poprzedni nastepny
linki autorzy opracowań ksi+/-żki kontakt lista tematyczna lista chronologiczna strona główna  

Ex-ksiądz Gregor Dalliard

POTĘGA, KTÓRA ZWIEDZIE CAŁY ŚWIAT!

"I oddadzą mu pokłon wszyscy mieszkańcy ziemi, każdy, którego imię nie jest od założenia świata zapisane w księdze żywota Baranka, który został zabity". /Obj. 13,8/

Pragniemy oddać Bogu chwale, gdyż wszystko inne było by strata czasu. We wszystkim, cokolwiek powiem pragnę postawić Chrystusa w centrum naszej uwagi. W jego Imieniu zgromadzamy się, On sam jest głową swego Kościoła i nikt poza nim, my natomiast jesteśmy wszyscy braćmi i członkami ciała, które On sam wykupił przez swoja krew. Za to jesteśmy mu bardzo wdzięczni.

Jeśli będę mówił o sprawach, które mogą być dla niejednego katolika bardzo bolesne, to uprzedzam, że nie jestem zainteresowany poniżaniem katolików i zadawaniem im bólu. Wiem, że istnieją miliony wierzących katolików, którzy żyją w nieświadomości co do tego, do kogo należą i komu służą, za co nie mogę przypisać im winy. Są prawi i uczciwi, czego nie można podważać. Jeżeli należymy do Chrystusa, nie będziemy mieć do nikogo nienawiści i nikogo nie będziemy słowami ranić, ale nie możemy w konkretnych sprawach przemilczeć prawd, z którymi wiążą się imiona, których wypowiedzenie może sprawić komuś ból. Wyznaje, iż osobiście miłuje katolików w przekonaniu o tym, że jest wśród nich wielu uczciwych ludzi.

Obecnie idzie przez świat ożywiona fala zainteresowania katolicyzmem. Od czasu, kiedy papież był w Stanach Zjednoczonych i przemawiał w ONZ powstało w Ameryce wielkie ożywienie. Setki tysięcy ludzi staja się tam rocznie katolikami. Do nich należą liczni uczeni. Także w krajach protestanckich jak w Szwecji, Norwegii i Finlandii jest wielkie zainteresowanie Watykanem, którego fala się rozszerza. Papież, stał się ostatnio dla wielu autorytetem w kwestiach moralno-etycznych. Ludzie mówią, że jest on jedynym człowiekiem na świecie, który zajmuje zdecydowane stanowisko przeciwko przerywaniu ciąży, eutanazji, środkom antykoncepcyjnym itp. Ludzie uczeni popierają papieża, widząc w nim ostoję egzystencji; czynią to wiec w dobrej wierze, w trosce o los świata. Ale Biblia mówi, że zaufać należy Chrystusowi a nie 'ciału i krwi'.

Tylko Słowo Boże jest godne zaufania.

Czytajmy zatem Ewangelie wg. Mateusza rozdział 24,1-29 /tekst proszę czytać w Biblii, dalej mówca rozwija wypowiedziane przez Chrystusa proroctwo/. Ewangelia oznacza: dobra, radosna nowina, ale są też słowa mocne, twarde, których nie wolno nam pominąć. Musimy być odpowiednio przygotowani na rzeczy, które się musza wypełnić, a niektóre wypełniają się na naszych oczach. Uczniowie byli zachwyceni budowlą świątyni z której nie miał pozostać kamień na kamieniu. Zwiedzenia, prześladowania, wojny, głody, epidemie, trzęsienia ziemi, znaki na niebie, na słońcu, księżycu i gwiazdach, oto panorama prorocza przyszłości. Mowa jest o rzeczach gwałtownych, które miały nawiedzić świat, w związku z tym Pan polecił modlić się, aby te rzeczy nie przyszły na lud Boży zimą lub w sabat, gdyż było by to dla nich bardzo trudne. Pan ma na myśli czas końca. Niektórzy chcieli by jego proroctwo ograniczyć do wydarzeń przed zburzeniem Jerozolimy z jej wspaniałą świątynią. Czytając ten rozdział rozumiemy, że Pan Jezus mówi o apokaliptycznym czasie końca, o wydarzeniach, które się wypełniają w naszym czasie, a przed którymi Chrystus ostrzega.

Zanim rozwinę mój właściwy temat, spełnię życzenie wielu obecnych, którzy chcą usłyszeć coś bliższego o mojej osobie. Urodziłem się 1947 r. jako siódme dziecko. Rodzice dali mi bardzo surowe katolickie wychowanie, stąd mialem jako dziecko pragnienie podobania się Bogu. W moich oczach świat był bardzo zły, za dużo w nim cierpień i szokujących niespodzianek. Gdy na moich oczach kot złapał i zagryzł ptaka i pisklęta zdane były na głodową śmierć, było to dla mnie coś potwornego. Jest to banalny przykład, ale ja rozumiałem, jako dziecko, że na świecie brak ochrony. Mając obojga rodziców, mimo to tęskniłem za czymś, co by mi dało sens życia i bezpieczeństwo. Tak wiec wierzyłem, że Bóg może mi to wszystko zapewnić jeśli stane się kapłanem i będę tym samym najbliżej niego, dotykając wprost podołka jego szaty.

Pójść do zakonu i być kapłanem; wtedy się jest stuprocentowym chrześcijaninem, bo zwykły katolik jest pod każdym względem zależny od księdza. Jako kapłan mogę pośredniczyć w zbawieniu innych. Jestem pośrednikiem miedzy Bogiem i człowiekiem, podając sakramenty zbawienia. Bowiem bez kapłana, zgodnie z wieloma dogmatami, nie ma w Kościele zbawienia. Kapłan posiada w Kościele boskie stanowisko. Członek Kościoła nie potrzebuje nawet Boga, wszystko załatwia w jego imieniu kapłan. Czy nie jest to zbyt twarda mowa? Ale z punktu dogmatycznego widzenia tak trzeba sprawę rozumieć.

Ja się dużo modliłem, odbywałem pokuty, trapiłem się biczowałem, chcąc podobać się Bogu. Czytałem dużo o ludziach kanonizowanych na świętych i pragnąłem do nich należeć. Zgodnie z nauka katolicka można stać się świętym przez dużo modlitw, ćwiczeń pokutnych i poprawne życie.

Katolik nie ma pewności zbawienia, gdyż zabrania tego dogmatyka i sakramenty. Zbawienie polega na "ex opero berato", to znaczy, że pewność zbawienia zależna jest od rytuałów, które zawsze na nowo się powtarzają w każdej ofierze mszy. Dogmat mówi: W każdej mszy jest się na nowo zbawionym i na nowo uświęconym, co nie istnieje poza sakramentem. Wierzący katolik usiłujący podobać się Bogu uczestniczy wiec w pielgrzymkach, odbywa pokuty, zdobywa odpusty itd., mając często uczucie frustracji: "nie dam rady" i chyba nie podobam się Bogu, bo święci są to szczególnie umiłowane dzieci Boże, a takim nie jestem. Takie myśli mogą być dla wierzącego bardzo niebezpieczne. Miliony katolików załamało się i przestało interesować się Bogiem. Czytając "Żywoty Świętych", doszli do przekonania, że takie życie jest dla nich nie osiągalne, wobec czego załamali się w wierze. Ja prawie że do takich miałem należeć, ale zmieniła się sytuacja, gdy w roku 1977 stałem się kapłanem. Jednak i w tym stanie nie było się łatwo znaleźć.

