poprzedni nastepny
linki autorzy opracowań książki kontakt lista tematyczna lista chronologiczna strona główna  

E. Lonnie Melashenko, Timothy E. Crosby

W obecności aniołów

Wybrane rozdziały

Aniołowie są wielkim błogosławieństwem dla naszego życia. Prowadzą, wspierają i chronią nas w imieniu Boga, który ich posyła. Bóg troszczy się o nas, co możemy odczuć za sprawą służby aniołów. Czytając o przeżyciach, które zmieniły życie wielu na lepsze, otwórz swe serce na moc miłości Bożej. Nie zdziw się, gdy w rezultacie tej lektury i twoje życie ulegnie podobnej zmianie.

Spis treści

Rozdział 1. Argument na rzecz istnienia aniołów 9
Rozdział 2. Schronienie w skrzydłach 20
Rozdział 3. Boża ekipa ratunkowa 28
Rozdział 4. Wielki Lekarz i Jego pomocnicy 42
Rozdział 5. Aniołowie kochają dzieci 56
Rozdział 6. Maskarada 66
Rozdział 7. Niewidzialny bój 80
Rozdział 8. Ale nas zbaw ode złego 94
Rozdział 9. W obliczu niebezpieczeństwa 107
Rozdział 10. W bezpiecznych ramionach 118
Rozdział 11. Dramaty na szosie 131
Rozdział 12. Przygody z dziennika podróżnika 146
Rozdział 13. Głos przestrogi i ostrzeżenia 158
Rozdział 14. Kolorowi pomocnicy 171
Rozdział 15. Nieznajomi goście 181
Rozdział 16. I ty możesz być aniołem 191
Przypisy 200

Rozdział 1

Argument na rzecz istnienia aniołów

Prawdopodobnie nigdy nie widziałeś anioła. Zapewne nikt z twoich przyjaciół go nie widział. Ale czy widziałeś Biegun Północny? Chyba nie, a mimo to, nie wątpisz, że istnieje. Nawet ci, którzy tam byli, nie widzieli niczego, poza bezkresnymi połaciami śniegu, a mimo to, nikt z nich nie wątpił, że Biegun naprawdę istnieje. W naszych czasach żyje o wiele więcej ludzi, którzy widzieli anioła, niż Biegun Północny! Ta książka opowiada o ich przeżyciach.

Aniołowie nie są mitycznymi stworami, psychologiczną projekcją ludzkich emocji, pobożnym życzeniem, czy wytworem bujnej wyobraźni. Nie są też reinkarnacją ludzi, którzy przenieśli się na wyższy poziom egzystencji. Natomiast są realnymi stworzeniami, które istnieją w duchowej rzeczywistości. Śmieją się, płaczą, kochają, wielbią Boga, a czasem interweniują w nasze sprawy.

Jest wiele rzeczy na świecie, które są niewidoczne dla oczu, a jednak realne. Weźmy na przykład najbardziej pospolitą substancję - wodę. W każdej sekundzie unoszą się w powietrzu wokół nas niewidzialne litry wody. Zmienisz temperaturę i ciśnienie, a ten niewidoczny dla oczu gaz zamieni się w ciecz, którą można pić lub w niej pływać. Zmienisz temperaturę, a woda staje się ciałem stałym. Nie jest jednak ani trochę mniej realna, bez względu na to, czy istnieje w formie widocznej czy niewidocznej dla oka.

Wiemy, że większość rzeczy we wszechświecie jest ukrytych przed naszym wzrokiem jeszcze bardziej, niż para wodna. Ci, którzy wątpią w realność świata duchowego, mogą być nieświadomi tego, co dopiero niedawno zrozumieli fizycy: Większość substancji we wszechświecie jest dla nas nienamacalna, to znaczy nie tylko niewidoczna, ale wręcz niemożliwa do wykrycia. Wiemy, że gdzieś są, ale nie potrafimy ich odnaleźć. Znany fizyk, Frank Wilczek tak to wyjaśnia:

"Jednym z najbardziej frustrujących, nierozwiązanych przez nas dotąd problemów jest fenomen brakującej masy. Istnieją konkretne powody, zarówno teoretyczne jak i wynikające z obserwacji, by wierzyć, że większość masy wszechświata nie przypomina niczego, co dotychczas znali astronomowie. Gęstość wszechświata, jak wynika z obserwacji wzajemnego wpływu na siebie poszczególnych jego składników, dodając do siebie wszystkie jego widzialne i zaobserwowane składniki, jest co najmniej 10 razy większa, niż można by przypuszczać. Resztę stanowi tak zwana brakująca masa, czyli czarna materia (w rzeczywistości nie jest ona czarna, lecz przezroczysta), którą nie może być żadna z planet, nie jest nią też żadna chmura gazowa - nie przypomina niczego, z czym się do tej pory zetknęli naukowcy. Co więcej, wiemy prawie na pewno, że jej cząsteczki nie przypominają podstawowych komórek protonów, neutronów oraz elektronów, z jakich zbudowany jest znany nam wszechświat."(1)

Zwróćmy uwagę na naszą ogromną niewiedzę: nie wiemy nawet z czego składa się 90% naszego wszechświata! Na miejscu jest więc odrobina intelektualnej pokory. Można założyć, że aniołowie są "zrobieni" z tej samej nieznanej substancji, która tworzy brakującą masę. Być może samo niebo składa się z tej niewidocznej dla oczu masy, która nas otacza, lecz istnieje w innym wymiarze. Takie spekulacje nie są wcale metafizycznym bełkotem, lecz przedmiotem badań współczesnej fizyki.(2)

Dlaczego jesteśmy gotowi wierzyć fizykom? Wielu ludzi wierzy w atomy i czarne dziury, chociaż nikt ich nie widział, ponieważ fizycy mówią nam, że ich teorie można wesprzeć równaniami, obliczeniami, a także udowodnić doświadczalnie.

W ten sam sposób, dzieląc się prawdziwymi historiami, próbujemy dostarczyć w tej książce dowodów na istnienie aniołów. Jest jeszcze jeden ważny czynnik: ufanie fizykom nic nie kosztuje, natomiast wiara lub niewiara, gdy idzie o zjawiska nadprzyrodzone, ma poważne konsekwencje. Jeżeli bowiem Biblia ma rację w sprawie aniołów, to znaczy, że prawdą są także zawarte w niej nauki o Bogu, przyszłym sądzie, piekle, niebie.

Tysiące ludzi widziało aniołów, natomiast nikt nigdy nie widział atomów ani czarnych dziur. Dlaczego zatem mamy tak wielu religijnych sceptyków? Może dlatego, że ludzie mają tendencje do odrzucania zasad wiary, których przyjęcie wiąże się z pewnym kosztem.

Większość ludzi wykształconych wierzy tylko w to, czego sami doświadczyli, ewentualnie komuś, kogo znają. Innymi słowy, uważają, że jeśli coś takiego nie przydarzyło się komuś im znanemu, to prawdopodobnie nigdy się nie zdarza. Zwykle, im człowiek jest bardziej wykształcony, tym większe ma tendencje, aby tak myśleć.

Jaskrawym przykładem takiego myślenia jest autor blisko pięciuset książek, Isaac Asimov. Człowiek o encyklopedycznej wiedzy na temat świata, nie wierzył w zjawiska nadprzyrodzone. On sam byłby jednak pierwszym, który przyznałby, że zna tylko niewielką część tego, co jest do poznania o wszechświecie. Załóżmy, że Asimov posiadał jedną dziesiątą wszelkiej wiedzy (a jest to bardzo śmiałe założenie). Czy nie jest możliwe istnienie aniołów poza zgromadzoną przez Asimova wiedzą, gdzieś w pozostałych dziewięćdziesięciu procentach?

Faktem jest, że ludzie pokroju Asimova podchodzą do spraw nadprzyrodzonych z pewnymi uprzedzeniami, które skłaniają ich do odrzucenia dowodów przedstawionych na kartach tej książki. Przekonania każdego człowieka determinują tradycje kulturowe, w których wzrasta. Kiedy nasz system wierzeń jest już ukształtowany, mamy tendencje, aby ignorować nawet niepodważalne dowody, które nie pasują do naszych poglądów, tak samo jak nie zwracamy uwagi na meble, które nie pasowałyby do naszego mieszkania.

Podobnie większość ludzi unika nowych idei, które zrewidowałyby ich ukształtowany już system wierzeń. Co zrobimy, gdy okaże się, że nowe idee są wsparte przez wiarygodne dowody? Czy przyjmiemy prawdę, bez względu na koszt? Każdy, kto jest gotów zapłacić cenę, przekona się o istnieniu znacznie większego domu Bożego, z wieloma nowymi braćmi i siostrami, z większą przestrzenią do rozwoju, bo znajdzie w nim:

Więcej nieba, niż można zobaczyć,

Więcej mórz, niż można przepłynąć,

Więcej słońca, niż wzrok może znieść,

Więcej gwiazd, niż można zważyć.

Więcej powietrza, niż trzeba, aby oddychać,

Więcej ziarna, niż można zasiać.

Więcej łaski, niż można pojąć.

Więcej miłości, niż można doświadczyć!

- Ralph W. Seager

* * *

Dla sceptyka najbardziej oczywiste jest psychologiczne wyjaśnienie historii z aniołami: wszystko to zachodzi w ludzkim umyśle. Wizje aniołów są halucynacjami - rodzajem mentalnych, obronnych mechanizmów powstałych w reakcji na strach i stres.

Dwie rzeczy wykluczają to wyjaśnienie. Po pierwsze, pozostają fizyczne efekty: naprawiony samochód, torba pełna jedzenia, uzdrowienie, odnalezienie drogi do domu. Po drugie, czasami anioł daje się zobaczyć nie osobie narażonej na niebezpieczeństwo, lecz napastnikom czy postronnym obserwatorom, jak w przykładzie opowiedzianym przez Skye Heatherton-East.

Czasami, prezentując różne historie w tej książce, podajemy tylko imię i pierwszą literę nazwiska, aby zachować prywatność osób, od których je otrzymaliśmy, natomiast w historiach już opublikowanych, bądź tam, gdzie mamy na to zgodę bohaterów, podajemy pełne nazwiska.

Około 1983 roku dr Duggie jechał z żoną z północnej Kalifornii do swego domu w pobliżu Los Angeles. Około pierwszej w nocy zauważyli, że kończy im się benzyna. Znaleźli stację benzynową w dosyć zaniedbanej części miasta Oakland. Wjeżdżając na nią, zauważyli pięciu czy sześciu osiłków, którzy przerwali rozmowę przyglądając się ich pojazdowi. Duggies'owie czuli się bezradni i modlili się o ochronę. Kiedy już zapłacili za paliwo, kasjer zapytał, skąd są ci dwaj żołnierze marynarki wojennej na tylnym siedzeniu.

Było to swego rodzaju szokiem dla Duggies'ów, bo po drodze nie zabierali nikogo do auta. Niemniej, dopóki nie znaleźli się na drodze, nie oglądali się za siebie, a gdy wreszcie spojrzeli, tylne siedzenie było puste. Pozostało im tylko podziękować Bogu za Jego protekcję.

A teraz dwie podobne historie.

"W poprzednie wakacje z przyjacielem sprzedawaliśmy literaturę chrześcijańską w okolicach Fresno, w Kalifornii.

Wielu zainteresowanych kupnem książek prosiło, aby przyjść do nich następnego dnia. Mój współpracownik nie mógł mi wtedy towarzyszyć, dlatego musiałem to robić samotnie.

Zadzwoniłem do dwóch klientów i umówiłem się z nimi na konkretna godzinę, aby przywieźć zamówione książki. Pierwszy chciał zapłacić na raty, drugi natomiast oferował gotówkę za dużą ilość książek.

Sprzedaż za gotówkę miała mieć miejsce wieczorem. Zaparkowałem swój samochód w pewnej odległości od domu mojego klienta.

Wychodząc od niego ze sporą gotówką, zauważyłem w pobliżu samochodu kilku chłopaków. Miałem dziwne przeczucie, że czekają na mnie, toteż rozejrzałem się wkoło, czy mogę liczyć na jakąś pomoc ze strony przechodniów. Niestety, było pusto.

Przystanąłem na chwilę, by krótko pomodlić się o Bożą ochronę i od razu poczułem wewnętrzny pokój.

Gdy szedłem w kierunku samochodu, ktoś za moimi plecami powiedział: "Odprowadzę cię do twojego samochodu". Bardzo mnie to zdziwiło, bo jeszcze przed chwilą nie widziałem za sobą nikogo. Trzech chłopaków wciąż stało przy moim aucie. Jeden trzymał drewnianą pałkę z metalowym łańcuchem.

