greckim wyrażone zostało
w zaprzeszłym czasie "aoryst", co bez najmniejszych wątpliwości oznacza,
że to "prawo grzechu i śmierci", które w Rzym. 7 stanowiło kamień obrazy
dla świętego życia, zostało w rzeczywistości już pokonane w człowieczeństwie
Jezusa Chrystusa. Zwycięstwo to możliwe było przez "zakon Ducha, który
daje życie".
Pokonać
"zakon grzechu" mógł Pan Jezus wyłącznie w grzesznym ciele, przyjmując
naszą upadłą naturę. Jeśli tego faktu nie uznamy, to wtedy powyższe stwierdzenie
Pawła, mówiące o tym, że Bóg w Chrystusie "potępił grzech w
ciele" jest niewytłumaczalne, bezpodstawne i pozbawione sensu.
Jeśli
jednak uznamy, że człowieczeństwo Chrystusa było takie jak nasze, to nie
tylko oświadczenie Pawła staje się dla nas jasne i zrozumiałe, ale napawa
radością i wdzięcznością oraz daje niezachwianą nadzieję na to, że prawdziwe
uświęcone życie stanie się również naszym udziałem, jeśli tylko tak jak
Chrystus, będziemy "postępować według Ducha": "Według Ducha postępujcie,
a nie będziecie pobłażali żądzy, cielesnej" (Gal. 5:16).
Aby
należycie zrozumieć to zagadnienie, musimy też uwzględnić to, że Biblia
mówi o świętym życiu na dwóch płaszczyznach; mentalnej i praktycznej. Chrystus
jako człowiek żył bezgrzesznym życiem na obu tych płaszczyznach, wykazując
w ten sposób, że jeśli człowiek, pomimo posiadania upadłej natury, całkowicie
podda swoją wolę Bogu, tak jak to uczynił Chrystus, wówczas jest w stanie
pokonać grzech: "Wtedy rzekł Jezus: Gdy wywyższycie Syna Człowieczego,
wtedy poznacie, że Ja jestem i że nic nie czynię sam z siebie, lecz tak
mówię, jak mnie mój Ojciec nauczył" (Jan. 8:28); "Czy nie wierzysz, że
jestem w Ojcu, a Ojciec we mnie? Słowa, które do was mówię, nie od siebie
mówię, ale Ojciec, który jest we mnie, wykonuje dzieła swoje" (Jan.
14:10).
Bezgrzeszne
życie w grzesznym ciele możliwe jest jednak tylko wówczas, kiedy posiadamy
"umysł Chrystusa". Dążymy do świętego życia na płaszczyźnie praktycznej,
ale tak naprawdę, jest to możliwe tylko wówczas, gdy odrzucamy grzech
w naszym umyśle.
Według
Słowa Bożego, każdy nowonarodzony naśladowca Chrystusa, który szczerze
uwierzył, otrzymuje od Ducha Świętego wszystko, co potrzebne, by móc odeprzeć
pokusę już w swoim umyśle. Jest tak ponieważ wiara nowotestamentowa nie
jest jedynie teorią, ale "mocą Boża", i dlatego Bóg oczekuje wypływającego
z serca posłuszeństwa względem tej Prawdy, która jest w Chrystusie: "Biegliście
dobrze; któż wam przeszkodził być posłusznymi prawdzie?" (Gal. 5:7); "A
osiągnąwszy pełnię doskonałości, stał się dla wszystkich, którzy mu są
posłuszni, sprawcą zbawienia wiecznego" (Hebr. 5:9).
To
samo zagadnienie jest też przedmiotem rozważań Pawła w 6 rozdziale Listu
do Rzymian. Najpierw autor stara się wykazać tam, że każdy wierzący i ochrzczony
człowiek powinien uważać się za umarłego dla grzechu, a żyjącego dla Boga:
"Podobnie i wy uważajcie siebie za umarłych dla grzechu, a za żyjących
dla Boga w Chrystusie Jezusie, Panu naszym" (Rzym. 6:11).
Profesor
Godat komentuje ten fragment w taki
sposób: "Wierzący nie zostaje uwalniany od grzechu stopniowo, ale w Chrystusie
przełamuje on grzech raz na zawsze. Przez zdecydowały akt woli umieszczony
on zostaje w sferze doskonałej świętości, a to stopniowe odnawianie osobistego
życia również przebiega w tej sferze".
W
drugiej części 6 rozdziału Listu do Rzymian, Paweł kontynuuje ten temat
oświadczając wręcz, że grzeszenie musi być czymś nie do pomyślenia w umyśle
nawróconej osoby: "Podobnie i wy uważajcie siebie za umarłych dla grzechu,
a za żyjących dla Boga w Chrystusie Jezusie. Niechże więc nie panuje grzech
w śmiertelnym ciele waszym, abyście nie byli posłuszni pożądliwościom jego,
I nie oddawajcie członków swoich grzechowi na oręż nieprawości, ale oddawajcie
siebie Bogu jako ożywionych z martwych, a członki swoje Bogu na oręż sprawiedliwości.
Albowiem grzech nad wami panować nie będzie, bo nie jesteście pod zakonem,
lecz pod łaską. Cóż tedy? Czy mamy grzeszyć, dlatego że nie jesteśmy pod
zakonem, lecz pod łaską? Przenigdy!.. A uwolnieni od grzechu, staliście
się sługami sprawiedliwości" (Rzym. 6:11-15,18).
Wierzący,
który został uwolniony w Chrystusie od grzechu, zostaje na drodze dobrowolnego
wyboru własnego serca niewolnikiem Boga - autora sprawiedliwości. To
z kolei prowadzi do tego, że umarła dla grzechu i dobrowolnie oddająca się
w niewolę Bogu, prawdziwie nawrócona osoba, nie może już dłużej pobłażać
grzechowi. Serce takiej osoby wypełnione jest nienawiścią do grzechu. Tak
więc, wolność od zniewalającej mocy i dominacji grzechu jest natychmiastowym
przywilejem każdego, kto przez wiarę akceptuje ten Boży dar zbawiennej
łaski, ponieważ jest to część Dobrej Nowiny oferowanej przez Chrystusa.
Nie
znaczy to jednak, że od chwili nawrócenia wierzący rozpoczął bezgrzeszne
życie na płaszczyźnie praktycznej. Wręcz przeciwnie wielokrotnie może on
"płakać u stóp Jezusa z powodu swoich niedoskonałości" (Dr.doChr.71). Grzechy
te jednak są kompletnym przeciwieństwem woli nawróconego umysłu (Rzym.
7:15), i dlatego człowiek ten może szczerze powiedzieć: "A jeśli czynię
to, czego nie chcę, już nie ja to czynię, ale grzech, który mieszka we
mnie" (Rzym. 7:20).
To
grzech jest prawdziwym winowajcą. Faktu tego jednak wierzący nigdy nie
może wykorzystać po to, aby pobłażać grzechowi i usprawiedliwiać swoje
niedoskonałości: "Czy mamy pozostać w grzechu, aby łaska obfitsza była?
Przenigdy! Jakże my, którzy grzechowi umarliśmy, jeszcze w nim żyć mamy?"
(Rzym. 6:1-2).
Czy
to oznacza, że bezgrzeszne życie w grzesznym ciele jest po tej stronie
wieczności czymś nierealnym? Stanowcza odpowiedź Pisma Świętego brzmi "nie"!
Zwycięskie jednak i bezgrzeszne życie na płaszczyźnie praktycznej możliwe
jest tylko wówczas, gdy poprzedzone jest bezgrzesznym życiem na płaszczyźnie
umysłowej. To z kolei, może być osiągnięte tylko wtedy, gdy wierzący pozwoli,
aby całkowitą kontrolę nad jego umysłem przejął Duch Święty. Dopiero wówczas,
osoba taka może powiedzieć: "Umysłem służę zakonowi Bożemu" (Rzym. 7:25).
Autentyczna
sprawiedliwość z wiary pozwala nam na pełne zidentyfikowanie naszego życia
ze świętą historią życia Chrystusa. Gdy lud Boży zrozumie to i uwierzy,
wówczas otwiera Bogu drogę do przejęcia inicjatywy i zademonstrowania światu
mocy Ewangelii, a wówczas to, czego nie udało się Pawłowi i nam uzyskać
własnymi siłami (Rzym. 7:24), staje się możliwe przez moc mieszkającego
w grzesznym ciele Ducha Świętego: "A jeśli Duch tego, który Jezusa wzbudził
z martwych mieszka w was, tedy ten, który Jezusa Chrystusa z martwych wzbudził,
ożywi i wasze śmiertelne ciała przez Ducha Swego, który mieszka w was"
(Rzym. 8:11); "A Pan jest Duchem, gdzie zaś Duch Pański, tam wolność. My
wszyscy tedy, z odsłoniętym obliczem, oglądając jak w zwierciadle chwałę
Pana, zostajemy przemienieni na Jego podobieństwo, z jednego stopnia chwały
w drugi, jak to sprawia Duch Boży" (2Kor. 3:17-18 - przekł. ang. RSV).
Musimy
pamiętać o tym, że obiecana moc która spłynie na Kościół Boży w następstwie
wylania Ducha Świętego, będzie miała miejsce dopiero wtedy, gdy nastąpi
oczyszczenie "świątyni Ducha Świętego", a to możliwe jest wyłącznie przez
zaakceptowanie czystej Ewangelii o usprawiedliwieniu z wiary.
W
tych ostatecznych dniach Duch Święty przygotowuje lud, który dzięki łasce
Chrystusa osiągnie taki poziom chrześcijaństwa, który pozwoli na powtórzenie
zwycięstwa nad mocą grzechu, jakie odniósł Chrystus, pokonując "zakon grzechu"
w "grzesznym ciele".