Podczas studiów we Freiburgu (75/76 r) o mało co, pełen zniechęcenia, byłem gotowy rzucić dalsze studia. Miedzy liberałami i konserwatystami uczelni napięcie było tak silne, że wychowawcy dawali sobie upust wobec papieża. Niektórzy docenci kpili sobie wprost z niego, czego nie moglem pojąć ani znieść. Papież był dla mnie Ojcem Świętym, synonimem Ducha Świętego. Był w moim przekonaniu, zgodnie z dogmatem z 1780 roku, nieomylny. Niektórzy biskupi wpajali nam, że "gdy papież myśli, myśli Bóg, gdy papież działa, działa Bóg" . Jego osobę stawia się na równi z Bogiem.

Nie jest to nic nowego, gdyż biskup rzymski identyfikuje się juz od 5/6 wieku coraz więcej z Bogiem, dlatego nie nazywa siebie ojcem tylko Ojcem Świętym. Dla mnie nie było żadnej dyskusji, z tej przyczyny bardzo cierpiałem słuchając teologów buntujących się przeciwko papieżowi. Modliłem się, mówiłem kolegom: wracam do doliny, gdzie jest stuprocentowe chrześcijaństwo, dłużej tego nie wytrzymam.

Moi rodzice już nie żyli. Gdy niewiele lat wcześniej powiedziałem do mamy, że chce być kapłanem, oświadczyła: "Nie myśl o tym". To mnie zdziwiło, bo dla każdej matki taka decyzja uważana była za wielki zaszczyt. Poza tym według tradycji matka taka jest w wielkiej czci w niebie bowiem wydala na świat syna który stał się kapłanem. A ona do mnie:"Nie myśl o tym". Mamo jak możesz tak mówić odparłem. Na to mama: "Ty nie znasz naszego Kościoła". Nie rozumiem mamo. Jesteśmy w Kościele i nie ma innego w tym świecie. Skąd wiec ta obawa? Widząc moje zdecydowanie, zakończyła radą: "Jeśli chcesz koniecznie być księdzem, trzymaj się Pana Jezusa Chrystusa". Tego jednak wówczas nie rozumiałem. Przecież, jako katolik mam Chrystusa.

Gdy po latach ta prawda do mię dotarła, chciałem przestać studiować. Wtedy jeden z kolegów ciągnął mnie na pewne zebranie do Franciszkanów. Tam spotykają się studenci z docentami teologii, mówił, i to jest coś dla ciebie.

Gdy tylko wszedłem do środka, bylem bardzo zmieszany; byli mnisi, zakonnice, ojczulkowie i docenci, a wśród nich kardynał z Wiednia jako docent. Dobrze go znalem, gdyż był moim spowiednikiem. Zakonnica leżała na wznak na podłodze, myślałem, że ma atak epilepsji a nikt jej nie pomaga. Kazano mi być cicho. Jeden z ojców stal w kącie, modlił się, a ja myślałem: co się tu dzieje. Czy jest on żydowskim rabinem, czy katolickim żydem, co jest grane.

Poczęto śpiewać, klaskać w dłonie do taktu, wykrzykiwano amen, alleluja, a po mojej skórze chodziły mrówki. Mówię do kolegi, co się tu dzieje? Na to on: To jest coś, co ma przyszłość dla Kościoła, ale ty tego na razie nie rozumiesz. W zamieszaniu tym widziałem całkowity upadek porządku kościelnego. Było to katolickie spotkanie charyzmatyczne, o czym nigdy wcześniej nie słyszałem. Minął tydzień i kolega do mnie: Choć ze mną do tych wesołych katolików. Odparłem, że mam dosyć chaosu. Oni doprowadza Kościół do ruiny. Raczej pójdę do domu studenckiego odmawiać różaniec za Ojca Świętego. Słyszeliśmy bowiem z proroctw Fatimskich pochodzących z 1917 roku od Królowej Niebios, że w roku dwutysięcznym papież będzie musiał dużo cierpieć i dziać się maja wielkie rzeczy. Myśląc tak, doszedłem do wniosku, że to się już zaczyna - Ojciec Św. będzie musiał dużo cierpieć, powiedziała wówczas Objawicielka.

Objawienia z Fatimy i z Lisbony przypisuje się Matce Boskiej. Nie może być nią Maria biblijna. Nie jest to możliwe, bo Maria z Biblii nigdy się nie sprzeciwiała Bogu, a ta objawicielka zaprzecza stale Słowu Bożemu. Musi to być inna istota, demon, który się tam objawił. Kto jednak nie zna Słowa Bożego, nie jest w stanie odróżnić ducha. Przykro mi, że tak musze się dzisiaj wyrazić. Jednak wówczas było to dla mnie święta prawda, dlatego opierałem się koledze aby z nim nie pójść. Zrugał mnie wtedy: Jesteś gruboskórny, twardy, szkodliwy waleńczyk; góry tu, góry tam, wszędzie góry, zaś wszystko inne dla ciebie od diabła.

Obraził mnie, mimo to poszedłem z nim, mając w brzuchu pełno złości. Gdyśmy weszli do suteryny, był tam ojciec Aristid, starszy ojczulek, który mnie wziął w ramiona i wycałował. Był to dla mnie wyraz braku etyki. W zakonie uczono nas, że uczucie nie należy wylewać. Dokładnie było przepisane jak należy się zachować chodząc, mówiąc witając itd., a tu mnie ojczulek całuje. Chciałem zaraz wyrwać się stamtąd, ale inny ojczulek, Moser, wszedł mi w drogę, wziął mnie w ramiona, chwycił pod pachę - chyba musiał zauważyć, jak się ze wstrętem odwróciłem od o. Aristida.

Zaprowadził mnie do najściślejszego grona. Tu począłem się pocić, a wewnątrz rozpierała mnie złość. Zwróciłem się, w myślach do mojej patronki Matki Boskiej i do św. Antoniego z Padwy. Prosiłem ich o ochronę osobista, aby ta sekta z jej niszczącym działaniem nie wywarła na mnie wpływu.

Było jednak inaczej. Po półtoragodzinnej walce wewnętrznej z ciemnością, wykład na temat kazania na górze z Mateusza 5,6 i 7 stał się niepojętym dla mnie doświadczeniem. Było coś, co wywarło na mnie głęboki wpływ. Miłość Boża do ludzi... Mama mawiała nam, że nas nic nie jest w stanie odłączyć od miłości Bożej. Zdanie to z listu Pawła nauczyła się z katechizmu i mocno nam je wpajała, ale nic poza tym.