Otworzyłem drzwi samochodu, wszedłem do środka i uruchomiłem silnik. Rozejrzałem się za nieznajomym, aby mu podziękować, ale nigdzie nie mogłem go dostrzec. Pojechałem wzdłuż ulicy, aby go odnaleźć, ale na nic. Tak więc podziękowałem Bogu za Jego ochronę i za nieznajomego, który przyszedł mi z pomocą.

Od tego ostatniego klienta dostałem adres osoby, która mieszkała gdzieś w pobliżu i również chciała kupić kilka książek, ale, że było już ciemno, wolałem przyjechać do niej następnego dnia.

Nazajutrz umówiłem się z nią i sprzedałem jej wybrane książki. Okazało się, że mieszkała na tej samej ulicy, co klient, który mi ją polecił, niedaleko miejsca, gdzie poprzedniego wieczora zaparkowałem samochód. Kiedy zadzwonił do niej mówiąc, że być może zaraz do niej przyjdę, czekała przy oknie. Widziała, jak szedłem do auta oraz stojących przy nim trzech młodzieńców. Ona również czuła, że mają złe zamiary. Zaczęła się modlić, aby mi się nic złego nie stało. Odkąd opuściłem dom jej znajomego, widziała kogoś idącego obok mnie. Zauważyła, że mężczyzna ten wsiadł do samochodu i zajął miejsce obok mnie.

Wtedy zrozumiałem, że to anioł ochronił mnie tego wieczora, zaś ta kobieta z jakichś względów miała przywilej widzieć go." - Jim Hartwick.(3)

* * *

"O piątej rano obudziło mnie głośne bicie dzwonu wzywającego do modlitwy. Idea modlitwy wydała mi się na miejscu, toteż wstałem z łóżka i zacząłem swoją rozmową z Bogiem: "Drogi Boże, czuję jakiś niepokój w związku z pobytem w tym mieście. Potrzebuję ochrony, którą tylko Ty możesz zapewnić. Wiem, że posyłasz aniołów do tych, którzy Ciebie kochają. Mógłbym dzisiaj skorzystać z takiej ochrony. Jeśli nie masz nic przeciwko temu, Panie, przyślij mi proszę dwóch aniołów".

Niedługo potem znalazłem się na ulicach Belize. Kiedy wchodziłem do restauracji na śniadanie, ludzie cofnęli się przede mną, patrząc jakoś dziwnie. Usiadłem przy stoliku, a wtedy jakiś nieznajomy przysiadł się i przedstawił jako Tymoteusz. Poprosił, abym kupił mu kawę. Zamówiłem i zaczęliśmy rozmowę. Po chwili Tymoteusz spojrzał na mnie z uwagą i zapytał:

- Kim byli ci dwaj mężczyźni, którzy szli z tobą?

Omal nie zakrztusiłam się sokiem pomarańczowym, który właśnie piłem.

- Czy widziałeś mnie z dwoma mężczyznami?

- Tak - odpowiedział. - Kim byli?

- Tymoteusz, czy jesteś pewien, że to byłem ja?

- Tak, ty! - odpowiedział trochę poirytowany, że unikam odpowiedzi na jego pytanie. - Widziałem cię idącego ulicą między dwoma mężczyznami. Czy któryś nie był aby twoim ojcem?

- Nie, żaden z nich nie był moim ojcem - zaprzeczyłem.

Tymoteusz wydawał się usatysfakcjonowany i przestał stawiać dalsze pytania. Jednak, gdy skończyłem posiłek, zacząłem zastanawiać się, czy owi mężczyźni nie pochodzili od mojego Niebiańskiego Ojca. Kiedy dziś rano modliłem się o ochronę, byłem przekonany, że Bóg będzie mnie ochraniał. Dlaczego więc byłem tak zdziwiony, gdy Bóg spełnił moją prośbę?

Po obiedzie wróciłem na ulice Belize. Był to czas, kiedy moje serce wypełniał pokój. Przyglądałem się twarzom wokół mnie, ciekaw czy ludzie patrząc na mnie, widzą jedną czy trzy osoby?" - David George.(4)

* * *

Jak więc jest z tymi aniołami? Jak wyjaśnić takie zdarzenia? Najprostsze wyjaśnienie tych i pozostałych historii zawartych w tej książce jest tradycyjne.

Jednak tradycyjne podejście do sprawy aniołów również nasuwa trudne pytania: Dlaczego takie zdarzenia dzieją się tak rzadko? Na każdy cud opisany w tej książce przypada wiele zdarzeń, w które Bóg nie ingerował. Dlaczego?

Do pytania tego będziemy wracać jeszcze w kilku miejscach tej książki, bo chociaż nikt nie może mieć absolutnej pewności, będziemy poszukiwać odpowiedzi.

Załóżmy, że jesteś szefem jakiejś dużej firmy i zatrudniłeś syna. Twój syn, gdy zaczął pracę, miewał często trudności, ale zawsze mógł zwrócić się do ciebie o pomoc, choć gdyby się bardziej przyłożył, mógłby je rozwiązać sam. Co zrobiłbyś? Czy ratowałbyś go za każdym razem z opresji? Czy robiłbyś mu przysługę, rozwiązując za niego wszystkie problemy? Czy takie działanie uczyniłoby z niego człowieka zaradnego i odpowiedzialnego, który mógłby kiedyś zarządzać firmą samodzielnie?

Jednym z powodów, dla których Bóg nie zawsze ratuje swoje dzieci ze wszystkich niebezpieczeństw jest to, że bardziej niż opieki potrzebujemy wzrostu. Pewna ilość doświadczeń hartuje. Cierpienie jest czymś, co powoduje wzrost duchowej dojrzałości. Ból przybliża do Boga.

Anioł stróż nie ma zapewnić nam życia wolnego od nieprzyjemności, lecz chronić przed duchowymi niebezpieczeństwami. Czasem będzie to oznaczać dopuszczenie fizycznego bólu, ale jednocześnie wzmocnienie, abyśmy byli w stanie go znieść. Pamiętajmy również, że sługa nie jest większy od swego Pana. Kiedy Jezus modlił się do Swojego Ojca, by zachował Go od cierpienia na krzyżu, Bóg odpowiedział zsyłając anioła, by wzmocnił Zbawiciela (Ewangelia wg Łukasza 22:42-43). Wielu biblijnych bohaterów nie zostało uratowanych od cierpienia czy śmierci.

Tak jak dobry rodzic, Bóg nie zawsze ochrania swe dzieci przed konsekwencjami czynów, i nie zawsze wyciąga ich ze wszystkich tarapatów. Szybkie rozwiązanie kłopotu zazwyczaj nie wychodzi nikomu na zdrowie. Bóg bardziej jest zainteresowany naszą przyszłą chwałą, niż teraźniejszym komfortem.

Oczywiście nie jest to pełna odpowiedź na postawione pytanie. Problem rzadkiego występowania cudów i ogrom cierpienia jest prawdopodobnie największym pytaniem filozoficznym. Dlaczego Bóg milczy? Poniższa analogia pomoże nam w zrozumieniu tej tajemnicy.

Pewnego razu psychologowie przeprowadzili doświadczenie, które dzisiaj jest powszechnie znane. Chodziło o to, aby poszczególne osoby wymierzały bodźce elektryczne osobie siedzącej w pomieszczeniu odgrodzonym od nich szklaną przegrodą. Osoba, która miała odbierać owe bodźce była podstawionym aktorem, który udawał ból, posługując się odpowiednią mimiką i krzykami. Uczestnicy doświadczenia mieli za zadanie kontrolować pozycję dźwigni, regulującej poziom napięcia prądu, do którego rzekomo był podłączony aktor. Miał on odbierać wstrząsy od łagodnych aż do nadzwyczaj bolesnych i niebezpiecznych. Podczas tego doświadczenia, każdego z uczestników proszono o zwiększanie poziomu zadawanego bólu, aż do maksimum. Prawie żaden z uczestników nie zawahał się wykonać to polecenie.

W czasie innego eksperymentu, jego uczestnicy mieli wskazać, która ze słomek jest najdłuższa. W doświadczeniu towarzyszyły im podstawione osoby, które wskazywały na niewłaściwą słomkę. Mimo, że najdłuższa słomka wyróżniała się od pozostałych, większość uczestników nie była w stanie oprzeć się presji ze strony pozostałych osób, które wskazywały na krótsze. I razem z nimi wskazywali niewłaściwą słomkę.

Nie chcemy analizować tu psychologicznych implikacji tych eksperymentów. Chcemy jedynie wskazać na analogię pomiędzy nimi, a sytuacjami, w których znajduje się ludzkość na tej planecie.

Zwróćmy uwagę na dwie rzeczy, które miały miejsce w tych doświadczeniach. Po pierwsze, uczestnicy biorący w nich udział czuli, że coś jest nie w porządku. Osobliwość doświadczenia wzbudzała w nich pytania, na które nie znaleźli odpowiedzi do momentu zakończenia eksperymentu.

Po drugie, tylko kilku uczestników było w stanie przeciwstawić się presji otoczenia i uczynić to, co rzeczywiście chcieli zrobić.

Biblia wielokrotnie pokazuje, że Bóg czasem dopuszcza pewne doświadczenia.(5) Chcielibyśmy też zasugerować, że podobnie jak kiedyś Hiob, tak i my jesteśmy obiektem wielkiego eksperymentu, który zainicjował Szatan, a na który Bóg zezwolił. Nasza planeta stała się kosmicznym spektaklem dla wszystkich niewidzialnych istot. Tak jak w przypadku Hioba, my również nie znamy wszystkich szczegółów eksperymentu. Jest to istotne dla jego powodzenia. Podobnie jak w medycznych eksperymentach, ani lekarze podający lekarstwa, ani pacjenci, nie widzą, które z podawanych środków są prawdziwym lekarstwem, a które placebo, aby cały eksperyment miał naukową wartość.

Osobliwość naszego świata jest rezultatem powierzchownego i kompromisowego podejścia do eksperymentu, w którym wszyscy bierzemy udział. I tak jak we wspomnianych psychologicznych eksperymentach, czynienie rzeczy "właściwych" nie jest zbyt powszechne, bo wymaga przeciwstawienia się naciskowi środowiska.

Oprócz dwóch pierwszych fascynujących rozdziałów księgi Hioba (z którymi należy się zapoznać, aby mieć wgląd poza kurtyny niewidzialnego świata), w Nowym Testamencie jest wiele fragmentów, które mówią, że jesteśmy uczestnikami wielkiego eksperymentu, którego wynikiem zainteresowani są także aniołowie:

"Wydaje mi się bowiem, że Bóg nas, apostołów, wyznaczył jako ostatnich, jakby na śmierć skazanych. Staliśmy się bowiem widowiskiem światu, aniołom i ludziom." (1 List do Koryntian 4:9).

"Przez to teraz wieloraka w przejawach mądrość Boga poprzez Kościół stanie się jawna Zwierzchnościom i Władzom na wyżynach niebieskich." (List do Efezjan 3:10).

Święci aniołowie pilnie analizują plan Boży dla naszej planety; obserwują nas z wielkim zainteresowaniem. "Nawet aniołowie" - pisał apostoł Piotr - "pragną wejrzeć w te sprawy" (1 List Piotra 1:12). Choć wydaje się to dziwne, ale aniołowie mogą się od nas czegoś nauczyć.

To wszystko prowadzi do odpowiedzi na jedno z największych pytań filozoficznych: "Dlaczego Bóg, który jest jednocześnie dobry i wszechmocny, dopuszcza zło?" Oto odpowiedź: Dzieje się tak obecnie ze względu na dzieło Szatana. Szczegóły poznamy, gdy "eksperyment" Szatana dobiegnie końca. Wtedy wszystko nabierze sensu.

Jeżeli czasem nie wszystko jest tak, jak powinno, to dlatego, że jest ku temu przyczyna. Bóg nie pragnie zła, ale dopuszcza je, ze względu na większe dobro, które na razie możemy dostrzec tylko częściowo.

Musimy zaufać Bogu. Nie może On zawsze pozwalać swym aniołom ingerować w nasze sprawy, bo to nie miałoby najlepszego wpływu na wyniki owego eksperymentu. A gdy już na to zezwala, to chce żebyśmy przekonali się, że On jest przy nas i troszczy się o nasze życie.

Jedno z pytań, które po tym eksperymencie ma uzyskać odpowiedź, wiąże się z motywacją dla naszej miłości i lojalności. Pytanie brzmi: Czy ludzie kochają Boga bezinteresownie, czy też dla otrzymania od Niego błogosławieństw?

Co by było, gdyby każdy człowiek zostając chrześcijaninem, automatycznie korzystał z absolutnej ochrony przed złem? Czy nie zaczęlibyśmy traktować Boga jako dobrego wujka z Ameryki? Czyż wszyscy ludzie nie staliby się automatycznie nominalnymi chrześcijanami? Byłoby to podyktowane względem na potęgę i wszechmoc Boga, nie zaś miłością do Niego samego.