W
liście do Efezjan czytamy, że jesteśmy usprawiedliwieni wyłącznie "z łaski
przez wiarę", a nie z uczynków (Efez. 2:8-9). A już w następnym - dziesiątym
wierszu, odkrywamy, że Bóg nie poprzestaje jedynie na usprawiedliwieniu
nas i obdarowaniu zbawieniem, ale czytamy, że stworzył nas na nowo w Chrystusie
do dobrych uczynków: "Albowiem łaską zbawieni jesteście przez wiarę,
i to nie z was: Boży to dar; Nie z uczynków, aby się kto nie chlubił. Jego
bowiem dziełem jesteśmy, stworzeni w Chrystusie Jezusie do dobrych uczynków,
do których przeznaczył nas Bóg, abyśmy w nich chodzili" (Efez. 2:8-10).
Podobne słowa możemy znaleźć w liście do Tytusa: "Który dał samego siebie
za nas, aby nas wykupić od wszelkiej nieprawości i oczyścić sobie lud na
własność, gorliwy w dobrych uczynkach" (Tyt. 2:14).
Pamiętając
o tej lekceważonej niejednokrotnie przez chrześcijan prawdzie Ewangelii,
dążmy do tego, aby przez wiarę osiągnąć "odnowiony umysł", taki, który
był udziałem żyjącego w ciele Chrystusa: "A nie upodabniajcie się do tego
świata, ale się przemieńcie przez odnowienie umysłu swego, abyście umieli
rozróżnić, co jest wolą Bożą, co jest dobre, miłe i doskonałe" (Rzym. 12:2);
"Tego tedy bądźcie o sobie rozumienia (org. "umysłu"), które było w Chrystusie
Jezusie" (Filip. 2:5).
Nasz
"odnowiony umysł" powinien teraz dążyć do całkowitego poddania się Chrystusowi
i wyzbycia się egoizmu: "Jeśli kto chce pójść za mną, niechaj się zaprze
samego siebie i bierze krzyż swój na siebie codziennie, i naśladuje mnie"
(Łuk. 9:23).
Tylko
nasze całkowite poddanie się Bogu, pozwoli Mu na przejęcie inicjatywy
i oświecenie ziemi chwałą Swojej miłości, którą ma objawić światu lud Boży,
tak jak kiedyś objawił ją Chrystus.
Dopóki
zapieramy się prawdziwego człowieczeństwa Zbawiciela, nigdy nie będziemy
też w stanie zrozumieć znaczenia służby sprawowanej przez naszego Najwyższego
Kapłana w niebieskiej świątyni. A dzieło to ma przecież wywrzeć na naśladowcach
Chrystusa zdecydowany wpływ (W.B. ang. 488).
Tak
jak niemożliwością jest uzyskanie przebaczenia grzechów bez przyjęcia wymazującego
na krzyżu ciężar naszych grzechów Chrystusa, tak niemożliwością jest odniesienie
zwycięstwa nad grzechem, dopóki nie zobaczymy w Słowie Bożym obrazu Chrystusa,
potępiającego grzech w naszym grzesznym ciele.
Chrystus
pragnie dzisiaj żyć w nas tym samym życiem, jakie prowadził w ciele dwa
tysiące lat temu i z utęsknieniem czeka na chwilę, kiedy pozwolimy Mu odnowić
w nas Jego charakter (COL 69). Jak długo jeszcze każemy Mu czekać?
Ci,
którzy wierzą, że Chrystus podczas swego wcielenia przyjął bezgrzeszną
ludzką naturę, argumentują to szczerym dążeniem do zachowania doskonałej
bezgrzeszności naszego Zbawiciela. Ich główny argument sprowadza się do
tego, że gdyby - jak twierdzą - Chrystus przyjął naszą grzeszną naturę,
zostałby skażony grzechem i dlatego nie mógłby być Nieskazitelnym Barankiem
Bożym, ale stałby się takim jak my i potrzebującym odkupienia grzesznikiem.
Zarzut
ten związany jest z katolicką doktryną o grzechu pierworodnym, która naucza,
że z powodu upadku Adama, grzeszna ludzka natura stała się grzechem,
i z tego powodu, gdyby Chrystus przyjął tę grzeszną naturę, automatycznie
stałby się grzesznikiem, tak jak każdy człowiek staje się grzesznikiem
od chwili urodzenia.
Niektórzy
twierdzą też, że gdyby Chrystus przyjął naszą grzeszną naturę, to Jego
posłuszeństwo zostałoby skażone z powodu "zepsutego kanału" przez który
to posłuszeństwo zostało spełnione. Zwrot "zepsuty kanał" (ang.- "corrupt
channel") biorą oni z błędnego odczytania fragmentu z 1 tomu SM, s. 344.
Chociaż
prawdą jest, że według Pawła nasza upadła natura jest "ciałem grzechu"
i zamieszkiwana jest przez "prawo grzechu i śmierci" (Rzym. 7:18), to ten
problem grzechu pierworodnego nie ma zastosowania w przypadku Chrystusa.
Jest tak ze względu na jedyne w swoim rodzaju ucieleśnienie naszego Zbawiciela.
Przy
wcieleniu, boskość Chrystusa została tajemniczo zjednoczona z naszym człowieczeństwem.
Dlatego zawsze należy pamiętać o tym, że dzięki temu Chrystus był jednocześnie
Bogiem i człowiekiem. On nie miał jedynie ludzkiej natury, ale na swoją
boską świętą naturę przyjął nasze grzeszne człowieczeństwo, co sprawiło,
że w przeciwieństwie do nas nie doznał skażenia, na takiej samej zasadzie,
jak nie stał się nieczystym, gdy dotykał trędowatych.
Mówiąc
o tym należy jednak pamiętać, aby zachować różnicę pomiędzy obiema zjednoczonymi
w Chrystusie naturami, tym bardziej, że wielka XVI-wieczna reformacja nie
zdołała tego dostrzec.
Inkarnacja
Syna Bożego polegała na tym, że na swoją bezgrzeszną, boską naturę przyjął
naszą grzeszną naturę. Z tego powodu zawsze, kiedy Biblia mówi o człowieczeństwie
Chrystusa, używa słowa "uczyniony". On był: "uczyniony ciałem" (Jan. 1:14);
"uczyniony grzechem" (2Kor. 5:21); "Uczyniony z niewiasty" (Gal. 4:4);
"Uczyniony przekleństwem" (Gal. 3:13); "Uczyniony z nasienia Dawida" (Rzym.
1:3).
To
słowo "uczyniony" oznacza, że Chrystus stał się tym, kim wcześniej nie
był. Stąd, chociaż faktycznie przyjął naszą grzeszną, znajdującą się pod
przekleństwem prawa i skazaną na śmierć naturę, to jednak nie uczyniło
Go to istotą grzeszną, a Jego ofiary skażoną, a to dlatego, że ta ludzka
natura nie została przyjęta przez Niego na naturalnych prawach. Chrystus
"założył" ją na Siebie, został nią obarczony, podobnie jak obarczony został
naszymi grzechami, aby nas odkupić.
To
właśnie z tego powodu w 3 wierszu 8 rozdziału Listu do Rzymian, ap. Paweł
pisząc o wcieleniu Chrystusa bardzo ostrożnie używa słowa "podobieństwo"
lub "w postaci": "Albowiem czego zakon nie mógł dokonać, w czym był słaby
z powodu ciała, tego dokonał Bóg: przez zesłanie Syna swego w
postaci grzesznego ciała, ofiarując
je za grzech, potępił grzech w ciele" (Rzym. 8:3).
Chociaż
Biblia z jednej strony identyfikuje Chrystusa z naszą grzeszną sytuacją
(Hebr. 2:14-18), to z drugiej strony oczywistym jest, że Zbawiciel nie
mógł być w zupełności takim samym człowiekiem jak my, dlatego że w przeciwieństwie
do nas, nigdy nie uległ pokusie.
To,
że Chrystus stał się uczestnikiem naszej grzesznej natury nie oznacza,
że stał się grzesznikiem, tak samo jak każdy nowonarodzony wierzący, stając
się uczestnikiem bezgrzesznej boskiej natury, nie staje się automatycznie
kimś bezgrzesznym (1Piotr. 1:4). Jest tak ponieważ przyjęta przez Chrystusa
upadła natura ludzka i otrzymana przez wierzącego człowieka boska natura
nie są dla nich czymś naturalnym i wrodzonym, ale zostają przyjęte jako
coś, co wcześniej nie było ich udziałem.
Tak
więc, śmiało możemy powiedzieć, że pomimo utożsamienia się z naszym upadłym
człowieczeństwem, Pan Jezus pozostał nieskazitelnym Barankiem Bożym, dzięki
temu, że w Nim upadłe człowieczeństwo zetknęło się z boską naturą oraz
dlatego, że nigdy nie uległ pokusie.
Ci,
którzy upierają się przy tym, że przez przyjęcie naszej grzesznej natury
Chrystus nie mógłby zachować swojej bezgrzeszności, nie dostrzegają prawdziwego
znaczenia Jego zbawczego dzieła.
W
wyniku upadku, cała ludzkość stoi potępiona i znajduje się pod przekleństwem
prawa (Rzym. 5:18; Gal. 3:10), i aby ta upadła rasa została odkupiona od
tego potępienia i przekleństwa, muszą być spełnione dwa wymagania prawa:
doskonałe posłuszeństwo oraz druga śmierć jako kara za grzech.
Obydwa
te warunki mogły być spełnione wyłącznie
przez Zbawiciela, który w tym grzesznym, potępionym i skazanym na śmierć
ciele doskonale wypełnił Prawo i zaniósł to potępione człowieczeństwo na
krzyż, gdzie zostało ono uśmiercone, dzięki czemu oba słuszne żądania Prawa
zostały w Chrystusie spełnione.