Tak wiec ten wieczór stal się dla mnie wymownym. Zdobyłem się na odwagę zapytać mówce do czego to nowatorstwo zmierza. W tradycji Kościoła wszyscy razem stawają, siadają i klękają wszyscy robią to samo, a tu zupełnie co innego:

Jeden wstaje, drugi leży na podłodze, inny powstaje i wola alleluja, jeszcze inny 'mówi na językach'. Dla mnie wyglądało to wszystko jak pomieszanie z poplątaniem. Ojciec, ów mówca zapytał mnie, czy znam poselstwo z Fatimy. Odparłem: oczywiście! Stoję za nim jak za ogniem i woda! Na to mówca: "Wiele z tych przepowiedni wypełnia się".

W roku 2000 będzie tylko jeden Kościół. Papież będzie przywódca całego chrześcijaństwa, podobnie jak w średniowieczu. On będzie mial ostatnie słowo, będzie nadawał kierunek. Wszyscy będą jemu podporządkowani. Słowa te wywołały u mnie natychmiast wielką radość. Dalej mówił, że dany od Boga katolicki ruch charyzmatyczny stanie się pomostem dla wszystkich Kościołów niezależnych /Freikirche/, protestanckich na drodze powrotu do Watykanu. Zapewnił mnie, że ruch ten pochodzi od Boga. Przed kilkoma laty wyszedł z Pitsburga z Ameryki jako zalążek, i objął cala ziemie, cały świat katolicki, jako wielki cud. Wielu stawia sobie pytanie, jak się to mogło stać, że ruch ten w ciągu zaledwie dwóch lat dotarł do ostatniego zakątka świata.

Począwszy od tego wieczora zacząłem czytać Biblie, w nadziei, że będę mógł pozyskiwać odpadłych katolików. Zadawałem sobie pokute, składałem ofiary w intencji pozyskania protestantów. Począłem odwiedzać katolickie seminaria charyzmatyczne, a wraz z tymi grupami inne, otwarte dla tego ruchu Kościoły. Chodziliśmy do ruchów zielonoświątkowych. Ewangelizowałem szczególnie wśród młodzieży. II Sobór watykański mówi wyraźnie, że katolicy mają pójść do innych chrześcijan, mają uczynić ten pierwszy krok. Poucza, jak bardzo uprzejmie i taktownie należy do nich podchodzić. Zarzuty przeciw Kościołowi odbierać z łagodnością, działać dyplomatycznie, aby obawy protestantów w odniesieniu do historii wybić im z rąk. Umawiać się z nimi np. na kawę, wytwarzać atmosferę przyjaźni, a wszystko inne samo nastąpi.

Zapaliłem się dla tej sprawy, wierząc w dogmaty, które twierdza, że zbawienie jest wyłącznie w Kościele katolickim i poza Kościołem tym nikt nie może być zbawiony. Dogmaty te były w ciągu wieków dogmatyzowane i nikt ich naruszyć nie może. Są zawsze aktualne i sam Kościół katolicki nie może ich naruszyć nawet o milimetr; jest to nie możliwe. Pozornie jednak Kościół daje do zrozumienia, jakoby się coś zmieniło, przez co zachęca protestantów do dialogu. Gdy przyjąłem świecenia kapłańskie (1977), postawiłem sobie za cel dotrzeć w naszych kontaktach w Szwajcarii do młodzieży. Gdy ta zauważała, że zachwycam się osobą Jezusa, przyjmowała mnie otwarcie. Ale ja zachwycałem się Jezusem nie tym z Nazaretu, a Jezusem mistycznym, sakramentalnym. Jezusa nazareńskiego, o którym mówi Biblia, jeszcze nie znalem.

Znalem natomiast dobrze katolickiego Jezusa, którego przedstawia się na obrazach i obrazeczkach, owego feministycznego Chrystusa, którego stwarza kapłan podczas mszy na mocy swego pełnomocnictwa: każdy raz na nowo. On wstępuje w opłatek, i każdy katolik winien obowiązkowo w każdą niedziele, uczestniczyć zgodnie z prawem Kościelnym we mszy. Niekoniecznie musi brać komunie, ale kapłan wypowiada słowa: "Kto je z tego chleba, będzie żył wiecznie". Nie ma tu na myśli Chrystusa biblijnego, tylko Chrystusa, którego kapłan stwarza każdy raz zgodnie z sakramentem ołtarza na nowo.

Tak wiec prowadziłem wykłady, ale nikt ze słuchających nie pytał, co naprawdę zawierają dokumenty, które przedkładałem. Chcąc pozyskać tych ludzi, bylem uczciwy w wierze i niektórych udało mi się zdobyć dla Kościoła katolickiego. Nawet odprawiałem msze, w młodzieżowych środowiskach niekatolickich, a młodzież ta była doskonale naiwna. Dziś tego żałuję, wiedząc że bylem w błędzie. Wiązałem ludzi więzami charyzmatycznemu dla papieża. Czyniłem to uczciwie, ale późniejsze próby odwrócenia ich z drogi błędu zawiodły, czego do dziś żałuję.

Przez osobiste doświadczenie sprawa stała się dla mnie jasna: Katolicki ruch charyzmatyczny wdziera się do innych Kościołów, rozkładając je od zewnątrz. Dziś, w roku 2000 możemy powiedzieć, że prawie wszystkie Kościoły złożyły podpisy pod dokumenty katolickie i tym samym pogrzebały /dalsza/ reformację. Luterański związek światowy uczynił to w dniu 31 października 1999 roku. Kościół rzymski w niczym nie ustąpił. Podczas otwarcia bramy odpustowej w Watykanie obecni byli przedstawiciele Światowej Rady Kościoła. Co powiedział by na to Marcin Luter? Dalej obecni byli przedstawiciele Kościoła anglikańskiego, prawosławia, oraz dwudziestu innych Kościołów protestanckich. Wypełniło się, co powiedziała w 1917 roku postać w Fatimie. Dla mnie wypełniają się dziś słowa Chrystusa z ew. Mateusza rozdział 24 w zawrotnym tempie.

Kościół Rzymsko-katolicki nigdy nie zrezygnował z pretensji do panowania. Dogmat mówi niedwuznacznie, że wszystkie stworzenia na ziemi musza podporządkować się papieżowi. Oto czego uczył Bonifacjusz VII w 1300 roku, z czego powstał dogmat, art. 875: "My oświadczamy (My oznacza papież i Duch Św.): To co papież zwiąże na ziemi, będzie związane w niebie. Jeśli papież coś na ziemi rozwiąże, to Bóg w Trójcy Świętej jedyny rozwiąże to samo w niebie".

Czy rozumiecie, że w tej sytuacji papież zajmuje wyższe stanowisko od Boga? Gdy mówi: "My oświadczamy, że dla zbawienia każdego człowieka konieczne jest podporządkowanie się biskupowi rzymskiemu". Jest to dogmat i nie da się go naruszyć. Jednak dzisiejsi prałaci i przywódcy innych Kościołów mówią sobie, że jest to relikt średniowieczny. Łudzą się, że nie może on dalej obowiązywać, bowiem współcześni kardynałowie i papieże nie są tak zacofani jak tamci.