Cuda są zjawiskiem bardzo nieuchwytnym. W Biblii znajdujemy zapis tylko kilkudziesięciu cudów, które dokonały się na przestrzeni dwóch tysiącleci. Te, które odnotowano, nie znalazły się tam przypadkiem. Cuda opisane w Biblii układają się w jedną całość z ważniejszymi wydarzeniami z historii zbawienia i mają związek z wielkimi postaciami: Mojżeszem i Jozue, Eliaszem i Elizeuszem; Jezusem i Jego uczniami.

Nawet apostołowie nie mogli czynić cudów na zawołanie. W listach do Rzymian i Koryntian, apostoł Paweł przypominał im o znakach i cudach, które czynił będąc wśród nich, a które miały być świadectwem jego apostolskiego autorytetu (List do Rzymian 15:19; 2 List do Koryntian 12:12), a gdy pisał swój ostatni list, nie mógł uzdrowić nawet swego współpracownika, Trofima (2 List do Koryntian 4:20).

Wiele wskazuje na to, że najwięcej cudów dzieje się na terenach, gdzie Szatan najsilniej manifestuje swą moc, a gdzie Bóg rozpoczyna dzieło ewangelizacji. Cuda są tam bardzo potrzebne by wzbudzić wiarę. Tam, gdzie dzieło Boże jest już rozpoczęte i wiara jest ugruntowana, cuda zazwyczaj wygasają. Dzieci muszą wierzyć w oparciu o świadectwo wcześniejszych pokoleń.

Sam Jezus, największy cudotwórca wszechczasów, w pewnym momencie zdyskredytował znaczenie cudów. Do wątpiącego Tomasza powiedział "Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli" (Ewangelia wg Jana 20:29). A tych, którzy domagali się cudów nazwał "plemieniem przewrotnym i wiarołomnym" (Ewangelia wg Mateusza 12:38-39). Poza tym Jezus mówił, że także fałszywi prorocy mogą czynić cuda (Ewangelia wg Mateusza 7:15-23).

Z lektury Biblii wyraźnie wynika, że cuda nie stanowią dowodu czyjejś świętości czy sprawiedliwości. O tym mówił Jezus, porównując Jana Chrzciciela i Judasza. Jan Chrzciciel nie uczynił żadnego cudu (Ewangelia wg Jana 10:41-42), a mimo to, Jezus powiedział o nim, że był kimś "większym niż prorok" (Ewangelia wg Mateusza 11:9), a także, że "między narodzonymi z kobiet nie powstał większy od Jana Chrzciciela" (Ewangelia wg Mateusza 11:11). Judasz natomiast razem z resztą apostołów posiadał autorytet "nad wszystkimi złymi duchami i władzę leczenia chorób" (Ewangelia wg Łukasza 9:1). Cuda, które zapewne czynił Judasz były autentyczne, a jednak Jezus nazwał go później diabłem i synem zatracenia (Ewangelia wg Jana 17:12).

Rasputin, mnich, który uczynił wiele zła pod koniec rosyjskiej monarchii, słynął również jako cudotwórca.

Cudami nie można niczego udowodnić. Mogą być niebezpieczne, gdyż źródłem cudów wcale nie musi być moc Boża. Mojżesz czynił cuda przed faraonem, ale pogańscy kapłani potrafili podrobić wiele z nich (Wyjścia 7:10-12). Tam, gdzie Nowy Testament mówi o cudach w czasach ostatecznych, niestety zwykle chodzi o fałszywe cuda (Ewangelia wg Mateusza 24:24; 2 List do Tesaloniczan 2:9-12; Apokalipsa 16:14).

Pokładanie nadziei w cudach jest niebezpieczne, gdyż ich źródłem mogą być moce ciemności, nasilające swą działalność w czasach końca. Być może ze względu na to, że Szatan przy pomocy cudów dokonywać będzie coraz większych zwiedzeń, Bóg nie posługuje się nimi tam, gdzie Jego dzieło może być wykonane naturalnymi sposobami.

Występowanie fałszywych cudów implikuje jednak obecność prawdziwych. Jezus zapowiedział, że cuda będą towarzyszyć głoszeniu Dobrej Nowiny (Ewangelia wg Marka 16:17-18; Ewangelia wg Jana 14:12). I wciąż pojawiają się one, być może częściej, niż kiedykolwiek. Zwykli ludzie znaleźli się w obecności aniołów. Ich doświadczenia spisaliśmy w tej książce, aby wiele osób mogło dowiedzieć się o nich.

Trzeba być ostrożnym i umieć oddzielić dobre od złego, aby nie przyczyniać się do rozsiewania fałszywych sensacji i legend. Przez współczesne legendy rozumiemy sensacyjne historie, które osiągają szeroki obieg. Wśród nich jest wiele chrześcijańskich legend, które mają na celu wesprzeć jakieś zasady wiary.

Jedną z nich jest popularna historia o autostopowiczu. Ktoś jedzie samochodem. Po drodze zabiera autostopowicza, który mówi mu, że Jezus przychodzi wkrótce. Niedługo potem pasażer znika z jadącego samochodu. Kierowca jedzie na posterunek policji, aby to zgłosić. Od policjantów dowiaduje się, że ta sama rzecz zdarzyła się już dzisiaj siedmiu innym kierowcom.

Ta historia obiegła świat wiele razy, a mimo to nikomu nie udało się ustalić jej źródła. Zawsze przydarza się ona "przyjacielowi mojego kolegi". I zanim komuś uda się ustalić czas, miejsce i osobę której się przydarzyła, traktować ją trzeba jako pobożną legendę.

W swej książce staraliśmy się unikać takich historii. Większość opisanych w niej zdarzeń pochodzi od osób, które ich doświadczyły. W kilku przypadkach posłużyliśmy się przeżyciami, w których zdarzenie relacjonuje inna osoba, ale tylko wtedy, gdy była mowa o osobach jej znanych i bliskich. Z zasady jednak unikaliśmy historii z drugiej ręki.

Przez kilka lat amerykański program radiowy Voice of Prophecy emitował średnio raz w roku cykl programów na temat aniołów. Od 1990 roku zwracaliśmy się na antenie do słuchaczy z prośbą o podzielenie się doświadczeniami z aniołami, mówiąc, że chcemy wykorzystać je na antenie lub w książce. Na każdy list, który wykorzystaliśmy w tej książce przypada kilka historii, których niestety nie mogliśmy opublikować, między innymi z podanych wyżej względów.

Zebrane w tej książce, a opisane w listach historie poddaliśmy korekcie gramatycznej i stylistycznej. Jednak w żadnym wypadku nie zmieniliśmy sensu opisanych zdarzeń. Jesteśmy wielce zobowiązani wszystkim, którzy wyrazili zgodę na opublikowanie ich przeżyć.

Mamy nadzieję, że aniołowie, którzy być może spoglądają przez nasze ramię są zadowoleni z tego, co o nich powiedzieliśmy. Wyrażamy też nadzieję, że pomogą one czytelnikom jeszcze bardziej umiłować Tego, którym aniołowie niestrudzenie służą.

[ poczatek ]

Rozdział 3

Boża ekipa ratunkowa

We wszystkich biblijnych relacjach o aniołach, tylko w jednej anioł przedstawił się z imienia (Ewangelia wg Łukasza 1:19). Anioł ten przybył do Zachariasza, przyszłego ojca Jana Chrzciciela, mówiąc: "Jestem Gabrielem, aniołem przebywającym w obecności Boga. Zostałem posłany, by oznajmić ci dobrą nowinę". Był to ten sam anioł, który kilkaset lat wcześniej pojawił się przed Danielem. Później ten anioł zaniósł wieści Marii, matce Pana Jezusa.

Tyle czytamy o Gabrielu w Biblii. Czy chcielibyście dowiedzieć się, co Gabriel porabiał ostatnio? W 1993 roku ukazał się Vincentowi T. i myślę, że przeczytacie o tym z zainteresowaniem.

Juanita Kretschmar, osoba wiarygodna, zadzwoniła do swego przyjaciela Vincenta i usłyszała jego własną relację o tym, co mu się przydarzyło nad ranem 26 marca 1993 roku. Jesteśmy jej wdzięczni za przekazanie nam tej historii.

Vincent pracował jako analityk chemiczny w prywatnym laboratorium w Chattanooga. Pewnego dnia zadzwoniła do niego siostra, która mieszka w Singapurze. Powiedziała, że ich mama ma problemy z sercem. Vincent zamartwiał się tym przez cały tydzień.

Kilka dni później, w czwartek pracował do późna, aby wykonać pewne testy, których wyniki potrzebne były na piątek rano. Wieczorem przestawił samochód pod drzwi budynku, w którym pracował, bo okolica nie należała do bezpiecznych. Co jakiś czas wyglądał przez okno, aby upewnić się, czy auto jeszcze stoi.

Skończył pracę w laboratorium o 1:30 nad ranem. Kiedy miał zamknąć drzwi budynku, dostrzegł przy swoim samochodzie jakąś postać. Vincent zakładał, że to złodziej. Pomyślał: "Może jest z koleżką. Drugi pewnie już siedzi w aucie".

Nie wiedział co począć. Cofnął się do laboratorium, aby się modlić: "Panie, pomóż mi zrobić to, co powinienem. Czy mam użyć chi-sao?" (jedna z najbardziej efektywnych sztuk walki). Znalazł metalowy pręt i trzymając go za plecami wyszedł drzwiami, które były na wprost samochodu. Wciąż modląc się o pomoc i pragnąć zachować chrześcijańską postawę, Vincent krzyknął do mężczyzny przy samochodzie:

- Hej, czy mogę ci w czymś pomóc?

- Hej, Vincent - odpowiedział nieznajomy.

- Czy się znamy? - spytał zaskoczony Vincent.

- Niezupełnie - odrzekł nieznajomy.

- Jak się nazywasz? Kim jesteś? - zapytał Vincent, rozglądając się za jego ewentualnymi koleżkami.

- Mam to samo imię, co patron twej podstawowej i średniej szkoły. Jestem przyjacielem. Nie musisz używać na mnie chi-sao, ani tego pręta.

Teraz Vincent był naprawdę zaskoczony. Nikt, nawet jego najbliższy przyjaciel w USA, nie miał pojęcia o chi-sao. Nikt w tym kraju nie wiedział, że posiada tę umiejętność.

- Skąd to wszystko wiesz? - zapytał.

- Po prostu wiem. A tak przy okazji, twoja mama czuje się już dobrze - powiedział nieznajomy, dodając: - Kochasz Pana Jezusa bardzo mocno, prawda?

- Tak jest - odrzekł Vincent.

- On też cię kocha bardzo mocno. Jezus przyjdzie bardzo, bardzo niedługo - dodał.

- Wspaniale - powiedział Vincent.

- Czy mógłbyś mi przynieść kubek wody do picia? - spytał nieznajomy.

- Oczywiście.

Vincent odwrócił się, aby przynieść wodę, ale potem pomyślał, żeby zaprosić nieznajomego do środka. Obawiał się, że trik z wodą to pretekst, żeby ukraść samochód. Odwrócił się więc, aby zaprosić go do środka, ale nieznajomy zniknął. Vincent był odwrócony nie więcej niż trzy sekundy. Nie było też miejsca, do którego nieznajomy mógłby w tak krótkim czasie dobiec, aby się ukryć.

Nie chcąc wracać do laboratorium, zostawił pręt na dworze i pełen mieszanych uczuć pojechał do domu. Wracając do pracy następnego dnia, zastanawiał się, czy mu się to wszystko nie przyśniło. Jako naukowiec chciał mieć dowód, że stało się to naprawdę.

Niedaleko drzwi laboratorium, tam gdzie go położył, znalazł metalowy pręt. Teraz wiedział na pewno, że to nie był sen. Zamknął się w toalecie, gdzie mógł być sam, uklęknął i modlił się słowami: "Panie, powiedz mi, co mam z tym zrobić. Jeśli mam się dzielić wydarzeniami ostatniej nocy z innymi, najpierw sam muszę w to uwierzyć."

Pełen przejęcia, usiadł przy komputerze i spisał szczegółowo całe to zdarzenie. Tego samego wieczora opowiedział je swemu przyjacielowi. Ten zapytał go, jak nazywała się szkoła, do której chodził. Vincent powiedział, że choć wychował się w rodzinie buddyjskiej, rodzice wysłali go do katolickiej szkoły pod wezwaniem św. Gabriela. Tam zdobył wykształcenie podstawowe i średnie.

Tej nocy Vincent pytał Boga, co ma począć z tym doświadczeniem. I we śnie dane mu było przeżyć całe to wydarzenie raz jeszcze. Mógł zobaczyć siebie i usłyszeć słowo w słowo całą rozmowę z nieznajomym. Sen ten zweryfikował wydarzenie i upewnił go, co do szczegółów.