Samo
doskonałe posłuszeństwo Zbawiciela, nie mogło oczyścić naszego człowieczeństwa
od potępienia i przekleństwa prawa. Jedynie śmierć mogła prawnie uwolnić
nas od grzechu, bo Słowo Boże mówi, że tylko ten "kto umarł uwolniony jest
od grzechu" (Rzym. 6:7). Mówiąc "uwolniony od grzechu", Paweł z pewnością
ma tu na myśli uwolnienie od kary za grzech czyli śmierci wiecznej, a nie
to, że wierzący od chwili swojego nawrócenia już nigdy nie zgrzeszy.
Gdyby
Chrystus nie zabrał tej potępionej ludzkości na krzyż, i nie poddał jej
w pełni zapłacie za grzech, nie mógłby być naszą sprawiedliwością (Rzym.
4:25) Biblia jednak mówi, że Człowieczeństwo Syna Bożego było naszym człowieczeństwem
w pełnym tego słowa znaczeniu, dzięki czemu, zarówno przez Jego życie,
jak i śmierć, słuszne żądania prawa zostały spełnione w Nim, a On sam na
zawsze stał się Odkupicielem świata" (Jan. 5:24).
Tylko
w świetle tej prawdy jesteśmy w stanie zrozumieć starotestamentowy symbolizm.
Przez swoje doskonałe posłuszeństwo Chrystus wypełnił symbol nieskazitelnego
Baranka. Nigdzie w Piśmie Świętym nie znajdujemy wzmianki o tym, że Baranek
reprezentował bezgrzeszną ludzką naturę. To, że Baranek ten miał być bez
skazy wskazywało tylko na doskonałe posłuszeństwo i bezgrzeszność Chrystusa,
która stała się też naszym udziałem, ponieważ w walce z grzechem był On
reprezentantem nas wszystkich. Śmierć zaś tego baranka na ołtarzu, miała
pokazać to, że w Zbawicielu spełniony został drugi warunek zbawienia ludzkości.
Gdyby Chrystus
jako nasz przedstawiciel przyjął bezgrzeszną naturę Adama sprzed upadku,
wówczas prawo wymagałoby od Niego jedynie zachowania doskonałego posłuszeństwa,
tak jak wymagało od Adama. Ale to, że Chrystus przyszedł, aby odkupić,
nie bezgrzesznego, lecz upadłego człowieka sprawiło, że nasze grzechy,
które wypływają z ciała grzechu musiały zostać przez Niego potępione
w tym samym ciele. Chrystus dokonał tego nie inaczej, jak tylko przez przyjęcie
grzesznego ciała i przez poddanie go karze śmierci na krzyżu.
W
Słowie Bożym możemy przeczytać takie słowa, które świadczą o tym, że udziałem
Chrystusa nie mogła być natura Adama sprzed upadku, gdyż jak napisał Paweł:
"Nie mamy najwyższego kapłana, który by nie mógł z nami cierpieć krewkości
naszych, lecz kuszonego we wszystkim na podobieństwo nas, oprócz grzechu"
(Żyd. 4:15 - BG).
Fakt,
że Chrystus był kuszony tak jak my, a co za tym idzie, mógł mieć - nierozerwalnie
związane z nasza naturą - tendencje do grzechu, nie jest równoznaczne
z popełnieniem grzechu, gdyż samo kuszenie i posiadanie takich skłonności,
według tego, co czytamy w liście Jakuba, nie jest jeszcze grzechem: "Lecz
każdy bywa kuszony przez własne pożądliwości, które go pociągają i nęcą;
Potem, gdy pożądliwość pocznie, rodzi grzech, a gdy grzech dojrzeje, rodzi
śmierć" (Jak. 1:14-15).
Grzech
ma miejsce dopiero wówczas, gdy "pożądliwość pocznie", co oznacza, że do
grzechu dochodzi tylko w sytuacji, gdy człowiek podda się pokusie, a do
czegoś takiego nigdy w życiu Chrystusa nie doszło.
Nie
mógł On też mieć takich samych pożądliwości ani skłonności, jakie często
miewa człowiek, który już ulegał pokusie, gdyż w tym przypadku sama pożądliwość
lub skłonność faktycznie może być grzechem. Istnieją więc grzeszne skłonności,
które są równoznaczne z popełnieniem grzechu i jest też skłonność do grzechu,
która jeszcze nim nie jest. My, posiadając skłonność do grzechu, poddaliśmy
się pokusie i teraz nękani jesteśmy złymi, grzesznymi tendencjami, Chrystus
natomiast pomimo zmagania się w "ciele" ze skłonnościami do grzechu nigdy
nie zgrzeszył, nawet w myślach, przez co inklinacja, która jest równoznaczna
z grzechem była Mu obca.
Według
teologa
Nowego Testamentu - K. Wuesta - zwrot "bez grzechu" z Hebr. 4:15 w żaden
sposób nie sugeruje, że człowieczeństwo Chrystusa było bezgrzeszne, ale
że w Jego życiu pokusa nigdy nie doprowadziła do grzechu (Hebrews in the
Greek New Testament, s.95).
Zatem
Chrystus, pomimo przyjęcia naszej upadłej natury zdołał ukształtować doskonale
bezgrzeszny charakter i jako bezgrzeszny Baranek Boży "zgładził grzech
świata" (Jan. 1:29).
Czytając
ten i wiele innych podobnych fragmentów Słowa Bożego, nasuwa się pytanie;
W jaki sposób Chrystus mógł zgładzić ten "grzech", gdyby nie znajdował
się on "w ciele",
które przyjął? Albo inaczej mówiąc, w jaki sposób mógł On "potępić grzech
w ciele"? (Rzym.8,3).
Czy byłoby to możliwe w bezgrzesznym ciele, które było udziałem Adama przed
upadkiem? Chrystus jednak faktycznie zgładził ten grzech i potępił go
w tym samym ciele, które jest dzisiaj naszym udziałem, ponieważ przyszedł
"w postaci grzesznego ciała" (Rzym. 7:17.20).
W
Hebr. 9:26 czytamy, że "On (Chrystus) objawił się, aby zgładzić grzech
przez ofiarowanie samego siebie". Zgodnie z tym, co mówi Wuest, wspomniane
tu "zgładzenie grzechu" odnosi się nie tylko do grzesznych czynów, ale
przede wszystkim do grzesznej natury, gdyż użyty tu grecki czasownik "thetos"
oznacza usunięcie i zgładzenie czegoś, co jest już ustanowione, zakorzenione
i ustalone.
To grzech,
który mieszka w nas, czyli nasza
natura oraz wynikające z niej grzeszne czyny są tym, co "ustaliło" i "zakorzeniło"
się w każdym człowieku. Dzięki jednak temu, że Chrystus nie tylko miał
udział w grzesznej naturze, ale też odniósł nad nią doskonałe zwycięstwo,
jest teraz, (jako nasz Najwyższy Kapłan) w stanie zrozumieć nasze słabości
(Hebr. 4:I5). Może też dopomóc tym, którzy są kuszeni: "A że sam cierpiał
będąc kuszony, może tych, którzy są w pokusach, ratować" (Żyd. 2:18 - BG).
Użyte
przez apostoła Pawła w Liście do Hebrajczyków słowo "słabości" nie może
być ograniczone jedynie do słabości fizycznych, takich jak zmęczenie czy
starzenie się. Według Wuesta, słowo "słabości" (gr. - astheneia), to słabości
moralne, które czynią
człowieka zdolnym do upadku w grzech, co oczywiście odnosi się do zdeprawowanej
ludzkiej natury i nasuwa wniosek, że z takimi słabościami Pan Jezus również
musiał się zmagać.
Interpretując
odnoszące się pośrednio do Chrystusa wyrażenie "On sam (Chrystus) podlega
słabości" (Hebr. 5:2), Wuest dalej wyjaśnia: "Najwyższy kapłan posiada
słabości i grzeszne tendencje, którymi jest osaczany, co jednoznacznie
świadczy o tym, że jest on atakowany przez grzech, ponieważ posiada grzeszną
naturę, która jeśli nie zostałaby ujarzmiona, przejęłaby nad nim kontrolę"
(s.98).
Zwolennicy
teorii, mówiącej o tym, że Syn Boży podczas wcielenia utożsamił się jedynie
z bezgrzesznym człowieczeństwem, na poparcie swojego twierdzenia przytaczają
kilka biblijnych fragmentów, które ich zdaniem świadczą o tym, że człowieczeństwo
Chrystusa musiało być bezgrzeszne. Wspomniane wersety, odnosząc się do
Chrystusa, używają takich zwrotów, jak: "bez grzechu", "oddzielony od grzeszników",
"święty" (Hebr. 4:15; 7:26, Łuk. 1:35).
Podstawowym
jednak warunkiem poprawnego zrozumienia tych
fragmentów jest czytanie ich w kontekście, a także uwzględnienie innych
tekstów, które jednoznacznie utożsamiają Chrystusa z naszym grzesznym położeniem.
Fragmenty te mówią o tym, że Chrystus został "uczyniony grzechem za nas"
(2Kor. 5:21); posłany został "w podobieństwie grzesznego ciała" Rzym. 8:3);
"we wszystkim uczyniony był podobnym do swoich braci" (Hebr. 2:17), "wziął
nasze słabości" (Mat. 8:17) itd.
Ponieważ
obie grupy tych tekstów pochodzą ze Słowa Bożego, nie może tu być jakiejkolwiek
sprzeczności i niewątpliwie pozornie tylko wydają się one zaprzeczać sobie
nawzajem. Niestety ci, którzy tego nie widzą, popełniają kolejny błąd,
próbując pogodzić te dwa całkowicie przeciwstawne poglądy i twierdząc,
że Chrystus faktycznie przyjął naszą grzeszną naturę, ale jedynie w sferze
fizycznych słabości, i dlatego był podatny na zmęczenie, starzenie się
itd. Na płaszczyźnie zaś moralnej przyjął bezgrzeszną naturę Adama sprzed
upadku.