Pomyślmy trzeźwo: Watykan nie jest Kościołem chrześcijańskim. Kościół rzymskokatolicki nie jest Kościołem, za który sam się podaje. Jak można to rozumieć? Całkiem prosto: Kościół katolicki nie chce prawdy. Prawda jest dla niego czymś nieznośnym, dla tego zwalcza ja wszystkimi sposobami i środkami. Jeśli Kościół ten prawdy nie chce, to czego on chce? Panowania w jedności. Wszystko, czego pragnie, to jedności, dyktatury, mocy i władzy. Jest to dla Watykanu bardzo ważne i oczywiste. Uczyli tego wcześniejsi papieże. Na przykład Sobór Florencki (1442 rok) podaje w art. 381, Wiara Kościoła: "Kościół: święty rzymski, założony na słowach Zbawiciela, wierzy niewzruszenie, wyznaje i zwiastuje, że nikt poza Kościołem katolickim, ani poganin, ani żyd, ani niewierzący lub katolik odłączony od jedności. nie może mieć udziału w życiu wiecznym. Taki skazany jest na ogień wieczny, który zgotowany jest dla szatana i jego aniołów, jeśli się nie przyłączy do Kościoła przed swoja śmiercią". Jedność ma dla Kościoła, jako ciała tak wielkie znaczenie, że jego sakramenty służą zbawieniu tylko tych, którzy w nim pozostają. Tylko ich posty, dobroczynność, pobożne czyny lub służba wojskowa brane są, pod uwagę. "Można nie wiadomo ile dobroczynności spełniać, nawet przelać krew dla imienia Chrystusa, to zbawionym być nie może ten, kto nie pozostaje w lonie i jedności. Kościoła katolickiego."

W roku 1870, na soborze Watykańskim, podczas którego ogłoszono dogmat o nieomylności, mówi art. 385: "Tylko Kościół katolicki nosi wiele cudownych znaków, które dal Bóg, a które oświetlają jasno naukę chrześcijańska. Kościoła jest juz sam w sobie mocnym fundamentem wiarogodności. Nieodwołalnym świadectwem swego boskiego posłannictwa, na mocy jego cudownej sukcesji, jego wybitnej świętości i niewyczerpanego owocowania we wszystkim dobrem. W swej jedności katolickiej i niezwyciężonej stałości jest znakiem wyniesionym do narodów (Iz. 11,12), który zaprasza do siebie tych, którzy jeszcze nie wierza. Swoim dzieciom daje mocno utwierdzone bezpieczeństwo, że ich wiara, którą wyznają spoczywa na bezpiecznym podłożu." Niezmiennym fundamentem Rzymu jest jedność, jedność, jedność! Ale nigdy prawda, chyba tylko to, co Kościół: podaje za prawdę.

Przeciw takiemu stanowisku powinni by wszyscy protestanci zająć zdecydowane stanowisko, protestować lub nie zadawać się w ogóle w rozmowy. Jest jednak inaczej. W 1994 roku zawarli po raz pierwszy niektórzy przywódcy niezależnych Kościołów porozumienie z Rzymem. Do nich należał Bil Bright /Campus vor Christ/, który jest jednym z wielkich zwodzicieli. Porozumienie z Kościołem rzymskim podpisali także Kolsen i Pet Robertsen z ruchu charyzmatycznego. Podpisany przez nich dokument wymienia imiona wielu kardynałów i biskupów, w tym także ewangelickich.

Dokument uzasadnia potrzebę wspólnego działania z uwagi na upadek moralności wśród społeczeństw i wzrostu bezprawia. "Musimy zjednoczyć wszystkie ludzkie wysiłki", brzmi podtekst. W takim układzie Chrystus nie ma znaczenia. Jakiego ducha dziećmi są owi jednoczący się przywódcy? Jezus Chrystus nigdzie nie mówi, ażeby z uwagi na rozmnożenie się bezprawia jego naśladowcy łączyli się ze wszystkimi ludźmi, którzy trzymają się pewnych zdrowych zasad. Biblia napomina do czujności, nie zaś do naprawiania świata.

W kontekście Expo 97 lub Expo 2000 katolicki program charyzmatyczny znajduje duże poparcie przez Kościoły protestanckie. Nikt z nich nie zastanawia się, co ten wielki kapłan-charyzmatyk /nazwisko Ast (?) / reprezentuje. Latem 99 roku przyjmował on święcenia. Podczas tej ceremonii kładł się, jak każdy ksiądz, na ziemie, aby nad nim zaklinać umarłych. Jest to stary rytuał zakonny. U Karmelitów kandydat musi się położyć w czasie świeceń do trumny. Daje przez to wyraz, że umiera dla świata. i życie swe poświecą w całości papieżowi., do którego odtąd bez reszty należy. Podczas tej ceremonii chór wzywa, śpiewając, wszystkich świętych, umarłych., a kandydat otrzymujący świecenia kapłańskie ślubuje trzymać się nauki Kościoła i raczej umrzeć niż się jej wyprzeć.

Tak wiec ów katolicki ksiądz charyzmatyk uważany został przez protestancki "Campus dla Chrześcijan" za godnego aktywnego uczestnika w ich zgromadzeniu. Wzywał z nimi Jezusa i pozornie zachowywał się jak inni protestanci. Z reszta na Campus 97 zaproszony został Conteramessa, kaznodzieja dworu papieskiego /do Bazylei/. Nie mogło tam brakować również Gestera, biskupa Bazylei.

Na protestanckim kongresie charyzmatycznym 99' w Norenberdze obecni byli przedstawiciele różnych Kościołów. Wśród nich również Conteramessa z Watykanu, któremu dane było tam przemawiać. Nikt nie otrzymał takich oklasków jak on, mimo ze nie głosił prawdy, a ostrzegał przed fundamentalistami Biblii, to znaczy przed ludźmi, którzy wierzą słowom Biblii jako słowu Bożemu. Bylem przerażony ślepotą ludzi z kręgów ewangelickich. Obecnych było około cztery tysiące ludzi, i nikt nie odważył się temu sprzeciwić. Przewodniczący ruchu zielonoświątkowego mial podobny temat. Mówił o jedności w ciele Chrystusowym, i nikt nie otworzył ust, gdy tenże ostrzegał przed ludźmi, którzy biorą Biblie na serio.

Masy pragną widzieć znaki i cuda; to budzi w nich zachwyt. Charyzmatycy dostarczają coraz obficiej tych rzeczy. Głosi się, że Chrystus trzyma wszystkich i nie można od niego odpaść. Jaki to Chrystus ich trzyma, za którym biegną ? Czy to nie ten, który chce zjednoczyć świat ?

Pisząc na temat: "Nowy Porządek Świata", papież nawiązuje 10 listopada 1994 roku do Piusa XII, który położył plan dla nowego porządku świata, wysyłając Hitlera przeciwko komunizmowi, na co są niezaprzeczalne fakty historyczne. W Certio Millenio Aveniente (?) str. 22 art. 22 pisze: "Pius XII posiadał znamienna orientacje dla powstania nowego porządku świata, po załamaniu się systemów politycznych". Papiestwo powstało do swego zadania. Jest to zdumiewające, ale większość tego nie pojmuje. Czy trudno jest zauważyć, kto wchodzi i wychodzi przez bramy Watykanu? Wszyscy przywódcy świata. Protestanci tego nie zauważają, nawet temu zaprzeczają. Wydaje mi się, że przywódcy i lud protestancki zarażeni są duchowa ślepota: widza fakty, ale mówią: nie zgadza się! Gdy np. kaznodzieja papieski /z Watykanu/ mówi, że nikt nie może rościć sobie prawa do Ducha Świętego, biją mu brawa /on chce przez to powiedzieć, że Duch Św. i papież stanowią jedność/.