Może ciekawi cię, jak Vincent stał się chrześcijaninem. Otóż wiele lat temu, w jednej z bibliotek w Singapurze czytał książkę o fizyce nuklearnej. Znalazł w niej w formie zakładki zaproszenie do korespondencyjnego kursu biblijnego. Tytuł tej książki zaczynał się od słowa Przemiana. I faktycznie w jego życiu zaszła wielka przemiana. Stał się chrześcijaninem i przyjął chrzest w kościele Adwentystów Dnia Siódmego.

Juanita zapytała Vincenta o jego społeczność z Bogiem. Powiedział, iż wierzy w to, że musimy być gotowi na spotkanie z Jezusem w każdym momencie życia. Dodał, że bardzo ważne jest, aby spędzić z Bogiem pierwsze chwile każdego dnia. Vincent postanowił poświęcić Bogu przynajmniej dziesiątą część aktywnych godzin dnia. Tak więc pierwsze półtorej godziny dnia poświęca na modlitwę i studium Słowa Bożego. Powiedział: "Uważam, że musimy ustalić swoje priorytety".

W tej rozmowie Vincent ujawnił coś, co pozwala wyjaśnić, dlaczego przytrafiło mu się to niezwykłe doświadczenie. Otóż przed owym spotkaniem z Gabrielem, Vincent od jakiegoś czasu pytał Boga: "Czy jestem gotowy na spotkanie z Jezusem?"

Czyż nie jest to cudowne, że Bóg kocha Vincenta tak bardzo, że posłał do niego anioła, aby go o tym zapewnił?! Zwróćmy uwagę na pewien interesujący fenomen, a mianowicie w obu objawieniach zapisanych w Biblii, Gabriel uczynił to samo, co w przypadku Vincenta. Prorokowi Danielowi powiedział: "Ty jesteś bowiem mężem umiłowanym!" (Daniel 9:23), a Marii Pannie rzekł: "Bądź pozdrowiona, pełna łaski, Pan z tobą!" (Ewangelia wg Łukasza 1:28), Vincentowi w 1993 roku Gabriel powiedział: "Bóg bardzo cię kocha".

Zachodzi pytanie, drogi przyjacielu, czy TY jesteś gotowy na przyjście Jezusa Chrystusa? Nie czekaj na wizytę Gabriela, bo Chrystus może przyjść przed nią. Gabriel powiedział przecież, że "Jezus przychodzi bardzo, bardzo niedługo" Czy, gdyby przyszedł jutro, albo dzisiaj, byłbyś gotowy na spotkanie z Nim. Pomyśl o tym.

[ poczatek ]

Rozdział 4

Wielki Lekarz i Jego pomocnicy

Samuel Guarino i Francisco Cruz, studenci-misjonarze z Mountain View College, odbywali praktykę w okolicy szkoły misyjnej w Mindanao na Filipinach. Przeżyli niezwykłe doświadczenie, usługując pewnemu choremu tubylcowi imieniem Nardi. Wezwała ich jego siostra, mówiąc:

- Nardi czuje się bardzo źle. Chce, żebyście szybko przyszli do niego. Myśli, że nie pożyje długo. Ma gorączkę i od trzech dni leży w łóżku bez jedzenia.

Wkrótce siostra Nardiego prowadziła Samuela do wioski. Po godzinie przedzierania się przez gąszcz, dotarli do chaty w dżungli, w której mieszkał Nardi. W ciemnym, bambusowym domku misjonarz ledwie dojrzał owiniętego w bandaże chorego.

- Dziękuję, że przyszedłeś. Pomóż mi - błagał. - Och, moja głowa, moja głowa! Pomóż mi!

Samuel położył swoją rękę na czole Nardiego. Był tak rozpalony, że nawet najmniejszy ruch sprawiał mu ogromny ból.

Cóż mógł zrobić ten młody misjonarz? Nie był lekarzem. Czy miał mu podać lekarstwa, które przyniósł ze sobą? A co stanie się, jeśli Nardi umrze? Cała wieś przyglądała się z uwagą.

Samuel pomodlił się, aby Bóg dał mu mądrość. Po modlitwie wpadł na pomysł, aby przetrzeć ciało chorego mokrą gąbką. To nieznacznie pomogło Nardiemu. Od kilku dni nie mógł spać, toteż Samuel pomyślał, że proste okłady mogłyby mu ulżyć. Na liściu bananowym napisał węgielkiem i przesłał kilka słów do Francisco.

Wkrótce drugi misjonarz przybył z rekwizytami potrzebnymi do przeprowadzenia wodoleczniczego zabiegu. Samuel przygotował co trzeba, ale wcześniej zwołał wioskę na nabożeństwo. Dla tubylców nabożeństwo było czymś osobliwym. Jeszcze nigdy nie brali udziału w uwielbianiu Boga, Stworzyciela nieba i ziemi. Po ostatniej pieśni Samuel pomodlił się.

- Podczas tej modlitwy czuliśmy się, jakbyśmy zostali uniesieni do samego nieba - powiedział później Samuel.

Zachęceni misjonarze przeprowadzili wodoleczniczy zabieg. Kiedy skończyli, pacjent natychmiast zasnął. Nazajutrz, wczesnym rankiem, Nardi poprosił o coś do jedzenia. Mieszkańcy wioski byli zdumieni.

Wtedy na środek wioski wystąpił poważany przez wszystkich starzec. Powiedział, że poprzedniego dnia wszedł do domu Nardiego, aby złożyć za niego ofiarę z kurczaka. Podczas tej ofiary Nardi poczuł się jednak tak źle, że prosił starca, aby przerwał ceremonię.

Starzec obrócił się ku misjonarzom i powiedział:

- Wasz Bóg jest inny niż mój. Przyglądałem się temu, co robiliście wczoraj wieczorem, i nic z tego nie rozumiałem. Kiedy zaczęliście śpiewać, siedziałem przy drzwiach mojej chaty i patrzyłem na zewnątrz. Kiedy zaczęliście się modlić za Nardiego, zobaczyłem wiele obcych postaci zbliżających się do jego domu. Były piękne i miały białe szaty. Nie szły, ale unosiły się w powietrzu. Otoczyły dom, gdy kończyliście leczenie. Wasz Bóg jest inny, a wy jesteście dobrymi ludźmi.

Słowa tego starca przyczyniły się do dużych zmian w wiosce. Jej mieszkańcy zaczęli słuchać Ewangelii głoszonej przez młodych misjonarzy. Samuel i Francisco wrócili do szkoły pełni radości, że Bóg posłał im na pomoc aniołów.(6)

[ poczatek ]

Rozdział 5

Aniołowie kochają dzieci

Aniołowie kochają dzieci. Dorosłych też, ale mają w swych sercach szczególne miejsce dla dziecięcej naiwności, która często prowadzi maluchy w tarapaty. Jezus powiedział: "Strzeżcie się, żebyście nie gardzili żadnym z tych małych; albowiem powiadam wam: Aniołowie ich w niebie wpatrują się zawsze w oblicze Ojca mojego, który jest w niebie" (Ewangelia wg Mateusza 18:10).

Kolejną historię przysłał nam Pete C. z Simi Valley w Kalifornii:

"Nasza rodzina postanowiła odwiedzić stary kościół w Santa Barbara. Przy kościele jest park, gdzie zatrzymaliśmy się, aby spożyć posiłek. W tym czasie naszą rodzinę tworzyli: Danny (9 lat), Kasia (7 lat), Antoś (5 lat) i Teresa (3 lata), mama Tonya i ojciec.

Dzieci biegały po parku, gdy my przygotowywaliśmy piknik. Wreszcie wszystko było gotowe. Zasiedliśmy do stołu, ale brakowało Antosia, naszego pięcioletniego syna. Zaczęliśmy się rozglądać wkoło. Ktoś dostrzegł go przy fontannie, przed samą ulicą, dobrych 70 metrów od nas. Biegł w kierunku ulicy. Nie było szans, żeby go dogonić, zanim wbiegnie na jezdnię.

Pomodliliśmy się, żeby anioł stróż i zatrzymał go, zanim dobiegnie do tej ruchliwej ulicy.

Ku naszemu zdumieniu, zaraz gdy skończyliśmy się modlić, ręka Antosia powędrowała w górę, jakby podał ją komuś bardzo wysokiemu. Odwrócił się, minął fontannę i z z uniesioną ręką szedł ku nam. Podbiegliśmy do niego. Dopiero gdy był przy nas, opuścił rękę z powrotem."

[ poczatek ]

Rozdział 6

Maskarada

Obecnie w USA modna stała się tematyka aniołów. Kręci się filmy o aniołach, powstają telewizyjne seriale o nich, a książki o aniołach trafiają na listy bestsellerów.

Nawet teraz, gdy lecąc samolotem nanoszę ostatnie poprawki na manuskrypt tej książki, na ekranie emitowany jest film o aniołach pt. Angels in the Outfield. Jest to jakaś bajka o anielskiej drużynie baseballowej z Kalifornii.

Aniołowie w tej komedii nie szkodzą nikomu. W niemal wszystkich współczesnych książkach i filmach, aniołowie to postacie nieszkodliwe, cukierkowe i świetliste. Tak jakby wszystkie niewidzialne istoty pragnęły tylko i wyłącznie ludzkiego szczęścia.

Jest to niebezpieczne uproszczenie, gdyż nie wszystkie duchowe istoty są takie. Pismo Święte mówi, że Szatan przybiera postać anioła światłości (2 List do Koryntian 11:14). On i jego piekielne legiony specjalizują się w oszustwie i maskaradzie.

W tej chwili na rynku księgarskim można kupić poradniki, które mówią, jak przy pomocy okultystycznych metod nawiązać kontakt ze swoim aniołem. Jeśli jednak zdecydujesz się na taki kontakt, może się okazać, że istota, która się objawi wcale nie jest tą, jaką miałeś na myśli! Taka ciekawość to pierwszy stopień do piekła.

Aniołów Bożych nie można przywołać jakimś rytuałem. Z rzadka tylko przybierają ludzką postać, zwykle w sytuacjach kryzysowych. Nie utrzymują stałego ani częstego kontaktu z człowiekiem, dlatego rzadko zdarza się, żeby ktoś miał przez całe życie więcej niż jeden czy dwa kontakty z aniołami Bożymi, choć są przy nas codziennie.

Aniołowie Boży są posłani, aby nam służyć, ale to nie my kierujemy nimi, lecz Bóg. Nie ma nic złego w dziękowaniu Bogu za pomoc aniołów, czy w wysławianiu Boga razem z nimi. Natomiast poważnym błędem byłoby modlenie się do nich. Dlaczego mielibyśmy modlić się do podwładnych, skoro możemy kierować nasze modlitwy bezpośrednio do ich Zwierzchnika?

Pismo Święte mówi wyraźnie, że aniołów posyła Bóg.(7) Nie przychodzą do ludzi z własnej inicjatywy, dlatego nigdy nie mogą być wezwani przez człowieka. My mamy modlić się do Boga, a On w odpowiedzi może nam posłać aniołów.

Święci aniołowie nigdy nie przyjmą chwały od ludzi. Pismo Święte przestrzega przed duchowymi istotami, które są są obiektem kultu (List do Kolosan 2:18). Manoach chciał oddać cześć aniołowi, który go odwiedził, a wówczas anioł rzekł: "Jeśli chcesz przygotować całopalenie, złóż je Bogu" (Sędziów 13:16). Apostoł Jan był pod takim wrażeniem wizji, jakie przedstawił mu anioł, że dwukrotnie upadł przed nim na kolana (Apokalipsa 19:10; 22:8-9). W obu przypadkach anioł zareagował tak samo: "Nie rób tego! Jestem tylko jednym z twoich braci. Jestem sługą Boga, tak samo jak ty. Tylko Bóg zasługuje na to, by oddawać Mu cześć".

Aniołowie uważają się za naszych współbraci. Czyż nie jest to wspaniałe? Aniołowie wywyższają Jezusa Chrystusa, Jemu oddają cześć, zachęcając nas do tego samego. Bóg pragnie, aby wszystkie istoty w kosmosie uwielbiały Jezusa Chrystusa (List do Hebrajczyków 1:6). Jemu poddani są wszyscy aniołowie, moce i potęgi (1 List Piotra 3:22).

Jeśli więc kiedykolwiek stanie przed tobą jakaś istota duchowa, zapytaj ją: "Czy oddajesz cześć Jezusowi z Nazaretu, Chrystusowi, który jest Synem Bożym?" Samo imię Jezus nie wystarcza, bo są demony, które przybierają to imię, a nawet postać Jezusa, aby łatwiej zwodzić ludzi.