Teoria
taka jednak wykracza daleko poza to czego faktycznie chce nauczyć nas Biblia,
choćby dlatego, że według Słowa Bożego, nasza fizyczna i moralna natura
są tak ściśle ze sobą związane, że jeśli jedna jest grzeszna to również
i druga. Stąd wszystko to, co "skażone" zidentyfikowane jest ze śmiertelnym,
a to, co "nieskażone" z "nieśmiertelnym" (1Kor. 15:53). Podobnie też "ciało
grzechu" (Rzym. 6:6) zidentyfikowane jest z "ciałem śmierci" (Rzym. 7:24).
Zresztą, to nie tyle fizyczne ciało, co przede wszystkim ciało w sensie
upadłej natury skazane jest na śmierć.
Pogodzić
te dwie grupy pozornie sprzecznych tekstów można tylko wówczas, gdy weźmiemy
pod uwagę to, że Chrystus był jednocześnie i Bogiem i człowiekiem, czyli
że posiadał także dwie różne zjednoczone w Nim natury. Udziałem Chrystusa
była jednocześnie Jego własna, wrodzona (boska) natura, która była bezgrzeszna
oraz nasza (ludzka) grzeszna natura. Po drugie, zawsze musimy pamiętać
o tym, że chociaż Chrystus utożsamił się z naszym grzesznym człowieczeństwem,
to nie jest to równoznaczne z tym, że Jego udziałem stało się człowieczeństwo
grzeszące.
Nasza
grzeszna natura wielokrotnie zgrzeszyła, a ludzka natura Chrystusa nigdy
nie zgrzeszyła i dlatego w tym kontekście, Jego człowieczeństwo może być
nazwane bezgrzesznym. Kiedy stale mamy na uwadze to, że Chrystus jako Bóg,
posiadał świętość, bezgrzeszność i doskonałość oraz, że również jako człowiek,
pomimo przyjęcia upadłej natury, ukształtował doskonałą bezgrzeszność charakteru
w ludzkim ciele, wówczas problem pogodzenia tych dwóch pozornie sprzecznych
grup tekstów może zostać rozwiązany.
Dzięki
temu zaczynamy zauważać, że fragmenty biblijne mówiące o bezgrzeszności
i świętości Chrystusa dotyczą Jego bezgrzesznej, boskiej natury, albo Jego
nieskazitelnego charakteru i doskonałego posłuszeństwa, które zachował
jako człowiek. Podczas gdy teksty, które identyfikują Go z grzesznym położeniem
ludzkości, odnoszą się do naszej grzesznej natury, którą On przyjął.
Mając
to na uwadze, przeczytajmy kilka najczęściej cytowanych fragmentów, mówiących
o bezgrzeszności Chrystusa i zwróćmy uwagę na to, że żaden z nich nie odnosi
się faktycznie do Jego ludzkiej natury:
Łuk.1:35: "To, co się narodzi, będzie święte".
Wyrażenie
to użyte jest w związku z nadaniem Chrystusowi miana Syna Bożego "...i
będzie nazwane Synem Bożym". Fragment ten nie koncentruje się na człowieczeństwie
Chrystusa, ale oznajmia radosną wieść o tym, że Bóg przyszedł na świat.
Dlatego też każdy kto używa tego fragmentu w celu wykazania, że człowieczeństwo
Chrystusa było bezgrzeszne nie postępuje zgodnie z biblijną zasadą interpretacji
tekstu.
Jan.
8,46: "Któż z was może mi dowieść grzechu?".
Słowa
te wypowiedział Jezus, zwracając się do Żydów, którzy nie chcieli uznać
Jego boskiej natury, czy dostrzec jedynej w swoim rodzaju nieskazitelności
Jego charakteru. Wypowiedź ta dotyczyła doskonałości Jego czynów i Jego
posłuszeństwa, które nigdy nie zostało skażone grzechem.
Jan.
14:30: "Nadchodzi bowiem władca tego świata, ale nie ma nic do (we) mnie".
Szatan
zawsze dążył do tego, aby pokrzyżować plan zbawienia poprzez próby sprowadzenia
Chrystusa do grzechu. Kuszenie na pustyni jest tego przykładem. Wszystkie
jednak próby szatana spełzły na niczym. Potwierdza to również Paweł w Hebr.
4:15: "Nie mamy najwyższego kapłana, który by nie mógł z nami cierpieć
krewkości naszych, lecz kuszonego we wszystkim na podobieństwo nas,
oprócz
grzechu" (BG). Do tego samego
zwycięstwa nad pokusą i grzechem nawiązuje Chrystus, mówiąc "Nadchodzi
władca tego świata, ale nie ma nic do mnie". Zaraz jednak po wypowiedzeniu
tych słów, Zbawiciel dodaje: "Tak czynię, jak mi polecił Ojciec" (Jan.
14:31). Tak więc tutaj również, jak to wynika z kontekstu, mowa jest nie
o wcieleniu Chrystusa, ale o "czynieniu woli Ojca", o Jego doskonałych
uczynkach i nienagannej sprawiedliwości.
Hebr. 7:26: "Oddzielany od
grzeszników".
Wypowiedź
ta poprzedzona jest odnoszącymi się do Chrystusa słowami: "święty, niewinny,
niepokalany". Oczywiście, jak można się domyślać, wszystkie te wyrażenia
również ukazują doskonałość Chrystusa na płaszczyźnie posłuszeństwa i wierności
wobec przykazań oraz Jego doskonałą sprawiedliwość. To w Jego bezgrzesznym
życiu, a nie naturze, którą przyjął, Chrystus nie upodobnił się do grzesznego
człowieka i dlatego napisano o Nim, że był "odłączony od grzeszników".
2Kor. 5:21: "Tego, który nie
znał grzechu, za nas grzechem uczynił".
Stwierdzenie
to wypowiedziane zostało w kontekście przedstawienia Chrystusa jako Zbawiciela,
który został obarczony naszymi grzechami. Chrystus "nie znał grzechu",
ponieważ nigdy nie zgrzeszył. Gdyby użyte tu stwierdzenie "nie znał grzechu"
nie odnosiło się wyłącznie do doskonałego posłuszeństwa, jakie w swoim
życiu okazał Chrystus, to apostoł Piotr nie mógłby napisać, że Chrystus
"sam, w swoim ciele
grzechy nasze poniósł na drzewo" (1Piotr. 2:24 - BT). Jeśli Chrystus nie
znał grzechu w sensie przyjęcia bezgrzesznej natury, to zrozumiałe jest,
że nie mógłby też w swoim ciele
zanieść grzechu na krzyż. On jednak uczynił to, dokonał tego cierpliwie
niosąc naszą grzeszną ludzkość przez całe swoje życie, aż do śmierci. To
właśnie dlatego Paweł mówi, że Bóg dla naszego zbawienia "uczynił Go grzechem".
1Jan. 3:5: "A grzechu w Nim
nie ma".
Kontekst
tego fragmentu, świadczy o tym, że zwrot "a grzechu w Nim nie ma" nie odnosi
się do natury Chrystusa, ale do jego bezgrzesznego życia w ciele: "Każdy
kto popełnia grzech, i zakon przestępuje, a grzech jest przestępstwem zakonu.
A wiecie, że On się objawił, aby zgładzać grzechy ... Każdy, kto w nim
mieszka, nie grzeszy; każdy, kto grzeszy, nie widział go ani go nie poznał"
(1Jan. 3:4-6). Powyższy kontekst świadczy o tym, że tutaj również nie jest
rozpatrywany temat ludzkiej natury Chrystusa, ale Jego bezgrzeszne życie,
stanowiące dla nas żywy i realny wzór do naśladowania.
Hebr.
9:14: "Ofiarował samego siebie bez skazy Bogu".
Wyrażenie
to, jak również następujące bezpośrednio po nim stwierdzenie: "oczyści
sumienie nasze od martwych uczynków", wskazuje na posłuszeństwo Chrystusa
względem przykazań, a nie na Jego ludzką naturę. Biblia zapewnia nas tu
po raz kolejny, że Jezus był "bez grzechu", pomimo tego, iż był "kuszony
pod każdym względem tak jak my". (1Piotr. 1:19; Hebr. 5:8-9).
Nie
ma zatem żadnych podstaw, aby twierdzić, że którykolwiek z w/w tekstów
dowodzi przyjęcia przez Chrystusa bezgrzesznego człowieczeństwa. Żaden
zresztą inny fragment biblijny czegoś takiego nie potwierdza. Pismo Święte
naucza tylko, że pomimo przyjęcia naszej upadłej natury Chrystus zachował
doskonałą bezgrzeszność, ponieważ nigdy nie uległ pokusie, nawet w myślach.
Zbawiciel
"potępił grzech w ciele", czyli w naturze, która zdominowana jest przez
"prawo grzechu i śmierci". Fakt zaś, że zdołał On pokonać to prawo, objawiając
Bożą sprawiedliwość i niesamolubną miłość w grzesznym ciele, Biblia określa
mianem "tajemnicy pobożności": "Bo bezsprzecznie wielka jest tajemnica
pobożności: Ten, który objawił się w ciele, został usprawiedliwiony w duchu"
(1 Tym. 3:16).
Zwrot
"tajemnica pobożności" odnoszący się do bezgrzesznego życia Chrystusa
w ciele nie miałby najmniejszego sensu, gdyby jego udziałem było jedynie
bezgrzeszne człowieczeństwo Adama sprzed upadku, gdyż w takich okolicznościach
życie Chrystusa w doskonałej harmonii z Bożą wolą nie byłoby żadną tajemnicą.
