Beata Bażant
Było to tak:
Na początku żyłam bez Boga... Wiem to, bo nie sprawiało mi różnicy, czy grzeszyłam, czy nie. Kradzież nazywałam grandą, cudzołóstwo nazywałam wolną miłością, a zwrócenie mi uwagi, że to grzech nazywałam dewocja. Wtedy Bóg mnie doświadczył - byłam wtedy hippiską, żyłam na totalnym luzie, trawka, spady z domu, włóczenie się po Polsce, olewałam szkole i rodzinę. Rodzice probowali nawet odwiedzin u psychologów - a ja traktowałam to jak świetną zabawę.
I nagle - zostałam sama. Okradziono mnie, straciłam w głupi sposób chłopaka, do domu nie moglam wrócić z racji opinii jaka sobie wyrobiłam... może powiesz, co to za różnica, przecież przedtem tez uciekałam z domu... ale widzisz, wtedy to było z mojej woli, wiedziałam, ze tego chce, potrafiłam się zabezpieczyć - teraz byłam bezradna. I co dziwne - warunkiem mojego powrotu do domu było oddanie się chamskiemu "gitowi" (ukradł mi kurtkę i stwierdził, że mi ja odda, jak mu się oddam). To był luty. Było mi zimno, łaziłam za nim około 4 godzin, płakałam, prosiłam, mówiłam, że nie mogę w domu się pokazać bez kurtki - jak grochem o ścianie. W końcu mnie zostawił. Ale ja wiem teraz, że taki był zamiar Boży. Wtedy naprawdę poczułam, ze jestem bezradna i że potrzebuje Boga. Poszłam do kościoła. Ale wiesz, luty, godz. 20.00 - kościół zamknięty. A ja tylko chciałam w cieple odpocząć, przemyśleć, co dalej robić - usiadłam na stopniach i płakałam. Ludzie przechodzili, dziwnie na mnie patrzyli - nikt nie podszedł.
Wtedy odczulam coś dziwnego - obecność Jezusa kolo mnie. Siedział kolo mnie i mówił: "ja tez nie mogę wejść do mojego domu - zamknęli go przede mną. Gdyby to był mój dom, nie siedziałabyś zmarznięta na progu... ale ja będę z tobą, nie boj się. Idź przed siebie, ja się będę tobą opiekować".
Wtedy oddalam się Bogu. Całkowicie. I wtedy spłynął na mnie ogromny spokój, uwierzyłam w Niego, zapragnęłam być Jego własnością... I tak zaczął się mój niechciany trzymiesięczny spad. Rożnie było - ale czułam, ze Bóg jest ze mną. W kwietniu spotkałam mojego przyszłego męża, był wtedy moim przyjacielem. Z nim tez różnie było. Imał się buddyzmu, zen... I wiesz, to dziwne, ale Bóg zaaranżował to nasze spotkanie w bardzo krytycznym dla niego momencie: wyznał mi potem, ze gdyby mnie nie spotkał, pewnie zaczął by terminować u mistrza czarnej i białej (choć jaka to różnica) magii. Zajęcie się mną, doprowadzenie mnie do domu oderwało go od tych planów.
Wtedy zaczęliśmy studiować Biblie, razem postanowiliśmy żyć zgodnie z tym, co jest napisane w Piśmie Świętym. To było czasem zabawne - nasze pierwsze piątkowe wieczerze, najpierw z winkiem i kawałkiem chlebka, potem w miarę czytania Słowa kwaśny chleb zamieniał się w mace, a winko na sok winogronowy, pamiętam tez pierwsze zażenowanie Marka kiedy uwzięłam się, ze mu umyje nogi przed wieczerza (prawie się tak pokłóciliśmy, jak Piotr z Jezusem). Pamiętam, ze nasza zasada było - Słowo Boże i tylko ono kieruje naszym postępowaniem. Tak tez robiliśmy, gdy szukaliśmy wspólnoty - przetrząsnęliśmy "wszystkie kieszenie" kościołów i wszystkie dogmaty konfrontowaliśmy z Pismem Świętym. Po około roku poszukiwań - (byliśmy juz wtedy małżeństwem) doszliśmy do wniosku, ze najbliżej prawd biblijnych sa Adwentyści. I postanowiliśmy się do nich przyłączyć. Co jeszcze ci opowiedzieć? O samym chrzcie? Jak nieprzytomna z emocji wychodziłam z wody, jakim promieniowałam szczęściem? Tego nie da się opowiedzieć. Wzrosła moja wrażliwość na grzech, chciałam dzielić się z innymi radością zbawienia.
To się chyba nazywa świadectwo?... ;))) No, cóż, miało być w skrócie. Powiem ci tylko jeszcze jedno... Wiedziałam, że nie miałam Jezusowi nic do zaoferowania, nawet siebie. Ale Jezus nie targował się ze mną, tylko mnie ratował. Nigdy nie usłyszałam od Niego, że wróci mi dom, spokój i radość za obietnice oddania Mu się. Bo mój Jezus nie jest handlarzem, ale Zbawicielem. Dlatego oddalam Mu się całkowicie. Nie znaczy to, ze jestem idealna, że nie zdarzają mi się chwile dołków, załamań, czy buntu. Ale Jezus nie chce, abym koncentrowała się na sobie, na swych wadach, czy zaletach, ale na NIM. Bo On jest wszystkim i w ostatecznym rozrachunku to ON się liczy.
Bazylka
kontak z autorem serwisu Sylwestrem Szady |
kontakt z autorką |
Adres serwisu:
http://www.eliasz.pl
Chrzescijanski Serwis Promocyjny
Ostatnie zmiany: 27.09.2000 r.
[początek]