Święci aniołowie są bardzo skromni. Nie mówią o sobie. Jest to jedna z uderzających różnic między nimi a demonami. Czytając Biblię również zauważymy, że aniołowie zwykle nie zdradzają nawet swoich imion, mimo, że są o to pytani (Rodzaju 32:29; Sędziów 13:17-18). We wszystkich historiach biblijnych tylko jeden raz anioł ujawnił swe imię: Gabriel (Ewangelia wg Łukasza 1:19). Oprócz niego, tylko Michał wspomniany jest z imienia. Pozostałe rzesze aniołów Bożych pozostają anonimowe, choć opisane są ich funkcje.

Aniołowie Boży nie wywyższają siebie, ani nie plotą głupstw w rodzaju, że posiadają "wszelaką wiedzę". Wzdrygają się przed wszystkim, co mogłoby mieć związek z dumą, ponieważ to właśnie pycha doprowadziła do upadku jednego z najwspanialszych aniołów - Lucyfera (Izajasz 14:12-20). Bóg posyła anioły do wykonania konkretnego zadania, po wykonaniu którego zwykle nie czekają one na nasze podziękowanie.

Warto podkreślić, że aniołowie nie są duchami umarłych, które weszły na wyższy poziom egzystencji. Aniołowie istnieli zanim pojawili się ludzie, zanim jeszcze ktokolwiek z ludzi umarł. Pismo Święte mówi, że Bóg umieścił aniołów przy wejściu do Ogrodu Eden (Rodzaju 3:24), aby strzegli drzewa życia. To wszystko miało miejsce na długo przed śmiercią pierwszych ludzi.

Aniołowie Boży z pewnością nie są duchami zmarłych. Istoty, które przybierają postać zmarłych są aniołami, ale tymi upadłymi. Biblia mówi, że umarli nie mogą powrócić do żywych, ani komunikować się z nimi (Kohelet 9:5-6; Hiob 7:9-10; 2 Samuela 12:23).

Ludzie, którzy sądzą, że komunikują się ze zmarłymi, w rzeczywistości kontaktują się z demonami, dlatego Bóg tak stanowczo zakazuje wywoływania duchów i wszelkich kontaktów z zaświatami (Powtórzonego Prawa 18:9-12; Izajasz 8:19-20).

Reasumując, możemy powiedzieć, że aniołowie Boży, kiedy ukazują się ludziom, przestrzegają pewnych zasad, aby ustrzec nas przed zwiedzeniami.

* * *

Przeanalizujmy teraz objawienia pozaziemskiej istoty o imieniu Ramtha, która twierdzi, że jest duchem dawnego wojownika i ma już 35.000 lat. J. Z. Knight napisała książkę pt. A State of Mind, My Story ("Stan umysłu - historia mojego życia"), w której zamieściła objawienia, jakie przyniósł jej ten duch, będący z nią w częstym kontakcie. W kręgach New Age J. Z. Knight znana jest jako medium (kanał) Ramthy.

Wspomniana książka opowiada o jej zetknięciu się z Ramthą. Pełna jest wulgarnego języka, co samo w sobie sugeruje, skąd ta istota naprawdę przychodzi. Mądrość pochodząca z nieba jest bowiem czysta, łagodna i pełna dobrych owoców (List Jakuba 3:17). Drugą wskazówkę, co do swego prawdziwego pochodzenia, dał sam Ramtha, gdy po raz pierwszy objawił się pani J. Z. Knight:

"Atoli teraz, umiłowana białogłowo, zaprawdę będziesz mogła słyszeć moje słowa i widzieć mnie, jak nikt inny. Ja Jestem Ramtha, Oświecony, moc która kroczy z tobą. Nie bój się, bom ja będę z tobą, Ja będę, który Jestem, zaprawdę bom Ja Bogiem Ojcem, jak mawiacie!"(8)

"Zaprawdę, umiłowana, Ja wiem co ty wiesz.... To, kim Ja Jestem, jest Bogiem... Jam Wszystko... Zrozumienie, które ci dałem, że jedyną różnicą między tobą, umiłowana białogłowo, a mną, Ramthą, Oświeconym, jest takie, że zaprawdę Ja wiem, żem Bogiem, ty zaś nie wiesz, żeś też Bogiem. Atoli, co Ja wiem, zaprawdę, żem Ja Wszystkim, bo wiem Wszystko."(9)

Ramtha uznał się za Boga, bluźnierczo przypisując sobie imię Boże "Jestem". Stwierdził, że pani J. Z. Knight też jest Bogiem. Nawet osoba nie zorientowana w teologii, bez trudu dojdzie do wniosku, że Ramtha nie zachowuje się jak aniołowie Boży, opisani w Piśmie Świętym.

Dla tych jednak, którzy nie uważają Biblii za księgę natchnioną, mamy inny argument. Ramtha stwierdził, że wie wszystko. To można łatwo sprawdzić. Jego język pełen jest błędów gramatycznych.(10) Nie ma pojęcia o gramatyce, a jak zaraz zobaczymy, także o innych sprawach. Oto pewien dialog między J. Z. Knight a Ramthą:

"- Muszę pójść do supermarketu - powiedziałam wrzucając brudną bieliznę do pralki.

- Co jest supermarket? - zapytał Ramtha.

- Taki duży sklep, gdzie możesz kupić artykuły spożywcze.

- Artykuły spożywcze?

Odwróciłam się i poszłam w stronę pokoju Chrisa.

- Tak. W twoich czasach też pewnie chodziłeś na targ, żeby kupić lub wymienić różne produkty?

- Zaiste, kupowanie żywności... Zaiste. To supermarket?

- Tak, to supermarket."(11)

Wszystkowiedzący duch, który gromadził wiedzę, żyjąc przez 35.000 lat, nie wie co to produkty spożywcze? A przecież wcześniej powiedział J. Z. Knight "Ja wiem, co ty wiesz". Dlaczego więc nic nie wiedział o supermarkecie?

Ramtha oszukał tłumy ludzi, które płacą grube pieniądze, żeby posłuchać jego "mądrości" w czasie spotkań prowadzonych przez jego medium. Ramtha nie jest tym, za kogo się podaje. Nie jest duchem dawnego wojownika, lecz upadłym aniołem, który został strącony z nieba razem ze zbuntowanym Lucyferem.

Demony są specjalistami od zwiedzenia. Pan Jezus nazwał ich przywódcę "ojcem kłamstwa" (Ewangelia wg Jana 8:44). Aniołowie zła są upadłymi buntownikami, którzy na ziemi znaleźli przystań po porażce w kosmicznej rewolcie, jaką wzniecił Lucyfer. W księdze Apokalipsie czytamy:

"I nastąpiła walka na niebie: Michał i jego aniołowie mieli walczyć ze Smokiem. I wystąpił do walki Smok i jego aniołowie, ale nie przemógł, i już się miejsce dla nich w niebie nie znalazło. I został strącony wielki Smok, Wąż starodawny, który się zwie diabeł i Szatan, zwodzący całą zamieszkałą ziemię, został strącony na ziemię, a z nim strąceni zostali jego aniołowie". (Apokalipsa 12:7-9).

Lepiej byłoby, żeby Szatan udał się gdzie indziej, ale przyszedł na ziemię, żeby tu kontynuować swoją rebelię przeciwko Bogu. Pismo Święte mówi, w jaki sposób Szatan przyniósł grzech i śmierć na doskonały świat, który stworzył Bóg. Jako medium, posłużył się wężem, aby zwieść pierwszą niewiastę (Rodzaju 3).

W dzisiejszych czasach próbuje się Szatana zrehabilitować. Niektóre książki o aniołach ukazują go jako istotę, której motywy są źle rozumiane. Sugeruje się, że zło jest jedynie niezbędnym balansem dla dobra, bez którego nie byłoby dobra. Szatan jest więc jedynie przeciwstawną mocą do tej, która pochodzi od Boga.

Wszystko to jest częścią dobrze zorganizowanej kampanii, która w oczach ludzi ma ukazać Szatana jako anioła światłości. Tymczasem on i jego piekielne zastępy wciąż wzniecają nienawiść, konflikty, wojny, egoizm. Wciąż pragną czci od ludzi, dlatego nie możemy ślepo wierzyć, że każda duchowa istota, która nam się pokaże, pochodzi od Boga, nawet jeśli wygląda cudownie i mówi pięknie.

* * *

Skoro świętych aniołów nie można wezwać przy pomocy jakichś rytuałów, zachodzi pytanie: Jacy aniołowie przybywają w odpowiedzi na takie praktyki?

Matthew Hensley bardzo pragnął odzyskać ukochaną, która z nim zerwała. Błądził jakiś czas po mieście bez celu, aż znalazł się w księgarni. W oczy wpadła mu jaskrawoczerwona książka. Napis na okładce zapewniał, że dowie się z niej, jak zdobyć bogactwo, sławę, wszystko, co zechce, jeśli rzuci odpowiedni czar i wykona stosowny rytuał.

Uległ ciekawości i kupił tę książkę, choć był sceptyczny wobec jej roszczeń. Przeglądając ją podczas obiadu, natrafił na rozdział o tym, jak odzyskać miłość dziewczyny. Zaczął czytać bardzo uważnie.

Lektura popchnęła go do pozornie niemądrych czynności. Wymagały zakupu pewnych osobliwych przedmiotów i recytacji pewnych zaklęć. Następnego dnia zwolnił się z pracy, nabył wszystkie te parafernalia i odprawił rytuał.

Nazajutrz otrzymał telefon od swej byłej dziewczyny, która chciała umówić się z nim na kolację. Tego samego wieczora przyszła do jego mieszkania. Niesamowite, czar działał! Dziewczyna była rozpromieniona. Pocałowali się, a wtedy zabrzęczał dzwonek u drzwi, choć za drzwiami było pusto. Wtedy się zaczęło: światło zapalało się i gasło, zewsząd dochodziły jakieś hałasy. W samochodzie wszystkie przewody elektryczne były powyrywane. Na ścianach mieszkania pojawiły się bluźniercze słowa, wypisane jakimś cuchnącym świństwem. Radio grało, chociaż nie było nawet podłączone do prądu. Jeden wielki koszmar.

W końcu Matthew skontaktował się z księdzem, który polecił mu speca od zjawisk paranormalnych, kapitana Kevina Randle. Ten wyjaśnił mu, że za tym wszystkim kryją się demoniczne duchy.

- W jaki sposób zaprosiłeś je do siebie? - zapytał.

- Nie zapraszałem. Same przyszły - żachnął się Matthew, który nie był chrześcijaninem, toteż niewiele z tego rozumiał.

- Nie - rzekł kapitan Randle. -Takie rzeczy nie dzieją się ot, tak sobie. Posługiwałeś się deską do wywoływania duchów? Książką na temat czarów? Przeprowadziłeś jakieś rytuały? Czytałeś satanistyczną biblię czy coś w tym rodzaju?

Matthew przyznał się, że wykonał opisany w książce rytuał. Kapitan wyjaśnił, że w rezultacie tego odwiedził go demon niższego rzędu, bo potężniejszy demon opętałby go. Ostatecznie demona usunięto, Matthew zaś i jego dziewczyna pobrali się.(12)

Ta historia jest prawdziwa. Zwróćmy uwagę, że Matthew nie zamierzał angażować się w okultyzm. Pragnął jedynie szybkiej drogi, aby zdobyć miłość dziewczyny. Nie miał zielonego pojęcia, co czyha za drzwiami, które otworzył.

Takich pozornie szybkich dróg jest wiele. Ludzie lubią chodzić na skróty. Problem w tym, że one prowadzą na manowce. Okultyzm nie jest zabawą, ani niewinną farsą. Kryje się za nim realna i śmiercionośna moc. Taka ciekawość zabija.

* * *

Historia mówi nam o wielu spirytystycznych ożywieniach na przestrzeni ostatnich tysięcy lat, którym zawsze towarzyszyła eskalacja zjawisk nadprzyrodzonych. Jedno z największych zaczęło się w połowie XIX wieku i trwa do dziś.

Spirytyzm w formie zorganizowanej zrodził się w domu Margaret i Kate Fox. Było to w 1848 roku. 31 marca tego roku, w zacisznej wiosce Hydesville, w stanie Nowy Jork, siostry usłyszały tajemnicze stukanie w ścianę domu. Wkrótce opracowały specjalny kod, dzięki któremu nawiązały łączność z duchem. "Mr Splitfoot", jak nazwały ducha, potrafił wystukać ilość palców, które unosiły do góry, czy też ile dzieci urodziło się pani Fox, włącznie z tym, które umarło. Tajemnicza istota przedstawiła się jako duch zamordowanego handlarza, którego ciało leżało zakopane w piwnicy.