O "tajemnicy pobożności" możemy mówić tylko wówczas jeśli przyjmiemy, że
Chrystus zachował sprawiedliwość pomimo tego, iż "objawił się w ciele".
Czy
jednak Chrystus faktycznie byłby w stanie odeprzeć pokusy, gdyby ludzka
natura, którą przyjął została przez Niego odziedziczona na takiej samej
zasadzie jak to się dzieje w naszym przypadku?
W
Liście do Rzymian Paweł wykazuje, że: "Wszyscy są pod grzechem" (2:3),
i dlatego: "Nie ma ani jednego sprawiedliwego". Wynika więc z tego, że
żaden posiadający grzeszną naturę człowiek nie jest w stanie o własnych
siłach pokonać grzechu i dlatego Biblia mówi, że "nie ma nikogo, kto by
czynił dobrze" (Rzym. 3:9-12).
Apostoł
Paweł jednak, informuje nas też, że to czego grzeszny człowiek nie potrafi
dokonać własnymi siłami (Rzym. 7:14-24), i czego prawo nie mogło dokonać
z powodu "ciała", czyli słabej ludzkiej natury (Rzym. 8:3), tego dokonał
Bóg w człowieczeństwie swego Syna, pomimo tego iż przyszedł On na ten świat
"w postaci grzesznego ciała".
Chrystus
jednak, zachował doskonałą sprawiedliwość w grzesznym ciele nie po to,
żeby grzeszny człowiek doszedł do wniosku, że dzięki własnym wysiłkom zdoła
odeprzeć pokusy i żyć ponad grzechem. Swoim świętym życiem w ciele Zbawiciel
pokazał, że grzeszny człowiek może pokonać wszystkie pokusy grzesznego
ciała, ale tylko wtedy, gdy podda się nieograniczonej kontroli Ducha Świętego.
Mówiąc
o swoim człowieczeństwie, Chrystus powiedział, że "nie może sam od siebie
nic czynić" (Jan. 5:19.30, i że wszystkie Jego czyny wypływały od Ojca
(Jan. 14:10.11). Jedynie dzięki poddaniu swej woli Bogu, a swego umysłu
kontroli Ducha Świętego, Chrystus mógł odeprzeć wszystkie pokusy i w ten
sposób umożliwić nowonarodzonemu człowiekowi życie ponad grzechem. To dzięki
temu niezwykłemu poświęceniu Syna Bożego i dzięki temu czego dokonał On
dla nas zachowując świętość pomimo przyjęcia naszej upadłej natury, dane
nam zostały "drogie i największe obietnice, abyśmy przez nie stali się
uczestnikami boskiej natury, uniknąwszy skażenia, jakie na tym świecie
pociąga za sobą pożądliwość" (2Piotr. 1:4).
Chociaż
Biblia zapewnia, że własnymi siłami żaden człowiek nie jest w stanie żyć
bez grzechu, to jednocześnie zaznacza, że to, co jest niemożliwością dla
człowieka możliwe jest gdy tylko człowiek pozwala Duchowi Świętemu przejąć
nad nim kontrolę: "Według Ducha postępujcie, a nie będziecie pobłażali
żądzy cielesnej" (Gal. 5:16); "Bo zakon Ducha, który daje życie w Chrystusie
Jezusie, uwolnił cię od zakonu grzechu i śmierci" (Rzym. 8:2); "Ten, który
Jezusa Chrystusa z martwych wzbudził, ożywi i wasze śmiertelne ciała przez
Ducha Swego, który mieszka w was" (Rzym. 8:11).
Zatem,
każdy kto twierdzi, że poddane kontroli Ducha Świętego grzeszne człowieczeństwo
nie jest w stanie odeprzeć pokus, czy żyć ponad grzechem, wynosi moc szatana
i grzechu ponad moc Bożą. Należy też pamiętać, że ta czy jakakolwiek inna
próba obrony doskonałej bezgrzeszności Chrystusa kosztem osłabienia mocy
Ewangelii jest podważaniem tej wielkiej prawdy Dobrej Nowiny.
Ci,
którzy twierdzą, że Syn Boży przyjął jedynie naturę Adama sprzed upadku,
zmuszeni są też nauczać, że nie zmagał się On z zamieszkującą grzeszne
ciało mocą grzechu. Pogląd taki atakuje żywą naukę Ewangelii Jezusa Chrystusa,
która grzesznemu człowiekowi oferuje nie tylko usprawiedliwienie, ale też
zbawiającą od grzechu moc Bożą: "Nauka bowiem krzyża głupstwem jest dla
tych, co idą na zatracenie, mocą Bożą zaś dla nas, którzy dostępujemy zbawienia"
(1Kor 1:18).
W
Liście do Galacjan znajduje się bardzo poważne ostrzeżenie w stosunku do
tych, którzy nauczają innej Ewangelii: "Ale choćbyśmy nawet my albo anioł
z nieba zwiastował wam ewangelię odmienną od tej, którą myśmy wam zwiastowali,
niech będzie przeklęty! Jak powiedzieliśmy przedtem, tak i teraz znowu
mówię: Jeśli wam ktoś zwiastuje ewangelię odmienną od tej, którą przyjęliście,
niech będzie przeklęty!" (Gal. 1:8-9).
Aby
należycie docenić wartość tego czego Bóg dokonał dla nas w Chrystusie,
musimy ujrzeć grzech w świetle wielkiego boju pomiędzy Chrystusem i szatanem.
Głównym zaś aspektem tego zmagania jest konflikt pomiędzy prawem Bożym,
ugruntowanym na zasadzie miłości "Agape", która "nie szuka swego" (1Kor.
13:5; Mat. 22:36-40), a "zakonem grzechu", którego główną zasadą jest egoizm
(Izaj. 53:6; Fil. 2:21). Te dwie przeciwstawne zasady spotkały się i zwalczały
wzajemnie w człowieczeństwie Chrystusa. Z jednej strony, atakujący przez
Jego "ciało" szatan, desperacko próbował zmusić Chrystusa do tego, by poddał
się zasadzie samolubnej miłości i zaczął prowadzić niezależne od Boga życie,
podczas gdy z drugiej strony, Duch Święty, któremu poddany był umysł Chrystusa
popychał Go w przeciwną stronę.
Pomimo
tego jednak, że Chrystus był "w postaci grzesznego ciała", zasada egoistycznej
miłości nigdy nie zdołała pokonać dominującej w Jego umyśle, niesamolubnej
miłości "Agape". Było tak dzięki temu, że umysł Zbawiciela nieustannie
poddany był kontroli Ducha Świętego. Wszystkie próby szatana zawiodły,
ponieważ zawsze reakcją Chrystusa na ataki zwodziciela było; "Nie moja
wola, lecz Twoja niech się stanie" (Jan. 4:34; 5:30; Mat. 26:39).
Ten
"wielki bój" pomiędzy Chrystusem i szatanem, rozpoczął się w chwili osiągnięcia
przez Jezusa odpowiedzialnego wieku, a zakończył na krzyżu, kiedy szatan
wykorzystując skłonności "grzesznego ciała" oraz całą moc kuszenia, po
raz ostatni starał się sprawić, by w końcu Zbawiciel uległ zasadzie samolubnej
miłości, trzykrotnie nakłaniając Go, by zstąpił z krzyża i zbawił siebie
samego (Łuk. 23:35-37). Lecz kiedy Chrystus odparł tę ostatnią pokusę,
będąc doskonale "posłusznym aż do śmierci" (Fil. 2:8), królestwo szatana,
razem z jego zasadą egoistycznej miłości zostało na zawsze pokonane.
(Jan. 12:31; Rzym. 8:2.3).
Nawiązując
do tego odniesionego w naszym imieniu i w naszym "ciele" zwycięstwa, Pan
Jezus kieruje do nas pełne pokrzepienia, nadziei i mocy słowa: "Ufajcie,
ja zwyciężyłem świat" (Jan. 16:33). Znaczenie użytego w tym stwierdzeniu
przez Zbawiciela słowa "świat" znajdziemy w natchnionej wypowiedzi apostoła
Jana: "Bo wszystko, co jest na świecie, pożądliwość ciała i pożądliwość
oczu, i pycha życia, nie jest z Ojca, ale ze świata" (1Jan. 2:16). "Świat",
który został pokonany przez Chrystusa to "pożądliwość ciała, pożądliwość
oczu, i pycha życia". Pokrzepiając nas słowami "Ufajcie, ja zwyciężyłem
świat", Chrystus daje nam do zrozumienia, żebyśmy niezachwianie wierzyli
w możliwość zwycięstwa nad mocą grzechu, bo chociaż On sam był "kuszony
we wszystkim tak jak my", to nigdy, ani "pożądliwość ciała", ani "pożądliwość
oczu", ani też "pycha życia" nie zdołały pokonać w Nim zasady miłości "Agape"
i zagnieździć się w Jego umyśle.
Innym
argumentem mającym przemawiać na korzyść bezgrzesznego człowieczeństwa
Chrystusa jest twierdzenie, że wcale nie potrzebował On naszej grzesznej
natury, aby być kuszonym. "Wolny od upadłej natury Adam był kuszony,
a nawet bezgrzeszni aniołowie byli kuszeni" - twierdzą zwolennicy tej teorii
- i faktycznie jest w tym sporo racji. Jednakże pomiędzy kuszeniem, jakiego
doświadczył wolny od upadłej natury Adam a naszymi pokusami oraz tymi,
z którymi musiał zmagać się Pan Jezus, istnieje kolosalna różnica.