Dogmat stwierdza, że tylko Kościół katolicki jest Kościołem zbawiającym. Na to protestanci - To się nie może dziś zgadzać. Jestem przerażony, bo ludzie wierza, że papież się zmienił. Skąd taki stan zaślepienia? Czy to nie "sad nad domem Bożym" - podczas którego ludzie masowo odpadają? Ogarnia ich duchowa ciemność...

Vaticanum Secundum wypracował program dla świata. Gdy czytam niektóre dokumenty o Kościele, Watykan stoi wszędzie na czele. Wszyscy przyznający się do chrześcijaństwa są synami i córkami Kościoła /mówi Watykan/. Tylko wtajemniczeni maja ducha i prawo głosu. Laikat, to ci, którzy nie wiele lub nic nie wiedzą. Kościół uważa siebie za siłę jedności wierzących i calej ludzkości /dokument:Kościół i Świat/. "Skoro Kościół daje sakrament jedności. wszystkim chrześcijanom i całemu światu, spełnia tym samym swoje zadanie".

Czytamy w "Kościół i Świat" art. 43: "Kościół uznaje nadal to co jest dobre w dzisiejszym dynamicznym społeczeństwie". W szczególności dążenie do jedności., proces socjalizacji w zakresie obywatelskim i przemysłowym. Popieranie jedności. związane jest ostatecznie z posłannictwem Kościoła, który jest w Chrystusie zarówno sakramentem, to znaczy znakiem i narzędziem dla najściślejszego związku z Bogiem i jedności. calej ludzkości".

"Skoro Kościół, na mocy swego posłannictwa i natury, nie jest związany żadnym szczególnym systemem kultury, polityki czy gospodarki, może na mocy swej uniwersalności tworzyć silny związek pomiędzy różnymi społecznościami ludzkimi i narodami, ale te musza darzyć go zaufaniem i uznać jego prawdziwa wolność w jego posłannictwie". Co znaczy to ważne zdanie? Kościół katolicki jest obecny we wszystkich państwach świata. Skoro zaś państwo Watykan uznane jest jako prawny subiekt polityczny, posiada wszystkie prawa polityczne na równi z innymi państwami. Status ten uznaje wszystkie narody świata. Tym różni się Kościół ten od wszystkich innych Kościołów. Watykan jest wszędzie obecny przez swoich dyplomatów. Arcybiskupi są dyplomatami Watykanu i reprezentują swe państwo podobnie jak dyplomaci każdego innego państwa. Nazywa się ich nuncjaturami /nuncjusz, to wysłaniec Watykanu, który rezyduje w stolicy danego państwa i czuwa nad działalnością arcybiskupów, biskupów /obok kardynała/, dając raporty z ich działalności do Watykanu. Żadne państwo nie ma tak mocnej sieci jak Rzym. Nie tylko kardynałowie i arcybiskupi, ale również biskupi są posłami Watykanu, starając się o ścisłe kontakty z politykami.

Zanim np. pan Scharping proponowany był na stanowisko państwowe, złożył rok wcześniej wizytę w Watykanie. Każdy kto się zna trochę na dyplomacji Watykanu mógł wiedzieć, że rząd federalny przejma socjaliści. Watykan ma możliwość analizowania, w jakim kierunku zdąża dany kraj. Watykan włącza się w politykę i może przepchnąć sprawę. Watykan jest wymiarem i potęgą polityczna. Dysponuje mocą przesuwania, zawracania. Dokument soborowy stwierdza: "Jesteśmy wszędzie a mimo to nie zobowiązani do niczego"

Tego chrześcijanin powiedzieć nie może, jest bowiem związany prawami obywatelskimi. Watykan powie: "My nie, nasi biskupi nie. My jesteśmy podporządkowani papieżowi. Historia świadczy, że przed papiestwem mieli cesarze i królowie strach.

Papież, nadużywał wypowiedzi z Mateusza 16,19: "cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a cokolwiek rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie". Jego mocy wiążącej bał się, każdy władca na przestrzeni wszystkich wieków /1260 lat, przyp. e.b./.

Gdy papież odwołał się do mas i zwolnił je od posłuszeństwa wobec cesarza, króla czy książąt, władcy pozostali bez ludu. A co mógł robić król bez podwładnych? Papieże zdobywali już od czwartego stulecia coraz większą władzę.

Czasami wydawało się, że papiestwo upadnie, np. za Napoleona, ale obecnie jest ono umocnione jak nigdy przedtem na przestrzeni historii.

Watykan zwraca się teraz do narodów świata., czaruje ich przywódców zdolnością sprostania problemom świata. Oczekuje od nich zaufania i swobodnej reki w realizacji nowego porządku świata.

Wydawać by się mogło, że katolicyzm rozpada się w swych podstawach. Jest to jego taktyka wobec opinii publicznej. Góra umacnia się znacznie i z dolem sobie zawsze radzi. W art.82 'Kirche und Welt /Kościół i Świat/ czytamy:

"to wymaga wprowadzenia światowego autorytetu, który by dysponował skuteczna nadwładzą celem zagwarantowania bezpieczeństwa, prawdy i sprawiedliwości, oraz poszanowania prawa".

Na podstawie tego punktu weszli przywódcy protestanccy w układ z Watykanem /Robertson, Billy Graham i inni/, bo wszyscy oni chcą sprawiedliwości i zapewnienia im wszystkim swoich praw. Ludzie ci są ujęci przez wizję charyzmatyczną. Wierza, że musi nastąpić ożywienie w kierunku sprawiedliwości socjalnej /związki zawodowe narzędziem w reku papiestwa/. Ludziom płucze się mózg dla osiągnięcia globalnego celu, jakim jest supremacja. Watykan domaga się ustanowienia dyktatora nad światem. Papież wie, że najsilniejsi byli dyktatorzy. On wie również, że do władzy dochodzi się przez wielkie zgromadzenia /wiece/, podczas których zdobywa się poparcie przez retusz każdej sprawy.

Art. 78 jest wezwaniem do wszystkich chrześcijan: "Czynić prawdę w miłości, zjednoczyć się, że wszystkimi prawdziwie miłującymi pokój ludźmi, ażeby wymodlić i zbudować pokój".

Gdzie mówi Słowo Boże, że należy się zjednoczyć z miłującymi pokój ludźmi. Mamy cenić ludzi miłujących pokój, ale prawdziwy pokój daje Bóg: "Usprawiedliwieni tedy z wiary, pokój mamy z Bogiem przez Pana naszego Jezusa Chrystusa" /Rz. 5,1, e.b./. Dalej mowa jest w Art. 82 o wychowaniu: "Dla tego konieczne jest nowe wychowanie i nowy duch w opinii publicznej. Kto poświeci się wychowaniu, przede wszystkim młodzieży, musi wzbudzać świadomość nowego usposobienia pokojowego". Fundamentem tego ducha jest ezoteryka, mistycyzm, charyzmatyzm - wszystko to przeplata się nawzajem i eskaluje się potężnie przed nami.