Pukania wywołały sensację w okolicy. Wkrótce cały stan Nowy Jork o nich wiedział. Siostry Fox były posądzone o oszustwo, ale gdy okazało się, że nie ma w tym triku, spirytyzm zyskał na popularności. W 1854 roku, zaledwie sześć lat później, spirytyzm rozszedł się po całych Stanach Zjednoczonych i po wielu rejonach Europy. Dziesięć lat później, tylko w USA, spirytyzm praktykowało już 30.000 mediów. Jedenasta edycja Encyklopedii Britannica podaje, że spirytyzm "rozprzestrzeniał się jak epidemia".

Siostry Fox osiągnęły prominentną pozycję społeczną. Popadły jednak w alkoholizm. Duchy obiecały im protekcję, ale nie dotrzymały słowa. Wraz z pogłębiającym się alkoholizmem, ich moralność upadała coraz niżej. W 1888 roku, na spotkaniu antyspirytystycznym Margaret powiedziała:

- Jestem jedną z założycielek spirytyzmu, ale muszę wyznać, że opiera się on na fałszu... jest to jedno z największych zwiedzeń, jakie przyszły na ten świat."

Obie siostry - spirytystyczne media - zmarły przeklinając Boga.

Niestety, większość osób zafascynowanych okultyzmem ma dopiero przed sobą straszliwe doświadczenia, jakie przeżyły siostry Fox czy Matthew Hensley.

Dzisiaj spirytystyczne media zwie się "duchowymi kanałami" czy "psychotronikami". Poszukiwanie skrótów prowadzących do duchowej mocy jest wciąż bardzo popularne, ale kiedyś miliony ludzi przekonają się, że te skróty były bramą do piekieł.

* * *

Spirytyzm i filozofia New Age są znacznie starsze niż siostry Fox. Wszystko zaczęło się od pierwszej rozmowy między Ewą i wężem w Ogrodzie Eden. Przeczytać o tym możemy w księdze Rodzaju. Bóg przestrzegł Ewę, że jeśli zje owoc z drzewa poznania dobra i zła, umrze. Wąż natomiast powiedział: "Na pewno nie umrzecie! Ale wie Bóg, że gdy spożyjecie owoc z tego drzewa, otworzą się wam oczy i tak jak Bóg będziecie znali dobro i zło" (Rodzaju 3:4-5).

Wąż ukazał owoce tego drzewa, jako drzwi do wyższej świadomości. Zaręczył dwie rzeczy: nie umrzecie i będziecie jak Bóg. Nie przypadkiem te dwa filary zwiedzenia są fundamentem filozofii New Age, która jest współczesną formą spirytyzmu.

Ewa uwierzyła wężowi, sprowadzając na świat śmierć i cierpienie. Ciekawość ją zabiła. Zamiast przyobiecanej wyższej świadomości - ludzie doznali poniżenia, zamiast ubóstwienia, stali się śmiertelni.

Przyjrzyjmy się bliżej temu epizodowi. Na pozór wszystko wskazywało, że to wąż ma rację. Skoro przemawiał ludzkim głosem po spożyciu tego owocu, zdawało się, że naprawdę znalazł drogę do wyższej świadomości. Ewa mogła mu przeciwstawić jedynie Słowo Boże.

Okazuje się, że najbezpieczniej jest ufać Słowu Bożemu, nawet jeśli rzekome dowody wydają się wskazywać, że jest inaczej, nawet jeśli duch rzekomego wojownika poległego 35.000 lat temu dowodzi swoim istnieniem wiarygodności spirytyzmu.

Dlaczego te dwa filary spirytyzmu, sięgające korzeniami zwiedzenia w Ogrodzie Eden - nieśmiertelność oraz to, że każdy jest bogiem - są tak ważne dla Szatana? Otóż, jeśli pierwsza z tych nauk jest prawdą, to mamy całą wieczność na pracę nad sobą, a więc teraz możemy żyć, jak nam się podoba, szczególnie, że przecież jesteśmy bogami! Bogowie ustalają własne prawa i zasady. Jeśli druga byłaby prawdą, jak wyglądałby świat, gdyby każdy uznał, że będąc bogiem może ustalać własne prawa i nie liczyć się z innymi? Jeśli ktoś chce dowiedzieć się, co dzieje się, gdy ludzie przyjmują taki pogląd za prawdę, niech spojrzy na ostatnie wojny.

I jeszcze jedno: Jeśli ludzie przyjmą, że zmarli mogą wyjawiać żywym tajemnice zza grobu, Szatan może to bezkarnie wykorzystywać, przybierając postać zmarłych i szerzyć swoje kłamstwa, tak jakby była to dziejowa mądrość. I właśnie to czyni.

Elisabeth Kubler-Ross, znana jest jako autorka kilku książek na temat śmierci. Mniej znane jest to, że służy jako medium duchowi o imieniu Salem, który jest podobny do Ramthy.

W każdej większej księgarni w USA można znaleźć książki podyktowane ludziom przez demony. Do najbardziej znanych należą pozycje napisane przez Jane Roberts. Duchowa istota o imieniu Seth podyktowała jej miliony słów, a książki sprzedały się w milionowych nakładach. Od czasu jej śmierci w 1984 roku inne osoby są używane przez Setha jako kanały do szerzenia zwiedzeń.

Zauważmy istotną różnicę między interwencją aniołów w niebezpiecznych momentach, a przekazywaniem przez nich informacji. Bądźmy bardzo ostrożni, gdy idzie o książki, które zachęcają do tego, aby zwracać się z prośbą do aniołów. Jeśli będziemy to czynić, możemy otrzymać odpowiedź, ale z jakiego źródła?

Całe systemy religijne powstały w oparciu o objawienia aniołów. Islam zasadza się na objawieniach, które anioł Jibril przyniósł Mahometowi. Mormonizm wyrósł z objawień, jakie Józef Smith otrzymał od anioła imieniem Moroni.

Apostoł Paweł przestrzegł: "Ale gdybyśmy nawet my lub anioł z nieba głosił wam Ewangelię różną od tej, którą wam głosiliśmy - niech będzie przeklęty!" (List do Galacjan 1:8). Natomiast apostoł Jan zachęca nas do sprawdzania zjawisk nadprzyrodzonych, gdyż, jak napisał: "Jest wiele fałszywych duchów w tym świecie" ( List Jana 4:1-3).

* * *

Czary nie muszą polegać na tańcu czarownic wkoło ogniska, ani na seansach w ciemności, którym towarzyszy pukanie w ściany. Czary mogą występować przybrane w świetlistą otoczkę.

Richard Bach napisał bestseller pt. Jonathan Livingston Seagull. Jest to piękna historia o cudownej mewie. Książka ta pełna jest filozofii New Age. I nic dziwnego. Jej autor przyznał, że została napisana z inspiracji ducha. Podobną inspirację (ze strony ducha) miały także popularne książki autorstwa Napoleona Hilla.

Pozycje te bazują na ludzkim pragnieniu mocy, wiedzy, sukcesu. "Wyzwól swoją moc", "Odkryj swoją boskość", to jedne z wielu sloganów, które ilustrują niebezpieczny skrót do zwiększenia swego poczucia wartości.

Nie sposób pominąć fenomen tzw. śmierci klinicznej. Polega on na tym, że ludzie podczas jakiegoś traumatycznego przeżycia lub choroby na pewien czas tracą świadomość i po wyjściu z tego stanu opowiadają, że zostali zawróceni spod bramy nieba, aby zaświadczyć przed żywymi, co ich czeka po śmierci.

W Ameryce Północnej żyje około siedmiu milionów ludzi, którzy coś takiego przeżyli. Historie o takich wizjach poza ciałem są tak stare jak Biblia - apostoł Paweł opisuje jedno z nich (2 List do Koryntian 12), i tak współczesne, jak książki z listy bestsellerów.

Klasyczny już film dla dzieci pt. The Wizard of Oz ("Czarnoksiężnik z Oz") jest przykładem opowieści opartej na takim przeżyciu. Od niedawna przeżycia z pogranicza śmierci stały się wielkim biznesem. Początkowo ze względu na egzotykę, a teraz, ponieważ stały się źródłem duchowej "prawdy". Przeżycie śmierci klinicznej uprawnia człowieka do występowania w roli eksperta od spraw Bożych, od życia i śmierci.

Betty Eadie jest mormonką i byłą hipnoterapeutką. Pewnego dnia, gdy leżała w szpitalu, opuścił ją duch, a jej ciało pozostało w łóżku. Szczegóły tego, co stało się potem opisała na setkach stron w książce Embraced by the Light ("W objęciach światła").(13) Pozycja ta przez ponad rok była na topie listy bestsellerów magazynu New York Times.

Eadie pisze w niej o swoim niebiańskim tournee, w czasie którego doznała wiele cudownych przeżyć. Książka traktuje też o miłości i potrzebie służenia innym. Bez miłości, pisze autorka, jesteśmy niczym. Te cukierkowe frazesy okraszone są pokaźną dawką nauk New Age i konceptów mormońskich.(14)

Podczas swego pobytu w niebie, Eadie spotkała niesłychanie inteligentną istotę, od której emanowała bezinteresowna miłość. Uwierzyła, że był to Jezus Chrystus. W czuły sposób powiedział: "Twoja śmierć była przedwczesna. Twój czas jeszcze nie nadszedł". Potem wydano na jej cześć przyjęcie, w którym wzięli udział aniołowie w cieniutkich, pastelowych szatach, które miała otrzymać, gdy powróci we właściwym czasie.

Opowieść ta nasuwa wątpliwości, wynikające nie tylko z porównania ich treści z Biblią, ale z samego zdrowego rozsądku. Czy mamy wierzyć, że ludzie przez pomyłkę dostają się do nieba? Czyżby Bóg. albo Jego personel potrzebował lepszego oprogramowania, albo komputera nowszej generacji, a może ktoś tam w niebie obija się w pracy? Skoro zaś Betty dostała się tam przedwcześnie, to po co te honory i przyjęcia?

A może cała ta wizja to tylko sprytne zwiedzenie?

Nauki Betty Eadie plasują ją w gronie wspomnianych w Biblii "bajarzy", którzy swoimi cukierkowo brzmiącymi słowami usypiają czujność ludzi potrzebujących nawrócenia. Tacy mówili prorokom Bożym: "Nie prorokujcie nam nagiej prawdy! Mówcie nam pochlebstwa, prorokujcie złudzenia! Ustąpcie z drogi, zboczcie ze ścieżki, oddalcie sprzed nas świętego Izraela!" (Izajasz 30:10-11). W ich słowach nie ma zachęty do samozaparcia, nie ma mowy o krzyżu, grzechu, zbawieniu, jedynie o rozwoju samego siebie i o miłowaniu wszystkiego, nawet nieprawdy.

Łatwiej jest uwierzyć łechcącemu ucho kłamstwu, niż być napomnianym przez świętego Boga. Miej się na baczności! W przeciwieństwie do współczesnych proroków, Biblia przeszła przez sprawdzian tysiącleci i okazała się wiarygodnym źródłem prawdy.(15)

W Piśmie Świętym znajdziemy zapowiedź, że "w czasach ostatnich niektórzy odpadną od wiary, skłaniając się ku duchom zwodniczym i ku naukom demonów" (1 List do Tymoteusza 4:1).

Fałsz przybiera różne formy. Niedawno czytałem książkę, która była ponoć zapisem serii wizji. Jej autorka, chrześcijanka, opowiada tam o swych podróżach przez piekło, opisując je bardzo barwnie i szczegółowo. Znalazłem tam rozdział, gdzie autorka napotkała cherubiny. Te cherubiny były jednak uciesznymi bobaskami, jakimi ukazuje je niedawna tradycja, a nie pełnymi potęgi i majestatu aniołami, o jakich mówi Biblia. Po tym opisie już całkiem odeszła mi ochota, żeby brnąć przez rzekome wizje tej kobiety. Zarówno ona, jak Betty Eadie mogą szczerze wierzyć w swe wizje, ale to nie zmienia faktu, że uległy zwiedzeniu.

Nawet chrześcijanie dają się pod tym względem "robić w konia". Najbardziej szokuje to, że niektórzy z nich posługują się mocą Szatana, a są święcie przekonani, że służą Chrystusowi. Ewangelie przestrzegają, że wielu czynić będzie cuda, nawet egzorcyzmy w imieniu Jezusa, ale nie Jego mocą. Nieświadomi będą używani przez przeciwnika Bożego (Ewangelia wg Mateusza 7:15-23).

Strzeż się takiej maskarady.

Pismo Święte zapowiada eksplozję fałszywych cudów przed końcem świata. Czytamy: "Powstaną bowiem fałszywi mesjasze i fałszywi prorocy i działać będą wielkie znaki i cuda, by w błąd wprowadzić, jeśli to możliwe, także wybranych" (Ewangelia wg Mateusza 24:24). Apokalipsa mówi, że przed końcem świata duchy diabelskie czynić będą cuda, którymi zwiodą cały świat (Apokalipsa 16:14). W jednym z listów apostoła Pawła znajdziemy proroctwo:

"Pojawieniu się jego towarzyszyć będzie działanie Szatana, z całą mocą, wśród znaków i fałszywych cudów, działanie z wszelkim zwodzeniem ku nieprawości tych, którzy giną, ponieważ nie przyjęli miłości prawdy, aby dostąpić zbawienia." (2 List do Tesaloniczan 2:9-10).