Życie
bezgrzesznego Adama w świętości i zgodzie z Bożym prawem miłości było dla
niego czymś naturalnym i nie wymagającym najmniejszego wysiłku. Nie tylko
grzech, ale sama pokusa była dla niego czymś tak obcym i niezrozumiałym,
że Jego grzech określony jest w Biblii mianem "tajemnicy nieprawości".
To, że Adam zgrzeszył było czymś tak bardzo dziwnym i niewytłumaczalnym,
że "tajemnica", to chyba najbardziej trafne określenie popełnionego przez
niego przestępstwa.
Z
drugiej natomiast strony, kiedy grzeszny człowiek poddaje się pokusie,
wówczas czyni coś, co wydaje mu się być czymś naturalnym i harmonizującym
z jego skłonnościami i naturą.
Twierdzenie,
że Chrystus nie musiał przyjmować upadłego człowieczeństwa, żeby podlegać
pokusom, i że mógł być kuszony także w bezgrzesznej naturze jest prawdą,
ale nie wolno nam zapominać o tym, że Chrystus był "kuszony we wszystkim
tak jak my" (Hebr. 4:15), a nie jak bezgrzeszny Adam. Oznacza to, że diabeł
kusił Chrystusa poprzez "ciało" tak samo jak to czyni w naszym przypadku.
Doskonały Adam zaś nie mógł być kuszony wewnętrznie, poprzez grzeszną naturę
("ciało"), bo jeszcze wtedy jej nie posiadał. Jego pokusa postąpienia wbrew
Bożej woli przyszła z zewnątrz i była tak słaba, że nie potrzebował on
najmniejszego wysiłku, aby ją odeprzeć. Stąd kuszenie Adama i jego upadek
w Raju nie mogą być identyfikowane z naszymi pokusami i upadkami.
Istnieje
ogromna różnica na płaszczyźnie zmaganiu się z pokusą w przypadku Adama
sprzed i po upadku. Jeśli grzech oznacza powiedzenie Bogu "nie", wówczas
podstawową zasadą grzesznej natury byłoby uniezależnienie się od Boga.
Już z natury człowiek "szuka swego" i pragnie postępować według własnych
egoistycznych pragnień, a grzeszne tendencje są tylko przejawem samolubnej
miłości. Bezgrzeszny Adam natomiast był nienaganny w swoim postępowaniu
i miał "upodobanie w zakonie Bożym", podczas gdy nasza cielesna natura
"nie poddaje się prawu Bożemu, bo też nie może" (Rzym. 8:7).
Pomiędzy
bezgrzeszną naturą Adama i wypełniającym go Duchem Bożym istniała doskonała
harmonia i jedność, ale w przypadku nowonarodzonego wierzącego, Duch
i ciało nieustannie ścierają się ze sobą (Jak. 5:17). Adam mógł zachować
sprawiedliwość dzięki doskonałemu posłuszeństwu względem przykazań, ale
w naszym przypadku "z uczynków zakonu nie będzie usprawiedliwiony żaden
człowiek" (Rzym. 3:28.20; Gal. 2:16).
A
zatem, choć prawdą jest, że Chrystus mógł być kuszony nawet w bezgrzesznej
naturze, to jednak okoliczności towarzyszące Jego pokusom byłyby wtedy
tak diametralnie różne od tych, które wiążą się z naszymi pokusami, że
skierowany do nas przez Niego apel: "ufajcie, ja zwyciężyłem świat" odebralibyśmy
jako słowa bez pokrycia. Podobnie też biblijne stwierdzenie, że "Chrystus
kuszony był we wszystkim tak jak my" byłoby niezgodne z prawdą.
Dość
popularny stał się również pogląd, który sugeruje, że nawet jeśli Chrystus
posiadał bezgrzeszne człowieczeństwo, to nie tylko mógł być kuszony, ale
że w zetknięciu z pokusą mógł też cierpieć, i to nawet bardziej niż opierający
się pokusie grzeszny człowiek.
Domniemanym
powodem tego cierpienia miałoby
w przypadku Chrystusa być to, że każdy kontakt z pokusą i grzechem wzbudzał
w Jego świętej i bezgrzesznej naturze niepojęty dla człowieka ból. Co więcej,
ponieważ Chrystus był jednocześnie człowiekiem i Bogiem, dzięki czemu posiadał
wrodzoną boską moc, to pokusa użycia tej własnej (boskiej) mocy, niezależnie
od Ojca, była tak silna, że ciągłe zmaganie się z nią miało sprawiać Chrystusowi
niezrozumiały dla grzesznego człowieka ból. I z tego powodu - jak wyjaśniają
zwolennicy tego poglądu - pokusy Chrystusa, pomimo przyjęcia naszej bezgrzesznej
natury, mogły być nawet większe niż nasze, a ich odpieranie mogło sprawiać
Mu więcej bólu i cierpienia niż nam sprawia zmaganie się z naszymi pokusami.
Ale
chociaż ten interesujący pogląd wydaje się być dość przekonywujący, to
jednak musimy pamiętać o tym, że argument ten może być prawdziwy także
tylko wówczas, jeśli przyjmiemy, że w Chrystusie nasze grzeszne człowieczeństwo
spotkało się z boską naturą.
Jeśli
ktoś twierdzi, że pomimo przyjęcia przez Chrystusa bezgrzesznej natury,
Jego pokusy były silniejsze niż nasze, to musi też przyznać, że również
Adam był kuszony z większą siłą niż my, ponieważ także i jego wrodzona
zdolność do czynienia dobra w jego bezgrzesznej naturze była większa niż
nasza. W tym wypadku musimy również przyznać, że w sytuacji Adama popełnienie
grzechu (uniezależnienie się od Boga) było czymś znacznie łatwiejszym niż
w przypadku grzesznego człowieka, a to uczyniłoby grzech Adama wytłumaczalnym
i nie byłby on już dłużej "tajemnicą nieprawości".
Co
więcej, jeśli dla Chrystusa, z powodu Jego wrodzonej Boskiej mocy, było
tak niezwykle ciężko poddać swoją wolę Bogu (całkowicie uzależnić się od
Niego), to można też dojść do wniosku, że w naszym przypadku, brak tej
wrodzonej boskiej mocy (którą posiadał Chrystus) powinien sprawić, że poddanie
się Bogu byłoby czymś łatwym. Prawda jednak wygląda zupełnie inaczej, gdyż
wszyscy musimy przyznać, że nasze życie w wierze (całkowite poddanie swojej
woli Bogu) wymaga stałej walki (1Tym. 6:12) i samozaparcia oraz przyjęcia
zasady krzyża (Łuk. 9:23).
To
prawda, że kusząc Chrystusa szatan próbował między innymi nakłonić Go do
przejęcia inicjatywy w swoje ręce i postępowania niezależnie od woli Ojca.
Musimy jednak pamiętać o tym, że jeśli uznamy, iż Chrystus przyjął bezgrzeszną
ludzką naturę, to nakłaniając Go do uniezależnienia się od Ojca, szatan
kusiłby Chrystusa do zrobienia tego, co było sprzeczne z niesamolubną naturą
Syna Bożego. Z taką pokusą, wolny od grzesznej natury Chrystus, poradziłby
sobie o własnych siłach i to z najwyższą łatwością, nie doświadczając najmniejszego
nawet cierpienia.
Z
drugiej zaś strony, jeśli Chrystus wziął na siebie naszą grzeszną naturę,
dla której niezależność jest czymś naturalnym, wówczas to, że szatan kusił
Go do postępowania według swojej własnej woli ma sens. To właśnie dlatego
diabeł namawiał Zbawiciela, aby zstąpił z krzyża i ratował siebie, czyli
postąpił zgodnie z wolą i skłonnością grzesznej natury, którą przyjął.
To właśnie czyni ogromną różnicę pomiędzy kuszeniem jakiego doznał wolny
od grzesznej natury Adam, a pokusami człowieka w grzesznym ciele.
Problem
zmagania się z własnym "ja" jest obcy naturze Boga, tak jak był obcy bezgrzesznej
naturze Adama sprzed upadku. Gdyby Chrystus przyjął jedynie bezgrzeszną
naturę, wówczas nie mógłby On zmagać się z tym prawem egoistycznej miłości,
która jest nieodłączną częścią grzesznej natury ludzkiej. Dlatego też szatan
nie mógłby kusić Go poprzez "ciało", tak jak to czyni z nami.
Warto
zwrócić też uwagę na to, że w swoich wypowiedziach, Chrystus przeciwstawiał
swoją (ludzką) wolę woli swojego Ojca: "... staram się pełnić nie moją
wolę, lecz wolę tego, który mnie posłał" (Jan. 5:30). Już sam fakt, że
Chrystus oświadczył, iż nie przyszedł po to, aby pełnić swoją własną wolę,
lecz wolę Ojca, może świadczyć o tym, że ta Jego "własna wola" (wynikająca
z posiadania upadłego człowieczeństwa) mogła nie harmonizować z wolą Jego
Ojca. Wypowiedzią tą Zbawiciel z pewnością nie identyfikuje się z bezgrzesznym
człowieczeństwem, ale tym, którego udziałem stało się "prawo grzechu
i śmierci", nakłaniające do realizacji swojej własnej woli, wynikającej
z zasady egocentrycznej miłości.
Gdyby
"ciało" Chrystusa pozbawione było tego "prawa grzechu", wówczas nie musiałby
On cierpieć za każdym razem, kiedy odpierał pokusy. Czytamy jednak, że
On sam "cierpiał", gdy był kuszony (Hebr. 2:18), i że został uczyniony
"doskonałym przez cierpienie" (2:10), oraz że nauczył się "posłuszeństwa
przez to, co wycierpiał" (5:8). Chrystus osiągnął zwycięstwo w swoim umyśle,
ponieważ zawsze poddawał go kontroli Ducha Świętego. Wymagało to jednak
cierpienia "ciała", gdyż było to "grzeszne ciało" (Rzym. 8:3).