Watykan domaga się, aby pójść obowiązkowo w tym kierunku.

Pokój oznacza, że nie wolno posługiwać się krytyka. Nie wolno cofać się wstecz do faktów historycznych. Jest to rafinowane podejście do sprawy. W tym dokumencie /ut unum/ papież mówi, że wszyscy maja być jedno. Tego żąda od protestantów, na zasadzie wzajemnego szacunku /Atr.2g/. Przestrzeganie tego kryterium /w związku z duchem ekumenii/ jest obowiązkiem wszystkich stron, które chcą uczestniczyć w dialogu /a nikt nie chce zostać poza nawiasem/. Kościoły ogarnia strach na myśl; żeby miały zostać odcięte. Prawie żaden z przywódców Kościelnych się nie cofa, mają, paniczny strach. Idą, zaprzeczając temu wobec swoich wiernych, mówią : "My nie", ale łączą się . Tak często tego doświadczyłem, zwłaszcza w ostatnich dwóch latach. Powtarzam co powiedziałem: "Bóg zsyła na nich ostry obłęd" (2 Tes.2,11).

Jest to energia pochodząca od złego. Są aktywni dla zła. Aby zniszczyć ciało Chrystusowe, zobowiązują się do prowadzenia dialogu.

Aby uznać się nawzajem za partnera, trzeba zejść z pozycji konfliktowej na płaszczyznę równości. Takie są tezy, po których papież oświadcza: "My sami, stoimy ponad wszystkim'. Powinniście przeczytać ta książeczkę. Papież mówi o partnerstwie. Ale jakie to partnerstwo, jeżeli on twierdzi: "Ja stoję ponad wszystkim"? Tego rodzaju dialektyka wprowadza zamieszanie. Mówi się jedno i drugie. Mimo to przywódcy Kościołów zachwycają się papieżem jako ich partnerem. W tej sytuacji wielu chciało by stać się przywódcami np. w światowym związku luterańskim w ewangelickiej "Alliance",w ACK /Koło robocze Kościołów Chrześcijańskich/ itd. Opowiadają sobie: "Papież mnie zaprosił i byłem wraz z kardynalem 'x' na kolacji". Jak tu nie być dumnym z takiego partnerstwa.

Podejmując dialog, zobowiązuje się każda ze stron, jako partner, dążyć cała siłą woli do pojednania i prawdy. To jest wspaniale - myślą protestanci. Dokument papieski wzbudza radość, skoro wzywa każda ze stron do objawienia chęci pojednania i przyjęcia prawdy. Ale nikt się nie zastanawia nad wcześniejszym Art.18 dokumentu, który mówi, że Kościołowi nie chodzi o modyfikacje dobra wiary. To inni muszą modyfikować, Rzym nie. Prawdę katolicka można przyprawić do smaku, ubrać w nowa szatę. Ale zmienić treść dogmatu lub skreślić nieco z tradycji, to jest niemożliwe. Papież mówi: "Jedność, jaką chce mieć Bóg, może stać się rzeczywistością wyłącznie przez zgodzenie się z treścią wiary objawionej". Objawiona prawda znajduje się tylko w Kościele katolickim.

Nie mogę pojąć, dlaczego żaden przywódca ruchu /protestanckiego/ nie wyjaśnia tych zagadnień. Czyżby wszyscy odchylili się od Chrystusa jako Głowy Kościoła? Gdy mnie przed dziesięciu laty wyrzucono z Kościoła /rz.kat./, udałem się w swej naiwności do Kościołów protestanckich, z myślą, że są one dziećmi Bożymi, ludźmi odrodzonymi. Dziś gdy przedkładam im te rzeczy, chcą i one mnie pożreć, z uwagi na to, że tkwią mocno w dialogu z Kościołem-matką. Dialog trwał od roku 1972 do 1997. Jaki jest wynik? Żaden. Watykan niczego nigdy nie zmieni. Dialog z Watykanem jest czystym płukaniem mózgu. W ten sposób doprowadzony został Światowy Związek Zielonoświątkowy do upadku. Bill Bright podpisał dokument: "Żadnego katolika nie nawracać... Musimy się traktować wzajemnie jako bracia".

Nowoczesna teologia mówi o jedności. w różnorodności. Książeczka zawierająca dokumenty stawia Billy Grahama za wzór tej jedności.

Art. 96, str.84 mówi o ewangelizacji: "Ludzie słyszą tą ewangelie najczęściej w ich własnym Kościele, w którym znajdują pomoc duchowa, jakiej potrzebują. Może się jednak zdarzyć, że członkowie różnych Kościołów chrześcijańskich angażują się, lub uczestniczą w ewangelizacjach międzykonfesyjnych. Naczelnym zadaniem takich kampanii powinno być głoszenie ewangelii". Czy wiemy co rozumie Watykan pod hasłem "głoszenie ewangelii"? Rozumie zupełnie coś innego niż człowiek Biblii. Gdy Watykan mówi o Jezusie Chrystusie, nie może mieć na myśli Jezusa biblijnego, tylko Jezusa sakramentalnego. Sakramenty i pełnomocnictwo kapłana oraz dogmaty, to jest ewangelia. W Kościele katolickim stoją dogmaty zawsze na pierwszym miejscu.

Mowa o Jezusie biblijnym służy tylko za maskę. Bowiem w hierarchii nie ma miejsca dla Jezusa z Nazaretu i być nie może.

Jednak dziś mówi się tak pięknie o ewangelii, że trudno odróżnić ducha prawdy od ducha błędu, chyba, że ktoś ma dar rozróżniania duchów, o którym mówi Słowo Boże.

Dalej książka mówi: "Wierzymy, że Billy Graham jest dobrym przykładem. Organizuje on swoje kampanie tylko przy poparciu Kościoła czy ruchu charyzmatycznego. W ten sposób respektuje on zobowiązania Kościołów uczestników.

W takiej sytuacji katolik jest związany i oddany w ręce mistycyzmu, okultyzmu, charyzmatyzmu i jest tym samym totalnie usidlony. Zgodnie z duchem ekumenizmu nikt nie śmie jemu pomóc wydobyć się z tego sidła aby go skierować bezpośrednio do Jezusa. Billy Graham i ewangeliści charyzmatyczni kierują go do księdza katolickiego. Respektują bowiem zobowiązania, które nakazują unikanie prozelityzmu. Papież nie życzy sobie, aby nawracać katolików, a protestanccy teologowie i ewangeliści odpędzają od Chrystusa tych, którzy chcieli by do niego przyjść. Tak dzieje się dziś masowo na całym świecie. Miliony ludzi pytających o zbawienie odpędza się od Chrystusa, aby Kościół stłumić mógł w nich takie pragnienie. Ale nie wszyscy pozwalają panować nad ich sumieniem, oddać się do dyspozycji człowieka. Tacy mogą zostać uratowani. Jest rzeczą niepojętą, jak ludzie mogą być butni i żądni panowania nad sumieniami ludzkimi.