Szatan już teraz infiltruje mass media swoją filozofią, która doprowadzi, krok po kroku, do przerażającego apogeum. Wiele wskazuje na to, że opracował w szczegółach końcowe zwiedzenie, a jego posunięcia są tak subtelne, że nie budzą większych podejrzeń nawet w chrześcijańskich kościołach.

Wielu inteligentnych ludzi, którzy nie wierzą w zjawiska nadprzyrodzone, wierzy w istnienie pozaziemskich cywilizacji. Przyczyniają się do tego takie filmy, jak Gwiezdne Wojny, Bliskie spotkania trzeciego stopnia, serial Star Trek.

Czy w celu zwiedzenia ludzi Szatan mógłby wymyślić coś lepszego niż to, aby ludzie uwierzyli, że ratunek od wojen, przemocy i głodu nadejdzie z kosmosu? Przybysze z odległych gwiazd przyniosą ludzkości wiedzę, jak żyć w pokoju i harmonii.

Wszystkie większe religie mają proroctwa zorientowane na przyjście jakiegoś mesjasza czy wybawiciela. Zgadnij, kto ma zamiar wystąpić w tej roli?

Eksperci, którzy od lat badają ten temat, dochodzą do przekonania, że UFO jest duchowym fenomenem. Statki podróżujące z dużą szybkością nagle zmieniają kurs o dziewięćdziesiąt stopni. Jeden statek dzieli się na dwa. Statki zmieniają kształt podczas lotu. Ci, którzy twierdzą, że mieli kontakt z istotami z kosmosu, doświadczyli dziwnego niepokoju i zjawisk, jak przy wywoływaniu duchów. Co ciekawe, otrzymują też podobne informacje jak spirytystyczne media oraz psychotronicy, włącznie z zapowiedzią przyszłych katastrof.

W 1970 roku John Keel, były sceptyk, napisał książkę UFO: Operation Trojan Horse ("UFO: Operacja koń trojański"). Oto jego wniosek: "Wygląda na to, że UFO nie istniało jako namacalne, wyprodukowane obiekty. Nie dotyczą ich istniejące prawa fizyki... Zjawiska UFO są zazwyczaj jedynie pewną odmianą starych jak świat fenomenów demonologicznych".

Niedawno dwóch innych ekspertów doszło do przekonania, że chodzi tu o demoniczne manifestacje. Nelson Pacheco i Tommy Blann napisali książkę pt. Unmasking the Enemy ("Zdemaskowanie wroga").(16) Obaj są wojskowymi pilotami. Pacheco, który jest katolikiem i Blann, który jest protestantem, doszli do tego wspólnego przekonania po wielu latach badań rozmaitych fenomenów.

Setki wiarygodnych świadków opisuje UFO, jako zjawisko znikające w oczach, rozwiewające się w powietrzu. UFO pozostawia fizyczne znaki: ślady na uprowadzonych osobach i zapis radarowy. Mimo to, materiał dowodowy zdecydowanie wskazuje, że mamy do czynienia z fenomenem duchowym. Pacheco i Blann podejrzewają też, że do tej samej kategorii należy zaliczyć objawienia maryjne.(17)

Dlaczego poruszamy temat UFO w książce o aniołach? Wierzymy bowiem, że za tym fenomenem kryją się upadli aniołowie, a UFO jest częścią strategii, która ma na celu zwiedzenie ludzkości. Pamiętajmy, że Biblia nazywa Szatana "władcą, który rządzi w powietrzu" (List do Efezjan 2:2). Pan Jezus zapowiedział zaś na czas końca wielkie znaki na niebie (Ewangelia wg Łukasza 21:11).

Szatan szykuje wielką maskaradę, w której planuje wystąpić w roli zbawiciela świata, aby przywieść jego mieszkańców do zguby. Jaki jest jego plan? Na czym będzie polegał ten wielki finał?

Pewnego dnia wszystkie spirytystyczne media, deseczki do wywoływania duchów, zjawy przybierające postać Madonny, ogłoszą zgodnym chórem, że Jezus przychodzi w chwale nieba.

Nie za często chodzę do kina, rzadko wypożyczam wideokasety, ale dobrze pamiętam kulminacyjną scenę Bliskich spotkań trzeciego stopnia. Pewnego wieczora oglądałem go w domu z żoną. Pod koniec filmu jest bardzo wzruszająca scena kontaktu człowieka z przyjaznym kosmitą. Wiedziałem, że oglądam jakby generalną próbę do tego zwiedzenia, jakie zapowiada Biblia, a jednak byłem wzruszony do łez. Scena ta ukazuje życzliwe stworzenie z zaświatów, które obejmuje człowieka, zapowiadając nową erę pokoju i miłości.

Jeśli film może mieć tak potężny efekt, cóż dopiero, gdy nadejdzie rzeczywistość. Lucyfer przybierze świetlistą szatę i zstąpi z nieba w otoczeniu anielskich chórów, ogłaszając ziemi pokój. Nastanie chwilowy pokój między narodami. Nastąpią uzdrowienia, cuda, znaki. "Mesjasz" przypomni stare i objawi nowe "prawdy". Hydraulicy i politycy, matki i przestępcy, wszyscy zmęczeni zmaganiem poczują płynące od niego ciepło, pragnąc wierzyć w każde jego słowo. Kto wtedy będzie myślał o tym, co mówi jakaś stara Księga...

Dopomóż nam wtedy Boże!

Straszliwe zwiedzenie przyjdzie na świat. Jedyną drogą, aby go uniknąć jest nie ufać niczemu, poza Słowem Bożym. Jeśli położymy ufność w Słowie, które dał nam Bóg, będziemy bezpieczni. Jeśli nie, wielu z nas przekona się, że niezdrowa ciekawość zabija.

* * *

Nie byliśmy w tym rozdziale zbyt uprzejmi wobec Ramthy, toteż oddajmy mu głos na zakończenie. W książce J. Z. Knight jest fragment, w którym Ramtha ujawnia swe odczucia względem Boga. Wygląda na to, że w tym momencie mówi prawdę.

"- Czy jest coś, czego nie możesz robić?

Ramtha uśmiechnął się i odłożył gitarę na miejsce, skąd ją wziął.

- Nie potrafię już czuć, jak serce rozrywa smutek, ani jak strach ściska żołądek. Takie odczucia są już daleko za mną. Nie pragnę ich więcej.

- Czy kiedykolwiek płaczesz?

- Zaiste, płaczę i tęsknię za głęboką miłością.

- Jaką głęboką miłością?

- Bożą głęboką miłością. To najbardziej przejmujące wspomnienie mojej przeszłości. Zaiste, moje najpiękniejsze wspomnienie. Wziął do ręki jakiś komiks i przerzucając jego kartki powiedział: - Niewiasto, nie ma uczucia sięgającego tak głęboko, jak miłość Boża. Nie ma."(18)

Biedny Ramtha. Jaka zmiana. Z niebiańskich widoków na ziemski komiks. Z pozycji serafa na ducha jakiegoś tam wojownika, z podążającego za Bogiem przez odległe galaktyki, na podążającego za panią J. Z. Knight po jej domowej pralni.

Ramtha musi żyć z konsekwencjami tragicznej decyzji, którą podjął tysiące lat temu, ale niestety, próbuje pociągnąć za sobą tak wiele osób, jak to tylko możliwe.

Miliony ludzi, jak Ramtha pozwalają, aby duma czy egoistyczne pobudki odciągnęły ich serca od Tego, do którego powinni należeć i bez którego nie ma spokoju. Jakaż to tragedia!

Naucz się czegoś od istoty, która ją przeżyła. Nie idź jej śladami. Nie musisz utracić nieba! Możesz przez całą wieczność odczuwać głębię Bożej miłości. Nie pozwól, aby cokolwiek stanęło ci na drodze w doświadczeniu największej radości w kosmosie, radości poznania i kochania Boga oraz doznawania Jego miłości.

[ poczatek]

Rozdział 9

W obliczu niebezpieczeństwa

Ta historia to już klasyk. Można ją znaleźć w innych książkach o aniołach, ale zwykle okrojoną. Poniższa pochodzi bezpośrednio od Lousie Dubay, która ją przeżyła, dlatego zawiera także zwykle pomijane szczegóły. Rozegrała się na początku lat pięćdziesiątych.

"Mieszkałam z synem w małym domku, właściwie drewnianej kabinie, w Anchorage na Alasce. Tam po raz pierwszy usłyszałam audycję radiową Voice of Prophecy. Zdecydowaliśmy się z synem wciąć udział w korespondencyjnym kursie biblijnym.

Wkrótce otrzymaliśmy pocztą pierwsze lekcje kursu. Byliśmy nimi zachwyceni. Nie mogliśmy wprost doczekać się kolejnych lekcji, tak bardzo pragnęliśmy poznać i zrozumieć wspaniałe prawdy Pisma Świętego! Poruszyły naszymi sercami, zachęciły do bliższej społeczności z Jezusem i do naśladowania Go. Mój syn przestał pić. Oboje obiecaliśmy Bogu, że będziemy z Jego pomocą żyć po chrześcijańsku.

Po jakimś czasie odwiedził nas zarekomendowany przez Voice of Prophecy pastor M. L. Miles, który bardzo przypadł nam do gustu. Dopomógł nam zrozumieć wiele trudnych fragmentów Pisma Świętego, pomagając jeszcze lepiej poznać Słowo Boże.

Niedługo potem mój syn zachorował na zapalenie płuc. Lekarze nie mogli mu pomóc. Obiecałam Bogu, że jeśli przeżyje, to zrobię dla Niego wszystko, co zechce. Syn zmarł, ale zmarł przytulony do mnie, zasnął na moich rękach...

Po jego śmierci miałam żal do Boga, że pozwolił, aby moje jedyne dziecko zmarło w tak młodym wieku. Na szczęście często odwiedzał mnie pastor Miles. Czytaliśmy fragmenty Biblii, które mówiły o śmierci. W końcu moje serce skruszyło się i ponownie oddałam się Bogu.

W tym czasie zaczął składać mi wizyty pewien ksiądz, który powiedział, że nieszczęście spotkało mnie dlatego, że odeszłam od kościoła-matki oraz, że jeśli powrócę na jego łono, to wszystko będzie mi wybaczone. Wolałam jednak zaufać Słowu Bożemu.

Niemniej, w moim życiu zaczęły się dziać straszne rzeczy. Najpierw dostałam wylew i znalazłam się w szpitalu, gdzie okazało się, że mam cukrzycę. Sądziłam, że niedługo umrę. Spędziłam tam kilka tygodni. Przyjaciele z mojego nowego kościoła zaproponowali, żebym zamieszkała z nimi, ale myśl, że mogłabym umrzeć gdzie indziej, niż tam gdzie zmarł mój syn, była dla mnie nie do przyjęcia. Nalegałam, aby zawieziono mnie do mojego domku, przekonana, że nie pożyję długo.

Czas mijał, przeżyłam kilka zawałów, za każdym razem trafiając do szpitala, ale ku mojemu zdziwieniu, za każdym razem wracałam do zdrowia. Ksiądz nie dawał za wygraną.

- Louise, to wszystko przyszło na ciebie, bo odeszłaś od prawdziwego kościoła. Bóg chce, żebyś do niego wróciła - przekonywał.

Ja zaś byłam pewna, że to wszystko przyszło za sprawą Szatana. Wierzyłam, że jeśli wytrwam przy Bogu, On posłuży się mną - schorowaną i sparaliżowaną babcią - ku swojej chwale, aby pociągnąć innych do swego królestwa. Dlatego nie porzuciłam swej wiary w Jezusa, ani ufności w Jego Słowo. Przyznam jednak, że słowa księdza rozdzierały moje serce.

Znalazłam się znów w swoim małym domku. Nadszedł pewien zimny poranek w lutym. Byłam sama i sparaliżowana tak, że nie mogłam chodzić, zanim nie zastosowałam gorących i zimnych okładów na nogi. Pokój ogrzewałam drewnem w niewielkim piecu. Tego dnia jednak nikt nie pamiętał, żeby wnieść do domu świeży zapas drewna.

Nie mogłam do nikogo zadzwonić, bo nie miałam telefonu. Później członkowie mojego nowego kościoła założyli mi telefon. Zdesperowana zaczęłam modlić się na głos, prosząc Boga, żeby posłał kogoś, kto przyniesie mi trochę drewna, abym mogła zagrzać wodę i zrobić okład na sparaliżowane nogi. Nigdy dotąd nie modliłam się tak żarliwie. Mimo to nikt nie przychodził.