W
przypadku
doskonałego Adama, odparcie pokusy nie wymagało krzyżowania jego natury,
natomiast w sytuacji, w której znajdował się Chrystus, zwycięstwo nad grzechem
wymagało zasady krzyża, o której wspomina apostoł Paweł: "A ci, którzy
należą do Chrystusa Jezusa, ukrzyżowali ciało swoje wraz z namiętnościami
i żądzami" (Gal. 5:24). Słowo Boże z pewnością nie zachęcałoby nas do tego
byśmy "krzyżowali ciało swoje wraz z namiętnościami i żądzami", gdyby wcześniej
zasada ta nie została zrealizowana w ludzkim życiu naszego Zbawiciela:
"Ponieważ więc Chrystus cierpiał w ciele, uzbrójcie się też i wy tą myślą,
gdyż kto cieleśnie cierpiał, zaniechał grzechu" (1Piotr. 4:1).
Kłamstwo
mówiące o tym, że Chrystus przyszedł w bezgrzesznym ciele, spowodowało,
że w sercach milionów wierzących, udało się diabłu stłumić wiarę w możliwość
zwycięstwa nad mocą i tyranią grzechu w grzesznym ciele. Ten niezgodny
z Biblią pogląd utorował drogę dla innej fałszywej doktryny zwanej "antynomianizmem",
według której święte i niezmienne Boże prawo zostało zniesione. Takie są
konsekwencje twierdzenia, że Syn Boży przyszedł na ten świat w bezgrzesznej
ludzkiej naturze. Bo jeśli przyjmiemy, że tak wyglądało wcielenie Chrystusa,
to i zbawienie ludzkości musiałoby się dokonać z pominięciem wymagań prawa,
które w Chrystusie nie otrzymałoby tego, czego się od nas domaga, a mianowicie
doskonałej sprawiedliwości i uśmiercenia naszej grzesznej natury. W ten
sposób również Bóg nie może pozostać "sprawiedliwym (postępującym zgodnie
z wymaganiami swojego prawa) usprawiedliwiając tego, który wierzy w Jezusa"
(Rzym. 3:26).
Skoro
wcielenie Syna Bożego jest tak drogocenną prawdą, że jest dla nas "wszystkim",
to niewątpliwie temat ten powinien być przez nas zgłębiany ze szczególną
uwagą, pokorą i otwartym dla Ducha Świętego umysłem. Tym bardziej, że niewłaściwe
zrozumienie, a jeszcze gorzej błędne nauczanie tego świętego tematu może
stanowić dla nas poważne zagrożenie, gdyż według Słowa Bożego twierdzenie,
że Jezus Chrystus nie przyszedł "w ciele" nie pochodzi od Boga; "Umiłowani,
nie każdemu duchowi wierzcie, lecz badajcie duchy, czy są z Boga, gdyż
wielu fałszywych proroków wyszło na ten świat. Po tym poznawajcie Ducha
Bożego: Wszelki duch, który wyznaje, że Jezus Chrystus przyszedł w ciele,
z Boga jest. Wszelki zaś duch, który nie wyznaje, że Jezus Chrystus przyszedł
w ciele, nie jest z Boga. Jest to duch antychrysta, o którym słyszeliście,
że ma przyjść, i teraz już jest na świecie" (1Jan. 4:1-3).
Jeśli
uważamy, że Jezus Chrystus przyjął bezgrzeszną naturę Adama, to tym samym
może On być przykładem tylko dla niego, ale nie dla upadłego człowieka.
W tej sytuacji jedyna nasza nadzieja na święte życie tkwiłaby w wykorzenieniu
naszej grzesznej natury (herezja perfekcjonizmu), a to z kolei według Biblii
nie nastąpi w tym doczesnym życiu. Jeśli zaś, podczas naszej ziemskiej
egzystencji uwolnienie się od "ciała grzechu" jest niemożliwością, to jedynym
rozwiązaniem jest oczekiwanie na powrót Zbawiciela, bo dopiero wówczas
"to, co skażone przyoblecze się w nieskażoność".
Jeśli
więc uznamy pogląd, że wcielenie Chrystusa nie ma nic wspólnego z grzesznym
człowieczeństwem, oraz jeśli zgodzimy się z tym, co zgodne z prawdą,
a mianowicie, że od "ciała grzechu" będziemy mogli uwolnić się dopiero podczas
powtórnego przyjścia naszego Zbawiciela, to nie pozostaje nam nic innego,
jak tylko przyznać, że wszystkie biblijne napomnienia oraz zachęty do prowadzenia
świętego życia stają się utopią i są bezsensowne: "Bo wszystko, co się
narodziło z Boga, zwycięża świat, a zwycięstwo, które zwyciężyło świat,
to wiara nasza" (1Jan. 5:4); "Bo chociaż żyjemy w ciele, nie walczymy cielesnymi
środkami. Gdyż oręż nasz, którym walczymy, nie jest cielesny, lecz ma moc
burzenia warowni dla sprawy Bożej; nim też unicestwiamy złe zamysły.
I wszelką pychę, podnoszącą się przeciw poznaniu Boga, i zmuszamy wszelką
myśl do poddania się w posłuszeństwo Chrystusowi" (2Kor. 10:3-5).
Z
drugiej zaś strony, znajomość prawdziwej Ewangelii, czyli nauki o usprawiedliwieniu
przez wiarę w Chrystusa, której podstawą jest biblijna prawda o tym, że
Zbawiciel przyszedł "w postaci grzesznego ciała", i że pomimo tego pokonał
grzech w tym ciele, daje każdemu wierzącemu "nadzieję chwały", czyli nadzieję
na odzwierciedlenie Bożego charakteru jeszcze w tym doczesnym życiu.
Dlatego
nie pozwólmy diabłu, aby przy pomocy jakiejś ludzkiej nauki lub "czczego
urojenia" przesłonił nam obraz prawdziwego Chrystusa, Chrystusa "doświadczonego
we wszystkim, podobnie jak my, z wyjątkiem grzechu" (Hebr. 4:15), Chrystusa,
który "nie wstydzi się nazywać nas braćmi" (Hebr. 2:11), który "ujmuje
się nie za aniołami, lecz ujmuje się za potomstwem Abrahama" (Hebr. 2:16),
który "musiał we wszystkim upodobnić się do braci, aby mógł zostać miłosiernym
i wiernym arcykapłanem przed Bogiem dla przebłagania go za grzechy ludu"
(Hebr. 2:17), który "przeszedł przez cierpienie i próby", dzięki czemu
"może dopomóc tym, którzy przez próby przechodzą" (Hebr. 2:18), który został
posłany "w postaci grzesznego ciała" i przez którego Bóg "potępił grzech
w ciele" (Rzym. 8:3).
Gdy
Adam został stworzony przez Boga w Raju, był istotą pod każdym względem
doskonałą. Niestety, popełniony przez niego grzech spowodował, że cała
jego (a także nasza) natura uległa zepsuciu, zarówno pod względem duchowym,
jak i moralnym oraz fizycznym. Plan zbawienia musiał zatem obejmować odkupienie,
oczyszczenie i odnowienie tego grzesznego człowieczeństwa na wszystkich
tych trzech płaszczyznach. Spróbujmy więc wyjaśnić sobie, w jaki sposób
Pan Jezus w świętej historii swojego życia i śmierci uwolnił nas od tych
trzech skutków grzechu:
W
przeciwieństwie do zwierząt, człowiek został stworzony jako istota duchowa.
Współczesne badania antropologiczne, wykazały, że ludzie żyjący nawet wśród
najbardziej prymitywnych społeczności, zawsze dążą do oddawania czci jakiejś
formie boga. Pierwotnym celem Stwórcy było to, że miał On zamieszkać
w człowieku, aby przez niego objawić Swoją chwałę. Od wieczności celem Bożym
było, aby każda stworzona przez Niego istota, od aniołów do człowieka,
była świątynią zamieszkałą przez Ducha Bożego.
Niestety,
gdy Adam zbuntował się przeciwko Bogu, w tym samym momencie Duch Święty
opuścił go, a jego życie ogarnęła ciemność. W ten sposób wypełniło się
ostrzeżenie dane naszym pierwszym rodzicom: "albowiem dnia, którego jeść
będziesz z niego, śmiercią umrzesz" (1Moj. 2:17-BG). Natychmiastowym wynikiem
upadku Adama i Ewy była ich duchowa śmierć, która potem dotknęła wszystkich
ludzi. Dlatego też, wszyscy ludzie przychodzą na ten świat jako istoty
duchowo "martwe" (Efez. 2:1,5) i "odłączone od Boga" (Izaj. 59:2).
Przy
wcieleniu, boskość Chrystusa została w łonie Marii tajemniczo zjednoczona
z naszym człowieczeństwem. To człowieczeństwo, które otrzymał Chrystus
przez Marię było duchowo martwe. W chwili jednak, kiedy zostało ono zjednoczone
z boskością, poprzez związek z obecnym w Chrystusie od samego poczęcia
Duchem Świętym (Łuk.1:35), to upadłe człowieczeństwo zostało duchowo ożywione.
W ten sposób, już od chwili poczęcia, człowieczeństwo Chrystusa było tym
samym, które staje się udziałem wierzącego człowieka w chwili nowonarodzenia.
Z
tego powodu nie wolno porównywać grzesznej ludzkiej natury Chrystusa
z naturą niewierzącego i nienawróconego człowieka, który jest duchowo martwy.