Papież mówi wyraźnie, że w Kościele nic się zmienić nie może, a masy ludzkie idą za nim. Chyba zdajemy sobie sprawę, że chodzi tu o potężny fenomen ducha, fenomen apokaliptyczny. Można być oburzonym na protestantów, którzy pędzą na oślep w stronę Rzymu.

W części pierwszej wykład ex-księdza Gregor Dalliard'a z dnia 29 stycznia 2000, pt.: "Eine Endzeitliche VerfFChrungsmacht" /Potęga zwodnicza czasu końca/, wygłoszony w Adventgemeinde /kaplica K.ADS/ w Lórach, Baden-WFCrtenberg.

W drugiej części kasety G. Dalliard odpowiada na pytania Pytania nie zostały nagrane, można by je zestawić w oparciu o odpowiedzi.

Odpowiedz na pytanie pierwsze, itd...*

Tak, w ostatnich latach mojej służby kapłańskiej czytałem dużo Biblię, rano, w południe i wieczorami. Wiedziałem, że Kościoły się jednoczą, a papiestwo wzrasta coraz to wyżej. Rozumiałem, ale nie w takiej mierze jak obecnie, że coś wielkiego musi na nas przyjść; katolicy i islam maja takie same struktury. A ja, mały ksiądz, stawiam się temu przekornie z uwagi na czytanie Biblii. Oponowałem, mówiąc do Pana Jezusa: "Może Biblia była kiedyś ważna, ale nie w obecnym czasie". Ale Pan mnie nie opuścił. Przedstawiałem mu nocami moje argumenty /przeciwko Biblii/, dyskutowałem z nim: Jeżeli opuszczę, Kościół, utracę przyjaciół, środki do życia, może umrę z głodu; ogarniał mnie strach. Pan pozbawił mnie jednak moich argumentów. Pewnego dnia stało się dla mnie jasne, że Biblia jest prawdziwa, ale ja nie wiem, jak się do niej ustosunkować. Nie mając pokoju, modliłem się. Pokutowałem /w pojęciu katolickim/ wraz z innymi, gdy poznaliśmy w oparciu o wypowiedzi ST kim naprawdę jest Chrystus. Dotąd nie znaliśmy Chrystusa, nawet wtedy nie gdy staliśmy się charyzmatykami. Badając istotę i naturę Chrystusa, zrodziła się pokuta ale także strach. Wówczas prosiłem Pana, aby mnie uczynił wewnętrznie wolnym i On uczynił to pewnej nocy. Przejąłem wówczas wewnętrzny, nie akustyczny glos: "Dosyć masz na lasce mojej". Odtąd było mi rzeczą obojętna co ludzie ze mną zrobią, gdyby mnie nawet mieli zabić. Później nawiedzały mnie jeszcze chwile strachu, ale nie z takim nasileniem; i tak postępowaliśmy naprzód.

Może wrócę jeszcze do tej myśli. W naszym kółku biblijnym zauważyliśmy, że miedzy Biblia a dogmatyka są sprzeczności. Przedtem uczono nas, że jeśli wyłoni się sprzeczność, należy nadal kartować w Biblii i za rada Pawła nie zastanawiać się, nad sprzecznościami. Były to rady wyrachowane, /rafinowane/, których się wcześniej trzymałem, ale sprzeczności coraz bardziej narastały. Próbowałem w Kościele coś zmienić na rzecz kompromisu z Biblia, ale to nie funkcjonowało. Nie chciałem np. chrzcić niemowląt, wiec odsyłałem ludzi do innego księdza, a oni na to: "odłożymy chrzest póki ksiądz nie wróci". To wiec nie funkcjonowało.

Pytanie dot. przynależności do Kościoła.

Odpowiedz: "Przyszedłem do Jezusa, ale nie do Kościoła". Są charyzmatycy, którzy miłują Jezusa i starają się prowadzić do niego katolików. We wszystkich Kościołach są jeszcze uczciwi wierzący. Ale przywódcy, ci na górze, będą prędzej czy później skasowani przez Watykan. Łodzie, w których są sternikami, maja nadany i nie dający się zatrzymać kierunek na Rzym. Prawie wszystkie 'głowy' idą w tym kierunku. Natomiast dużo wierzących sprzeciwia się temu. Ja radze odciąć się zdecydowanie od tych ruchów. Jeżeli ktoś nie chce ponosić odpowiedzialności, niech się odłączy i to tak szybko, jak to tylko jest możliwe. Należało by rozmawiać o tym z przywódcami tych Kościołów. Jeżeli nie zajmą stanowiska przeciwko ekumenii, "raus!". Ostatnio odbył się w RFN kongres charyzmatyczny, na którym przemawiał Canteramessa na temat jedności i nikt nie otworzył ust. Czy nikt nie ma daru rozeznawania duchów? To jest przerażające! Gdyby w owym zgromadzeniu mial ktoś ducha Chrystusowego, musiał by powstać i powiedzieć: "Panie Conteramessa /kaznodzieja papieski z Watykanu/, to co Pan powiedział, nie ma żadnej podstawy /biblijnej/ i jest obrazą naszego Pana". On okłamał całe zgromadzenie i za to otrzymał największy aplauz. Oszukał 4-5 tysięcy ludzi, czego nikt nie zauważył. W rozmowie z ludźmi nikt mi nie potwierdził jego błędów. Strach ogarnia na myśl, jak daleko posunął się świat.

Byłem prawie pięć lat kaznodzieją w ruchu zielonoświątkowym i opuściłem ten ruch w 95 roku. Wpłynął na ta decyzje tzw. "Torontosegen" /Błogosławieństwo w Toronto/, w którym objawił się w dużym wydaniu spirytyzm i okultyzm, czego jest ostatnio tak dużo w Kościołach zielono-świątkowych, że włosy jeżą się na głowie. Rozmawiałem z przywódcami na temat Toronto. Starałem się w Szwajcarii temu przeciwdziałać.

Powiedziano mi o trzech studentach, którzy się tez sprzeciwiali, w wyniku czego zarażono ich ślepota i powiedziano im, że pozostaną przez trzy miesiące głuchoniemi, aby się nauczyli pokutować i nie sprzeciwiać. 0swiadczyłem im: "To brzmi zupełnie po katolicku. Pokory możemy się uczyć całymi dniami. Ale Duch Święty nie będzie nas nigdy w ten sposób upokarzał... Nie mogłem więcej pójść do tej szkoły /ich zgromadzenia/, gdyż panował tam spirytyzm i okultyzm. Sprowadzono dwie kobiety z Brazylii, które miały prowadzić 'właściwe' nabożeństwa. Ktoś inny przyniósł z Brazylii pył zloty, aby robić sztuczne ognie mocą spirytyzmu. Jeśli ktoś nie umie już odróżniać ducha prawdy od ducha błędu/ i jest pędzony w stronę okultyzmu i ezoteryki, mistycyzmu i spirytyzmu, pędzony jest w kierunku, jaki opanował ruchy charyzmatyczne. Nie mógł bym o tym mówić gdybym nie doświadczył sprawy osobiście. A to wszystko ma powiązania z Rzymem. Ezoteryka, charyzmatyzm i New Age są elementami, które mają wspólne podłoże i tego samego ducha. Jest mi przykro, że jestem zmuszony to otwarcie powiedzieć.