W końcu, gdy resztka drewna została spalona, ogień wygasł. Na zewnątrz było -35 C. W domu temperatura szybko spadała. Wiedziałam, że jeśli wkrótce nikt nie przyniesie opału, zamarznę na śmierć. Znów zaczęłam się gorąco modlić, ale nikt nie przychodził.

Zdawałam sobie sprawę, że nawet pod kołdrą i kocami godziny mojego życia są policzone. Tym razem pomodliłam się inaczej. Powiedziałam Bogu, że jeśli jest Jego wolą, abym zamarzła na śmierć, to niech się tak stanie. Jestem gotowa.

Właśnie wtedy otworzyły się drzwi. Wszedł wysoki, młody mężczyzna z naręczem drewna. Nie był ubrany, jak większość ludzi w lutym na Alasce. Miał na sobie czarny kapelusz i czarny płaszcz. Położył drewno obok pieca i przystąpił do rozpalenia ognia. Nalał wody do dużego czajnika i postawił go na piecu.

Przez cały czas starał się trzymać głowę odwróconą ode mnie, tak jakby nie chciał, żebym widziała jego twarz. Kiedy postawił czajnik na piecu, wyszedł na zewnątrz. Po chwili wrócił z drugim naręczem drewna, które ustawił obok pierwszego.

Byłam tak poruszona, że nie mogłam wydusić ani słowa. Siedziałam i patrzyłam. Owszem, chciałam go zapytać, czy jest aniołem, ale nie mogłam zdobyć się na odwagę. W końcu zadałam to pytanie w duchu. A wtedy on odwrócił się do mnie i przytaknął, uśmiechając się. Jego twarz miała tak szlachetne rysy, że z pewnością nie pochodziła z tego świata. Po czym odwrócił się, otworzył drzwi i wyszedł bez słowa.

Jeszcze długo siedziałam na łóżku jak skamieniała. W końcu pomyślałam: "Jeśli jest aniołem Bożym, to na śniegu nie będzie jego śladów". Zebrałam wszystkie siły i pokuśtykałam ku drzwiom. Otworzyłam je i spojrzałam na zewnątrz. Podwórze okrywała nieskazitelnie gładka powierzchnia śniegu, na której nie było żadnych śladów. Oparłam się o futrynę i wychyliłam, aby spojrzeć pod okno, gdzie leżało drewno na opał, ale i tam powierzchnia śniegu była nienaruszona.

Zamykając drzwi do domku, miałam pewność, że Bóg bardzo mnie kocha i w godzinie kryzysu posłał mi na pomoc anioła."(19)

Pani Dubay dodała, że po tym wydarzeniu członkowie jej kościoła założyli jej piec na olej, toteż nigdy już nie miała problemu z ogrzewaniem.

Bóg wysłuchał jej modlitwę, bo posłużył się schorowaną i sparaliżowaną starszą osobą, aby pociągnąć wielu do swego królestwa, gdyż jej przeżycie obiegło świat.

[ poczatek ]

Rozdział 10

W bezpiecznych ramionach

Dorrie L. z Yakima w stanie Waszyngton była naocznym świadkiem tego, co przydarzyło się jej córce, a miało to miejsce w Mabton w tym samym stanie, jesienią 1971 roku.

Terri, która miała wtedy cztery latka, mieszkała z rodzicami i młodszą siostrą za miastem. W pobliżu ich domu przebiegała szosa, po której czasem przejeżdżały z dużą szybkością wielkie ciężarówki, nawet osiemnastokołowe, ale zwykle droga ta świeciła pustkami. Tak było tego dnia.

Patrząc na mamę błagalnym wzrokiem, Terri po raz piąty zapytała:

- Mamusiu, czy mogę dzisiaj pójść sama do skrzynki po listy?

- Jak podrośniesz będziesz mogła, ale teraz nie.

Stając na paluszkach i robiąc anielską minkę, Terri powiedziała:

- Ale powiedziałaś mamusiu, że już jestem dużą dziewczynką i dużo ci pomagam.

Widząc, że droga jest pusta w obu kierunkach, matka uległa, pozwalając córce pójść po pocztę, tym bardziej, że Terri, jak na swój wiek, była bardzo odpowiedzialnym i rozgarniętym dzieckiem. Matka wyszła na werandę, mówiąc:

- Będę tu na ciebie czekała. Idź teraz, bo nie ma ruchu.

Terri zbliżyła się do szosy i obejrzała w obie strony. Widząc, że jest pusta, przeszła na drugą stronę jezdni, otworzyła skrzynkę na listy, wyjęła pocztę, odwróciła się i znów spojrzała w obie strony. Właśnie wtedy nadjechała z ogromną szybkością osiemnastokołowa ciężarówka. Terri mogła jeszcze przebiec jezdnię i szybko znaleźć się po drugiej stronie, ale chciała pokazać mamie, że przestrzega zasad przechodzenia przez jezdnię, dlatego czekała przy skrzynce.

Ciężarówka przejechała blisko dziewczynki, powodując zawirowanie powietrza, które tak ją wystraszyło, że zaczęła płakać. W jednej chwili zapomniała o wszystkich zasadach. Widząc mamę na werandzie, chciała natychmiast znaleźć się przy niej. Z tą myślą weszła na drogę, nie wiedząc, że zaraz za ciężarówką jechała bagażówka. Mama, gdy zobaczyła, jak córka wbiega wprost pod koła nadjeżdżającego auta, zaczęła się modlić. Wszystko to stało się w ułamku sekundy.

Matka zakryła sobie oczy, nie chcąc patrzeć na straszną scenę. Poczuła jednak, że powinna je otworzyć. Opuściła zdrętwiałe ręce i stała w przerażeniu, oczekując najgorszego.

Oto co zobaczyła: Córeczka biegnie ile sił w nóżkach, wołając: "Mamusiu, mamusiu", aby znaleźć się jak najszybciej przy mamie. Bagażówka, która jedzie z szybkością przynajmniej 75 km/h, jest już niecałe 2 m od dziewczynki. Kiedy dziecko miało zrobić kolejny krok w kierunku mamy, coś zmiotło ją z jezdni i postawiło z powrotem przy skrzynce pocztowej. Kierowca, gdy zdał sobie sprawę, jak bliski był tragedii, dodał gazu i pognał dalej.

Terri nie zdawała sobie do końca sprawy z tego, co zaszło, dopóki mama jej nie wyjaśniła. Po czym obie uklękły na kolana i podziękowały niebiańskiemu Ojcu, za to, co dla nich uczynił.

Bóg wierny jest obietnicy danej nam w jednym z psalmów: "Tam również Twa ręka będzie mnie wiodła i podtrzyma mnie Twoja prawica" (Psalm 139:10).

* * *

Ogromny dom handlowy to miejsce, w którym rozegrała się kolejna historia. Opowiedziała ją Margaret P. z Calgary w kanadyjskim stanie Alberta. Margaret oddała swe życie Panu Jezusowi już w wieku dwunastu lat, gdy mieszkała w Anglii. Żyła w społeczności z Nim przez 75 lat, kiedy podniosły ją anielskie ręce.

6 listopada 1990 roku, o 19:30 Margaret pojechała na zakupy do dużego centrum handlowego. Właśnie miała wejść na ruchome schody, gdy zaszła jej drogę kobieta z dzieckiem i mnóstwem pakunków. Pojechała na górę, zostawiając za sobą dziecko, które najwyraźniej bało się ruchomych schodów.

Margaret powiedziała do dziewczynki:

- Podaj mi rękę, wjedziemy razem.

Weszły na schody, a wtedy dziewczynka wyrwała się i pobiegła w górę, chcąc dogonić schodzącą już ze schodów matkę. Szarpnięcie było tak gwałtowne, że Margaret straciła równowagę i upadła. Matka z córką poszły dalej, nie oglądając się za siebie. Margaret leżała wołając:

- Nie mogę wstać!

Z przerażeniem myślała, co będzie na górze, bo w pobliżu nie było nikogo, kto mógłby jej pomóc.

Nagle jakieś ręce złapały ją pod pachy, podniosły i postawiły prosto na schodach. Jakaś postać przeszła obok, muskając jej ciężki płaszcz, po czym rozwiała się, jakby we mgle. Margaret chciała przyśpieszyć kroku, aby powiedzieć "Dziękuję", a wtedy jakiś głos powiedział cichutko: "Nie szukaj go".

Poszła więc w drugim kierunku, śpiewając z radości pieśni: "Jego miłość podnosi mnie" oraz "Jezus przy mnie".

Margaret napisała: "Nie usłyszałam jego głosu, ani nie ujrzałam jego twarzy, ale Bóg pozwolił mi zobaczyć jego ręce. Były przepiękne, tak doskonałe i czyste. Wszystko to trwało zaledwie kilka minut, ale było dla mnie cudownym doświadczeniem".

Przypisy:

1. Frank Wilczek, "The End of Physics?" Discover, marzec (1993).

2. Istnienia kolejnych wymiarów dowodzi geometria wielowymiarowa. Zainteresowanym tym tematem polecam książkę Józefa Kajfosza w książce U wrót przestrzeni: Czwarty wymiar a Biblia, Katowice: Areopag, 1994 (przyp. red).

3. Pacific Union Recorder, 2 lipiec (1990): 2.

4. "Alone in Belize City", Insight, 8 marzec (1986).

5. 2 Kronik 32:31; Wyjścia 16:4; Powtórzonego Prawa 8:2; Sędziów 2:22; 3:1-4, 1 Królewska 22:19-23; Hioba.

6. Samuel Guarino i Francisco Cruz, opowiedziane D. W. Christensen "Filipino Student Missionaries Claim Angel Aid", w: Adventist Review, l5 czerwiec (1978): 16-17.

7. Daniel 3:28; 6:22; 10:11; Ewangelia wg Łukasza 1,19.26.

8. J. Z. Knight, A State of Mind: My Story, New York: Warner Books, 1987, s. 25-26.

9. Ibid., s. 26-27.

10. W oryginale angielskim także wyżej cytowane wypowiedzi Ramthy zawierają kilka niegramatycznych zwrotów (przyp. red.).

11. Ibid., s. 347.

12. Sharon Jurvis, True Tales of the Unknown, New York: Bantam Books, l985, s. 47-72.

13. Betty Eadie, Embraced by the Light, Placerville, California: Gold Leaf Press, 1992.

14. Oto tylko niektóre z budzących wątpliwości nauk B. Eadie: Wszystkie ziemskie religie są tak samo ważne i czegoś uczą. Każda mikroskopijna cząstka roślin i każda kropelka wody posiada swoją własną inteligencję. Musimy polegać na sobie i ufać tylko swoim zdolnościom, gdy jesteśmy w potrzebie. To, że Ewa przyjęła owoc od węża w raju było koniecznym krokiem w procesie rozwoju, gdyż dzięki temu mogła zacząć rodzić dzieci. Wszyscy istnieliśmy w duchowej postaci już wtedy, gdy stwarzany był świat, biorąc udział w jego stworzeniu. Niektóre z tych duchów, zamiast urodzić się na ziemi, wybrały służbę w postaci aniołów. Ludzie nie umierają w momencie śmierci, gdyż jest ona tylko przejściem do innej formy egzystencji. Powinniśmy modlić się za zmarłych, bo z czasem wszyscy będą zbawieni. Krytycznej oceny tej książki podjął się Richard Abanes. Zainteresowanym polecamy jego książkę: Embraced by the Light and the Bible, Camp Hill, Pensylwania: Horizon Books, 1994.

15. Na temat wiarygodności przekazu biblijnego szczegółowo pisze dr Alfred J. Palla w książce Sekrety Biblii.

16. Nelson Pacheco, Tommy Blann, Unmasking the Enemy, Arlington, Vermont: Bendan Press, 1994.

17. Omni, październik (1994): 101.

18. J. Z. Knight, A State of Mind: My Story, New York: Warner Books, 1987, s. 368.

19. The Review and Herald, 22 grudzień (1955).

Powyższe fragmenty pochodzą z wybranych rozdziałów książki Lonnie Melashenko, Timothy Crosby pt. "W Obecności aniołów". Książka ma 200 stron i kosztuje 21 zł (plus 3 zł za przesyłkę). Można ją zamówić pod adresem: Wydawnictwo Betezda, 44-210 Rybnik; skr. poczt. 27; tel. (32) 424-9063, email: arekpp@poczta.onet.pl. Zamówienia z Australii, USA i Kanady prosimy kierować na email: fred@netwurx.net.


kontak z autorem serwisu
Sylwestrem Szady

http://dekalog.pl
dekalog.pl - domena darmowych kont email+WWW

Ostatnie zmiany: 19.10.2000 r.

| początek | strona główna | odtwarzanie MIDI | dodaj do ulubionych | rekomenduj znajomym | St@rtuj z Eliaszem |