Pomiędzy naturą człowieka wierzącego i niewierzącego istnieje znacząca
różnica; Prawdziwie wierzący człowiek, to ktoś kto z doświadczenia wie
czym jest prawdziwa pokuta. W języku greckim słowo przetłumaczone jako
"pokuta" dosłownie znaczy "zmiana umysłu". Świadczy to o tym, że wola takiej
nawróconej osoby harmonizuje z wolą Boga i "ma upodobanie w zakonie Bożym"
(Rzym. 7:22.25). Nie jest to natomiast prawdą w przypadku niewierzącego,
którego umysł ciągle jeszcze jest nienawrócony (niezmieniony) i "nie poddaje
się zakonowi Bożemu, bo też nie może" (Rzym. 8:7; Efez. 2:3).
Warto
przy tym dodać, że to, iż wierzący staje się duchowo ożywiony w wyniku
nowonarodzenia, jest zasługą tylko i wyłącznie tego, że najpierw został
On duchowo ożywiony w Chrystusie ("ostatnim Adamie") przy Jego wcieleniu,
gdy boskość została połączona z naszym człowieczeństwem. Stąd, nowonarodzenie
jest owocem rzeczywistości przygotowanej w Chrystusie dla wszystkich ludzi,
już dwa tysiące lat temu.
To
nowonarodzenie, określone przez Pawła mianem "zaczątka Ducha" (Rzym. 8:23)
jest tym, co zmienia położenie wierzącego tak, że teraz święte życie
i przestrzeganie prawa stają się częścią jego pragnień (Hebr. 8:10). Chociaż
upadły człowiek jest zdeprawowany do tego stopnia, że sam nie jest w stanie
poddać się prawu Bożemu, to jednak ten sam człowiek, kiedy zostaje duchowo
ożywiony poprzez mieszkającego w nim Ducha Bożego zauważa, że święte życie
staje się teraz dla niego czymś realnym. Sprawiedliwe zaś i uświęcone życie
Zbawiciela jest dla tego nawróconego człowieka praktycznym przykładem
i celem (Fil. 3:12-14; Rzym. 13:14; 2Kor. 3:17.18).
W
bezgrzesznym Edenie Bóg stworzył Adama na Swoje podobieństwo. Oznaczało
to, że jego natura zdominowana była przez nieskazitelną świętość i sprawiedliwość.
Istniała doskonała harmonia pomiędzy świętym Bożym prawem, a moralną naturą
Adama, co pozwoliło mu na idealnie zgodne z przykazaniami postępowanie,
i to w sposób naturalny oraz spontaniczny.
Na
skutek jednak upadku, ta wcześniej bezgrzeszna - również w sferze moralnej
- natura, uległa zepsuciu i została zdominowana przez prawo samolubnej
miłości.
"Przez
nieposłuszeństwo" - wyjaśnia E. White - "jego (Adama) moce uległy degeneracji
a egoizm zajął miejsce miłości. Przez przestępstwo, jego natura została
tak bardzo osłabiona, że pokonanie mocy zła własnymi siłami stało się dla
niego niemożliwością " (SC 7).
Kiedy
Chrystus przyjął nasze człowieczeństwo, to chociaż już od poczęcia było
ono duchowo ożywione, to Jego moralna natura nadal posiadała wrodzoną sobie
skłonność do przesadnego koncentrowania się na sobie i znajdowała się pod
presją prawa grzechu. Podobnie też jest w przypadku nawróconego człowieka,
gdyż to, że stał się on duchowo ożywiony nie oznacza jeszcze, że jego natura
doznała zmiany również w sferze moralnej.
Przyjęcie
przez Syna Bożego naszej upadłej - również na płaszczyźnie moralnej - natury,
było głównym powodem, tego że święte życie Chrystusa zawsze wymagało zasady
krzyża i zmagania się z charakterystycznym dla upadłej natury "prawem grzechu".
Chociaż Jego umysł był w pełni poddany woli Bożej, tak że żadna grzeszna
inklinacja czy zła skłonność nie była w stanie zadomowić się tam, to Jego
"ciało" (grzeszna ludzka natura) zdominowane było zasadą, która obejmuje
cały rodzaj ludzki - zasadą skłonności do miłowania własnego "ja". Oznacza
to, że w przypadku Chrystusa, święte życie nie było jedynie naśladowaniem
naturalnych skłonności, tak jak to było w przypadku bezgrzesznego Adama,
ale wymagało stałej walki z "pożądliwością ciała, pożądliwością oczu
i pychą żywota".
Kiedy
Chrystus oświadczył swoim uczniom: "Ufajcie, ja zwyciężyłem świat" (Jan.
16:33), to miał na myśli zwycięstwo nad "ciałem" (1Jan. 2:16). Według Piotra,
wszystkie cierpienia Chrystusa, które miały pozytywny wpływ na kształtowanie
się Jego doskonałego charakteru, miały miejsce w Jego "ciele", czyli
w grzesznej naturze: "Ponieważ więc Chrystus cierpiał w ciele, uzbrójcie
się też i wy tą myślą" (1Piotr. 4:1). Było to możliwe tylko przy założeniu,
że Chrystus przyszedł "w postaci grzesznego ciała", i że pomimo tego zdołał
odnieść zwycięstwo nad wszystkimi grzesznymi pragnieniami, wynikającymi
z przyjęcia upadłego człowieczeństwa również w sferze moralnej.
Po
zachowaniu doskonałego posłuszeństwa i odniesieniu całkowitego zwycięstwa
nad grzechem "w ciele", Chrystus zaniósł to potępione ciało na krzyż, gdzie
następnie zostało ono raz na zawsze unicestwione. Tym sposobem, Zbawiciel
"potępił grzech w ciele" i na zawsze stał się "autorem" i "dokończycielem"
zbawienia wszystkich wierzących. Świadomość tego pełnego i doskonałego
pod każdym względem zbawienia, daje upadłemu człowiekowi nadzieję, zarówno
na usprawiedliwienie, jak i uświęcenie. Przy czym należy pamiętać, że nie
tylko usprawiedliwienie, ale i uświęcenie dostępne jest tylko i wyłącznie
przez wiarę.
Przyjmując
nasze grzeszne człowieczeństwo Syn Boży zidentyfikował się nie tylko
z naszymi słabościami moralnymi, ale także fizycznymi. To właśnie dlatego
był On podatny na zmęczenie, starzenie się czy śmierć.
Ale
kiedy już Pan Jezus odkupił i oczyścił na krzyżu nasze grzeszne człowieczeństwo
(jako drugi Adam i nasz Reprezentant), wtedy powstał z martwych w przemienionym
(uwielbionym) ciele. Było to ciało przemienione zarówno moralnie jak
i fizycznie. Następnie to uwielbione i doskonałe pod każdym względem ciało,
zabrał do nieba, gdzie zarezerwowane jest ono dla nas do czasu Jego chwalebnego
powrotu.
Ta
wspaniała prawda stanowi "błogosławioną nadzieję" wszystkich nowonarodzonych
wierzących: "Albowiem sądzę, że utrapienia teraźniejszego czasu nic nie
znaczą w porównaniu z chwałą, która ma się nam objawić. Bo stworzenie
z tęsknotą oczekuje objawienia synów Bożych, ... w nadziei, Że i samo stworzenie
będzie wyzwolone z niewoli skażenia ku chwalebnej wolności dzieci Bożych.
Wiemy bowiem, że całe stworzenie wespół wzdycha i wespół boleje aż dotąd.
A nie tylko ono, lecz i my sami, którzy posiadamy zaczątek Ducha, wzdychamy
w sobie, oczekując synostwa, odkupienia ciała naszego" (Rzym. 8:18-23);
"Nasza zaś ojczyzna jest w niebie, skąd też Zbawiciela oczekujemy, Pana
Jezusa Chrystusa, Który przemieni znikome ciało nasze w postać, podobną
do uwielbionego ciała swego, tą mocą, którą też wszystko poddać sobie może"
(Filip. 3:20-21).
W
świetle tej cudownej Dobrej Nowiny, człowieczeństwo Pana naszego Jezusa
Chrystusa, faktycznie jest dla nas "wszystkim". Ta doskonała pod każdym
względem Wieczna Ewangelia, która niegdyś głoszona była przez apostołów,
musi być dzisiaj ponownie przedstawiona naszemu pogrążonemu w ciemnościach
światu, zanim jeszcze nastanie koniec. Żeby jednak móc zwiastować tę Ewangelię
z mocą, musimy sami zaakceptować ją w całości taką, jaka została objawiona
w Słowie Bożym wraz z prawdą o ludzkiej naturze Pana Jezusa, która jest
dla nas "wszystkim". Bo "jakże my ujdziemy cało, jeżeli zlekceważymy tak
wielkie zbawienie?" (Hebr. 2:3).
"A
Duch i oblubienica mówią: Przyjdź! A ten, kto słyszy, niech powie: Przyjdź!
A ten, kto pragnie, niech przychodzi, a kto chce, niech darmo weźmie wodę
żywota" (Obj. 22:17).
Amen!
NAUKA O WCIELENIU JEZUSA CHRYSTUSA W KOŚCIELE ADWNTYSTÓW
POGLĄDY WSPÓŁCZESNYCH TEOLOGÓW
ZNACZENIE NAUKI O LUDZKIEJ NATURZE CHRYSTUSA
CHRYSTUS JAKO PRZYKŁAD DLA WIERZĄCYCH
WĄTPLIWE KONTRARGUMENTY
DUCHOWY, MORALNY I FIZYCZNY
ASPEKT LUDZKIEJ NATURY
ASPEKT DUCHOWY
ASPEKT MORALNY.
ASPEKT FIZYCZNY.
kontak z autorem serwisu |
tłumacz: Sławomir Gromadzki |
dekalog.pl - domena darmowych kont email+WWW
Ostatnie zmiany: 01.11.2001 r.
| początek | strona główna | odtwarzanie MIDI | dodaj do ulubionych | rekomenduj znajomym | St@rtuj z Eliaszem |