W Kościele katolickim chodzi zawsze o Chrystusa mistycznego, sakramentalnego. Jeśli nawet katolik czyta Biblie, myśli jego koncentrują się na Chrystusie sakramentalnym. Poza tym, w każdej mszy występuje Maria. Są cztery kanony. Każdy kapłan musi zgodnie z kanonem stwarzać Boga z chleba, który przekazuje zbawienie i nieśmiertelność. To pochodzi z kultu Izydy, bogini egipskiej. Następnie przychodzi doksologia, dziękczynienie, uwielbienie, w czym wspomina się zawsze "Matkę Boska". Także Jan, patron Kościoła, musi być zgodnie z dogmatem wspomniany. Tak wiec zgodnie z jednym z czterech kanonów ksiądz musi nawiązywać do Marii. Być może, że niejeden nakaz ten pominie, jak np. ja to czyniłem, powołując się na sobór, który wprowadził zmiany. Ale nie wymienianie świętych nie rozwiązywało mego problemu. Niejeden ksiądz może być bardzo tolerancyjny w stosunku do Biblii, ale on 'siedzi' na dogmatach, które go wiążą,. Gdyby się, chciał od nich uwolnić, musi przeżyć niesamowite walki. Rozmawiając z takim, odnosi się wrażenie: "Ten biskup musi być nowonarodzony", "Papież musi być nowonarodzony", przecież cale pasaże dokumentów papieskich pochodzą z Biblii. Ale potem czytasz dalej o odpustach.

Np. odpust 2000 r. Do Chrystusa można dostać się przez odpust. Paweł pisze do Kolosan, że to w Chrystusie jest pełnia, nie w papieskim odpuście. Oczywiście reagowali protestanci na ofertę odpustowa. Ale papież stoi przy swoim i każdy dokument uwieńcza czcią dla "Matki Boskiej".

Kapłaństwo, celibat i kult Marii splatają się w jedna całość, ksiądz nie może się żenić, łączy się teologicznie z "Matka Boska". Jej to poświecone są najpiękniejsze pieśni miłosne księży, czego nie jest w stanie napisać normalny mężczyzna, który ma swoja żonę. W ten sposób trudno odżegnać się od Marii. Ale ta Maria nie ma nic wspólnego z matka Jezusa.

Gdy się słucha nabożeństw katolickich w radiu, można by stwierdzić: fantastycznie, on głosi Słowo Boże. Tak jest, ale ci mówcy nie mogą uwolnić się od swych dogmatów. Gdy katolik staje się prawdziwie chrześcijaninem uwalnia się od dogmatów i oddaje się zupełnie Jezusowi. Wówczas jest wolny od okultystycznego dogmatyzmu. Msza katolicka dokonywana jest tylko na ołtarzach, w których znajdują się, relikwie - kawałek palca, ucha, nosa, ząb, włosy lub część odzieży zmarłego świętego. Podczas poświecenia kościoła, przedmioty te zostają zamurowane w fundament ołtarza. To jest miejsce, gdzie wolno celebrować msze: są to powiązania okultystyczne, i od nich Kościół nie może się uwolnić.

Spurgeon powiedział przed stu laty: "Gdy zobaczycie. ze Kościoły protestanckie udają się w kierunku Rzymu, wiedzcie, że zapada najciemniejsze średniowiecze, jakiego nikt dotąd nie doświadczył".

Gdy bierze się te 'stare' słowa pod uwagę., doznaje się z jednej strony wstrząsu, z drugiej strony widzi się, że musiało do tego dojść.

Pan powiedział: "Tylko, czy Syn Człowieczy znajdzie wiarę, na ziemi, gdy przyjdzie?" (Łk. 18,8). Czy to możliwe? Jest przecież ponad miliard wierzących katolików. Być w Kościele ochrzczonym znaczy być zbawionym. Nauki o odrodzeniu głosić nie wolno, jest to sprzeczne z dogmatem i zabronione. Na usprawiedliwiająca łaskę położona jest klątwa. Dogmat mówi: "Jeśli ktoś twierdzi, że zbawienie jest z łaski, niech będzie przeklęty".

Gdy się wydostałem z oków tradycji, znalazłem się w kręgach tzw. Kościołów wolnych /nie państwowych/. Jestem przekonany, że Pan zna tych, którzy należą do niego i jego ciała. W moim przekonaniu idzie to w poprzek przez denominacje. Osobiście należę do kółka domowego /Hauskreis/. Opuściłem Kościół zielonoświątkowy. Chciałem się przyłączyć do... /nazwa niewyraźna/, ale jestem rad, że tego nie uczyniłem, gdyż ich przewodniczący należy do 'Allianc' i przyznaje się do powiązań z Kościołem katolickim. Sadze, że i stamtąd by mnie wyrzucono. W tej sytuacji postanowiłem nie przyłączać się nigdzie, a spotykać się z braćmi na miejscu i wspólnie się modlić. Czasem znajdzie się 10-15 osób i liczba ta wzrasta.

Słyszy się niestety, że wszystkie Kościoły protestanckie są infiltrowane przez Rzym /'unterwandert'/.... Gdybym się, wiec znalazł w tym zasięgu i musiał bym znowu odejść, wolałbym ból ten mieć zaoszczędzony. Juz dwa i(może)pól razu zostałem zawiedziony. Wierzę, że Pan ma wszędzie rozproszone swe dzieci i wie kto do niego należy.

Kwestia sabatu: Tak. Była to dla mnie rzecz dziwna. W katechizmie czytałem, pamiętaj, aby świecić sabat. Myślałem: "Czyżby ten stary sabat był tym właściwym dniem odpocznienia?". Jak to, że Kościół mówi: "Pamiętaj na sabat a myśli o niedzieli?!" Sabat nie jest dla mnie sprawą nową, zawsze o nim myślałem i jestem w sercu przekonany. Sabatu nie da się usunąć. W Niemczech są np. setki ludzi, którzy nie należą do Kościoła Adwentystów Dnia Siódmego, ale trzymają się sabatu. Znam wielu takich w Szwajcarii i w Niemczech. Ja nie mam pytań w kwestii sabatu i to juz od wielu lat.

Coraz więcej chrześcijan z różnych Kościołów poczyna szanować i święcić sabat. Sprawa sabatu nie podlega dyskusji. Chrześcijanie, którzy podchodzą uczciwie do Biblii, nie mogą obejść sprawy sabatu."

Opracował: Emanuel Bereta


Temat ekumenii podejmowany jest w artykułach:


kontak z autorem serwisu
Sylwestrem Szady

http://dekalog.pl
dekalog.pl - domena darmowych kont email+WWW

Ostatnie zmiany: 06.10.2001 r.

| początek | strona główna | odtwarzanie MIDI | dodaj do ulubionych | rekomenduj znajomym | St@rtuj z Eliaszem |