Zamość, 23 października 1995 r.
Jestem zaniepokojony dyskusją nad konkordatem z powodu pomijania bądź bagatelizowania problemu finansowania działalności Kościoła Katolickiego z dochodów państwa w szczególności z podatków nakładanych na ogół obywateli. Od kilku lat jestem członkiem Kościoła Adwentystów Dnia Siódmego i dla mnie wspieranie działalności Kościoła Katolickiego poza jego działalnością charytatywną, dobroczynną jest nie do pomyślenia. Więcej, uważam, że przyzwalając na to by z moich pieniędzy sponsorowano tą instytucję popełniam grzech. Uważam, że jedną z naczelnych zasad demokratycznego państwa winno być umożliwienie współżycia jego obywateli, mimo ich różnych światopoglądów w szeroko określonych granicach prawnych stojących na straży państwa, bez zadawania gwałtu sumienia mniejszościom religijnym.
Przez takie postępowanie państwo wkracza w sferę religijną, faktycznie staje się państwem wyznaniowym w którym faworyzowane jest jedno z wyznań, tym samym staje się obcym dla tych jej obywateli, którzy mają światopogląd różny od oficjalnego. W przeszłości wielokrotnie kościół posługiwał się państwem dla realizacji różnych celów kościelnych - skutki dla państwa i obywateli zawsze były opłakane. Wreszcie sądzę, że wyróżnianie to niezgodne jest z obecną konstytucją zakładającą równość obywateli i związków wyznaniowych wobec prawa. Korzystanie z dotacji państwowych dla wspierania celów jednego z kościołów na pewno jest niemoralne i nieuczciwe w stosunku do tych obywateli, którzy są innego wyznania lub są niewierzący.
W kościele do którego należę stosowana jest biblijna metoda finansowania kościoła nazywana dziesięciną. Dziesięcina jest to dziesiąta cześć dochodów dobrowolnie przekazywana na cele religijne. Kościół Katolicki wykorzystywał tą metodę przez kilkanaście wieków - formalnie nic nie stoi na przeszkodzie by ją ponownie wprowadził. Jeżeli Kościół Katolicki jako instytucja potrzebuje więcej pieniędzy niech zabiega u swoich wyznawców o większą ofiarność lub niech zweryfikuje swoje potrzeby.
We współczesnej Europie w wielu państwach istnieją tzw. podatki kościelne umożliwiające dobrowolne opodatkowanie się obywateli na rzecz wskazanych kościołów, wysokość stawki jest ustalana przez podatnika w ramach przedziału ustalonego przez państwo. Podatki te są probieżem prawdziwej przynależności do danego kościoła, a nie tylko deklaratywnej. Ponadto wielkość dobrowolnie ustalanej stawki podatkowej świadczy o akceptacji bieżącej polityki kościoła, o stosunku wiernego do Boga jako największego darczyńcy, itd.
Dla mnie dopuszczalnym sposobem dofinansowania Kościoła Katolickiego byłby jego udział w zyskach państwa z formy podatkowej jaką jest akcyza ze sprzedaży artykułów alkoholowych i tytoniowych - członkowie mojego kościoła po prostu nie kupują tych towarów.
Dlaczego jestem przeciwny finansowaniu Kościoła Katolickiego z części podatku ściąganego z moich dochodów? Problem nie wynika z ewentualnej jego wysokości lecz z tego, że godząc się na jego istnienie biorę udział w kulcie, który według mnie mimo wszechobecnych deklaracji jest wrogi prawdom Pisma Świętego, który naucza ludzkich a nie bożych zasad. Nie miejsce w tym liście na udowadnianie racji, które stoją za powyższym stwierdzeniem, chcę tylko wskazać przykład z Biblii z księgi Daniela gdzie pokazano jak kończy się łączenie spraw państwowych z religijnymi. Na równinie Dura w prowincji babilońskiej między innymi od członków ludu bożego wymagano tylko aby oddali pokłon posągowi. Kto wie czy teksty z Apokalipsy św. Jana z rozdziału 13 od wiersza 15 do 17 nie mogą mieć tu zastosowania przy okazji godzenia się na podatki służące wspieraniu działalności religijnej.
Na zakończenie przepraszam tych wszystkich, których uraziłem w powyższym akapicie - daleki jestem od tego by obrażać kogokolwiek z powodów różnych od moich poglądów religijnych. Proszę o wzięcie pod uwagę przy stanowieniu prawa również moich poglądów - taki jest cel mojego listu.